30 kwietnia 2012

Tata 2 - reaktywacja biegacza

Czyli Rozbieganie w Środku Sezonu czas zakończyć.

Moja młodsza córka, czyli Dwójka jak ją pieszczotliwie nazywamy (co jest skrótem od Córka nr 2), skończyła właśnie miesiąc, a ja powoli wracam do życia, w tym również do biegania. Mam już za sobą pierwszy z dwudziestu trzech tygodni przygotować do maratonu w Berlinie, a właściwie trzy z czterech zaplanowanych treningów: dwunastominutową próbę wysiłkową, coś w rodzaju BNP i godzinne rozbieganie w miarę spokojnym tempie. Dodam tylko, że to już jest plan wygenerowany w serwisie miCoach.com. Zobaczymy jak mi się będzie trenować i jakie trening przyniesie efekty.

A propos, chyba w najbliższym czasie zmienię nieco "formułę" pisania - zamierzam odejść (na razie przynajmniej) od raportowania kolejnych tygodni treningowych, a zacząć się skupiać na nieco innych niż dotychczas aspektach. Ponieważ jednym z celów biegania z miCoach'em jest rozgryzanie tego urządzenia i przybliżenie efektów tegoż czytelnikom mojego skromnego bloga, postanowiłem rozgryźć również sztukę biegania z pulsometrem. Wynika to z tego, że choć korzystam z pulsometru od dawna, dotychczas trenowałem raczej wg tempa. miCoach umożliwia wprawdzie i to, ale jako, że jest wyposażony w krokomierz, który niekoniecznie jest super dokładny, postanowiłem się oprzeć jednak na tętnie. Zaopatrzyłem się zatem drogą kupna w wydawnictwie Inne Spacery w odpowiednią literaturę i tak skompletowałem zestaw, który stworzył projekt badawczy o kryptonimie 39. Berlin Marathon.
Co będzie zwieńczeniem projektu, domyślić się nietrudno. Ale jakie przyniesie owoce, jakościowe, ilościowe i merytoryczne? To dopiero czas pokaże...

15 kwietnia 2012

Maratony Zagraniczne, czyli wszystko przede mną

Odpoczynek od biegania (rozbieganie w środku sezonu, jak to na własne potrzeby nazwałem) to dobry czas na snucie planów i odpływanie w świat biegowych (i nie tylko) marzeń. A ponieważ jedno, na co mi chwilowo na pewno nie brak czasu, to rozmyślanie (np. podczas czynności polegającej na monotonnym bujaniu starszego dziecka, która to czynność może trwać nawet godzinę lub dłużej), poukładałem w listę zbiór rozsypanych wcześniej luźno zamierzeń turystyczno-maratońskich i tak powstała lista dziesięciu maratonów zagranicznych, w których chciałbym pobiec. W kolejności odwróconych priorytetów (niczym w liście przebojów) przedstawia się ona następująco:

10. Marathon de Paris
Dlaczego? Bo to Paryż. I pewnie dlatego, że mamy rodzinę (znajomi też się znajdą), których można przy okazji odwiedzić.
9. Istanbul Marathon
Ze względu na to, że to jedyny (chyba, że się mylę) maraton interkontynentalny.
8. Marathon Rotterdam
Po prostu dobrze mi się kojarzy, sam nie wiem do końca dlaczego. A że mamy (sensu stricte, w przyszłości mieć będziemy) kogo odwiedzić w Holandii też pozostaje nie bez znaczenia.

7. Athens Classic Marathon
Tu chyba nie trzeba wiele tłumaczyć - tam wszystko się zaczęło.
6.  Reykjavik Marathon
Po raz kolejny (ale najwyżej na liście) maraton, który chciałbym przebiec "po znajomości".
5. Boston Marathon
Może nie najstarszy (bo różnie to można liczyć) ale na pewno maraton z najdłuższą tradycją. Szkoda tylko, że to tak daleko... I jeszcze długa droga do spełnienia minimum.
4. Prague Marathon
Po prostu Praga to miasto, które darzę pewnym sentymentem.
3. Vienna City Marathon
Jak w punkcie czwartym, tylko że bardziej...
2. Berlin Marathon
Bo największy z najbliższych...

I wreszcie, najbardziej wymarzony, czyli...
Żródło: http://www.japantoday.com/category/picture-of-the-day/view/tokyo-marathon
1. Tokyo Marathon
Japonia to kraj, który od lat mnie inspiruje swoja kulturą. Dlatego królewski dystans w jego stolicy to zdecydowanie moje największe (jak na razie) biegowe marzenie.

A jak to wygląda u Was - gdzie już biegliście i co Wam się marzy?

