Od kilku dni zbieram się do napisania okolicznościowego posta. W czwarty czwartek listopada (miniony czyli), tj. w Święto Dziękczynienia, mojemu blogowi (żeby nie powiedzieć
mojemu blogu) stuknęło trzy lata. No nie ma siły refleksja musi być, ale ani słowa o osadnikach...
|
The First Thanksgiving, Jean Louis Gerome Ferris |
Pierwsza refleksja dotyczy liczby
trzy. Jeśli ktoś nazwałby mnie fanem numerologi, najpewniej bym się nieco
uniósł, a jednak dostrzegam pewną siłę symboliki liczb (na wszelki wypadek podkreślam:
symbolikę, nie
magię ani
moc). A jakoś ostatnio szczególnie wyraźnie widzę jak często w moim życiu przewija się owa
trójka. Poczynając od tego, co niektórzy określiliby jako
kulturę judeo-chrzescijańską, w której wagi liczby wypadającej między dwa a cztery nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć. A propos
między trzy a cztery - przypomniał mi się Monty Python i słynne
Trzy będzie liczbą, do której liczyć będziesz, a liczbą tą będzie trzy. Nie będziesz liczył do dwóch, ani do czterech. Pięć jest wykluczone! Ale zostawmy
Pajtonów. Dalej w kolejce stoi moja ukochana (nie boję się tego słowa) stacja publicznego radia. No właśnie ukochana - trzy
baby kobiety w domu, z czego jedna trzyletnia.
Trzy-trzydzieści-trzy w maratonie. I ta trójka, która nie chce ostatnio dać mi spokoju - pływanie, rower, bieganie. Aż wreszcie owe trzecie urodziny bloga, że o swoich niedawno minionych, trzydziestych trzecich, nie wspomnę. Czyżby
Wszechświat chciałby mi coś powiedzieć?
Refleksja druga na temat samego bloga. Być może nikt poza mną nie ma takiego odczucia, ale mnie wydaje się, że odkąd liczba kobiet w moim najbliższym otoczeniu wrosła do wspomnianej
trójki, blog przeżywa swego rodzaju kryzys. A raczej ja przeżywam kryzys blogowania. Czym on się objawia? Tym, że nie udaje mi się pisać tak często jak sam bym chciał. Nie twierdzę wcale, ze jest jakaś minimalna akceptowalna częstotliwość pisania na blogu, ale ja mam wewnętrzne przekonanie, że mógłbym i/lub powinienem (niepotrzebne skreślić) dać coś od siebie częściej. Tak chociaż dwa razy częściej niż średnia z ostatnich kilku miesięcy. Może zatem małe zobowiązanie? Nie, nie będę się zarzekał (jak mawiał pewien mój znajomy z czasów studenckich,
Unikaj jednoznacznych stwierdzeń, a nie wyjdziesz na idiotę!), ale spróbować, spróbuję. Spróbuję pisać częściej, a żeby samego siebie zmotywować, postaram się publikować w konkretne dwa dni tygodnia (plus minus jeden pewnikiem) - nie napiszę jakie, ale uważny czytelnik zapewne szybko odnotuje w jakie.
Zobaczymy, cóż z tego wszystkiego wyniknie...
Dwa razy w tygodniu - sporo. Też tak kiedyś chciałem, ale w tej chwili szczytem marzeń jest 1 post tygodniowo + 1 extra w miesiącu.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w realizacji planów :)
na ten mały jubileusz: Niech blog się rozwija i rośnie w siłę;)Też nie lubię "wychodzić przed orkiestrę" lepsze miłe zaskoczenie niż rozczarowanie:)Pozdrowionka szczególne dla Twoich trzech kobiet;)
OdpowiedzUsuńWażne aby ciekawie było, ilością się nie ma co tak przejmować. Gratulacje trójkowej rocznicy :)
OdpowiedzUsuńZ okazji urodzin bloga - wszystkiego najlepszego. Dwa wpisy w tygodniu przy trzech kobietach, w tym dwóch bardzo młodych w domu - wyjątkowo ambitny plan!
OdpowiedzUsuńA dzisiaj w radiu numer trzy mówili że mamy 333 dzień roku a do końca roku zostało 33 dni - przypadek??? ;)
OdpowiedzUsuń