9 kwietnia 2012

(Po)Świątecznie

Czy w Poniedziałek Wielkanocny wieczorem można już powiedzieć Święta, święta i po świętach? Niby po, ja jednak wciąż jestem na haju tych świąt. Postanowiłem zatem zrobić coś, co obiecałem sobie jakiś czas temu, czyli pokusić się o własne tłumaczenie Modlitwy Biegacza.
A wszystko przez wczorajszy Koncert Wielkanocny w Trójce (którego nie słuchałem, gdyż usypiałem Córkę nr 1 - na szczęście można obejrzeć go w sieci). Dzisiaj wygrzebałem płytę Trzeciej Godziny Dnia, by muzyką gospel (biegaczom kojarzącą się z pewnym tunelem) umilić sobie zmywanie naczyń. I jedna z peiśni, która zazwyczaj mnie dotyka, tym razem dotknęła mnie jako biegacza (co wskazuje jak dawno nie sięgałem do tyj płyty). Jej refren może wręcz stać się moim biegowym motto - zwłaszcza słowa Do przodu będę biec, ile mi starczy sił!


A modlitwa w mojej interpretacji przedstawia się następująco:

Biegnij u mego boku Panie
Bądź w każdym uderzeniu mego serca
Daj siłę moim krokom
Jak chłód otaczaj mnie
Jak wiatr popychaj mnie
Panie wiem, że Ty jesteś przy mnie
Niczym słońce ogrzewasz mnie
Niczym deszcz oczyszczasz mnie
Ja wiem, że Ty mnie dotykasz
Stawiasz mi wyzwania, ponieważ mnie kochasz
A zatem oddaję Tobie ten bieg
Dziękuję, że pilnujesz moich kroków
Amen

A jak Wam minęły Święta? Było biegane?

PS. Zauważyliście zapewne, że znowu majstrowałem przy nagłówku...

6 kwietnia 2012

Zamiast kurczaczków...

Wielki Piątek i Wielka Sobota są dla chrześcijanina niczym ściana dla maratończyka. Ale wiemy przecież, że nie dla ściany biega się maratony. Maratony biega się dla tego, co czuje się na mecie. A Święta Wielkanocne są dla przeżycia radości niedzielnego poranka.
Wiele radości na święta! I pamiętajcie by nie zjeść więcej niż będziecie w stanie spalić...

Grafika autorstwa Marcina Wierzchowskiego znaleziona na Facebook'u.

1 kwietnia 2012

Nieoczekiwana zmiana planów

To co napiszę poniżej stanowi ciąg dalszy przemyśleń poporodowych i bynajmniej nie należy traktować tego jako primaaprilisowego żartu. W obliczu bowiem zmian jakie w ostatnich godzinach zaszły w moim życiu, spojrzałem z tzw. lotu ptaka na moje plany na najbliższe tygodnie i miesiące, te rodzinne oczywiście, te zawodowe oraz te, o których zwykle tutaj się rozpisuje - biegowe i okołobiegowe. Z obliczeń wyszło mi niestety, że wszystkich zrealizować się nie da, a przynajmniej nie da się ich zrealizować w stu procentach. A ponieważ jestem osobą, która nie lubi robić czegokolwiek na pół gwizdka, przyjrzałem się priorytetom i podjąłem bardzo trudną dla mnie decyzję. Zdecydowałem zrezygnować ze startu w wiosennym maratonie... O ile w ogóle pojawię się dwudziestego dnia maja w Toruniu, zmierzę się z dystansem o połowę krótszym.

Zatem jedynym moim startem na królewskim dystansie w tym roku będzie ten w stolicy Niemiec. By jednak wiosna nie przebiegła bezcelowo, jako cel zastępczy obrałem sobie zupełnie nową imprezę na biegowej mapie Polski, a mianowicie I BASF Półmaraton w Śremie (mieście, w którym kilka miesięcy mieszkałem i pracowałem). Start ten będzie jednocześnie stanowić ostatni sprawdzian formy przed rozpoczęciem właściwej fazy przygotowań do Maratonu Berlińskiego.
Przez najbliższe dwa tygodnie będę musiał w ogóle poluzować z bieganiem - mam wprawdzie nadzieję, że uda się czasem wskoczyć w biegowe buty, ale nic konkretnie planować ani nie chcę ani nie za bardzo mogę. Liczę jednak, że po tym rozbieganiu niemal w środku sezonu, wrócę do intensywnej pracy nad formą by dać siebie wszystko w Śremie oraz oczywiście dwa tygodnie wcześniej w Warszawie, gdzie spotkamy się w szerokim blogaczowym gronie

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...