29 maja 2012

Plus 100% do Blogaczy czyli Accreo Ekiden

Jak to mam w zwyczaju ostatnio, zacznę od wniosków końcowych. Najbardziej żałuję, że tegoroczny maraton sztafet wyszedł tak na wariackich papierach - ja przyjechałem prosto z konferencji w Szczyrku, Krzysiek z Wojtkiem zarwali noc, żeby w ogóle dotrzeć, a w dodatku nawet nie zdążyliśmy wszyscy dobrze odsapnąć, a już trzeba było się żegnać (zresztą nie ze wszystkimi pożegnać się udało). Zatem za jeden z celów (o pozostałych za chwil kilka) na rok kolejny stawiam sobie, by do stolicy przywieźć swoje dziewczyny i cieszyć się nie tylko bieganiem. Liczę, że uda się to nie tylko mnie...
Kolejny cel to utrzymać progres, czyli za rok spodziewamy się trzeciej drużyny Blogaczy (od razu napiszę, że liczę na Magdę i Tomka, tym razem nie odpuszczę Kaśce, a Mateusz to nawet obiecał, że za rok z nami pobiegnie - a może i Kuba się "nawróci"...).
Zdjęcie: Wojtek Siwoń
No dobrze, to może o samym biegu. Pogoda w tym roku postanowiła nas zaskoczyć, bo tak jak przed rokiem słońce grzało jak miło. A jeszcze w sobotę serwisy meteo zapowiadały aurę idealną do bicia życiówek. Pogoda w połączeniu z nową trasą, niezbyt płaską w porównaniu do zeszłorocznej, nie napawały optymizmem, którego nam jednak nie brakowało. Ale jak nam miało brakować, gdy w jednym miejscu udało się zebrać dwanaście, a nawet trzynaście osób, które łączy podwójna pasja. W tym momencie, choć każdemu marzy się jak najlepszy wynik, schodzi on mimo wszystko na plan dalszy (co wciąż muszę tłumaczyć namawiając do startu kolejne osoby...).
Zdjęcie: Wojtek Siwoń
Mnie osobiście w Parku Kępą Potocka marzyła się nie tylko nowa życiówka na "dychę" ale i złamanie 45 minut. Trzymałem się tych marzeń mimo wspomnianych wcześniej nie napawających optymizmem. Wystartowałem oczywiście za mocno i pierwszy kilometr wyszedł o pięć sekund za szybko. Zapłaciłem za to na kolejnych, tracąc za każdym razem od dwóch do siedmiu sekund (z wyjątkiem końca pierwszej pętli, gdzie niósł mnie doping współblogaczy). Początek drugiej pętli również nie należał do przyjemności, choć na szczęście można było liczyć na przychylność kibiców, z których dwaj zlitowali się nade mną i poczęstowali czymś do picia (teraz zastanawiam się, czy ja się za bardzo na tym moim pragnieniu nie skupiałem). Do pozytywnych aspektów drugiego okrążenia należy też zaliczyć imienny doping dyrektora biegu, Marka Troniny (imiona na plecach to był dobry pomysł). Gdy minąłem tabliczkę z oznaczeniem ósmego kilometra zmusiłem się jednak aby przyspieszyć i po szybkim przeliczeniu czasów okazało się, że życiówka jest jeszcze w moim zasięgu. Po minięciu dziewiątego kilometra dopadł mnie niestety kolejny kryzys, z którego uleczyła mnie dopiero bezpośrednia bliskość mety, a przede wszystkim widok Hanki oczekującej na pałeczkę. Z wrażenia po przekroczeniu mety nie wyłączyłem Gremlina, ale późniejsza analiza wykresu tempa pozwoliła mi oszacować czas netto na 0:45:31 (brutto, czyli liczony dla pałeczki 0:45:35 - po przekazaniu pałeczki wyprzedziłem nieco Hanię), czyli jest progres o 9 sekund.
Zdjęcie: Stanisław Walenta
Ostatecznie pierwszy skład Blogaczy uzyskał czas 03:11:06,6:
Michał 7,195 km 00:31:53
Wojtek 10 km 00:39:20
Bartek 10 km 00:45:35
Hania 5 km 00:23:05
Krzysiek 5 km 00:26:20
Ewa 5 km 00:24:50
Zaś tegoroczni debiutanci czyli Blogacze II przybiegli zaledwie dwie minuty później z czasem 03:13:57,4:
Ania 7,195 km 00:32:11
Paweł 10 km 00:45:26
Leszek 10 km 00:44:31
Emilia 5 km 00:27:22
Artur 5 km 00:21:25
Marcin 5 km 00:22:59

Upragnionych trzech godzin wprawdzie nie złamaliśmy, ale biorąc pod uwagę (jak to się ładnie mówi) "warunki ogólne" jestem (i chyba nie tylko ja) z występu w Parku Kępa Potocka zadowolony. A trójkę złamiemy rzecz jasna już za rok!

Na koniec, jako że przyszło mi po raz kolejny pełnić zaszczytną rolę (tym razem podwójnego) kapitana, chciałbym raz jeszcze gorąco podziękować wszystkim Blogaczom, zarówno tym Biegnącym, jak i Wspierającym (na miejscu i zdalnie) oraz tym którzy zapewnili nam stroje, czyli Kubie, który zaprojektował i przygotował grafikę oraz Ewie i Wojtkowi z HRmax.pl, którzy zadbali by koszulki były gotowe na nasz wspólny bieg!

24 maja 2012

Adidas Supernova Glide 4 (cz. II)

Wciąż winien jestem subiektywną cześć wrażeń z testowania Supernova Glide 4 ze stajni Adidasa. Zatem bez zbędnych wstępów (niech za wstęp posłuży część I), przechodzę (przebiegam?) do tzw. rzeczy...

Pierwsze wrażenie, przynajmniej dla mnie, było zdecydowanie pozytywne. But utrzymany w biało-pomarańczowo-czarnej kolorystyce, z odblaskowymi paskami w liczbie trzech (w końcu Adidas) po bokach, przyciąga wzrok i cieszy oko. Nie trzeba dodawać, że odblaskowe paski zwiększają bezpieczeństwo po zmroku, należy jednak nadmienić, że nie psują wrażenia estetycznego za dnia. Uroku dodaje umieszczony pod siateczką "wzór" w romby. Nie tylko moja uwagę przykuł dodatkowy element w miejscu gdzie znajduje się największy palec i nie tylko ja wysnułem domysł, że ma on za cel zabezpieczyć to miejsce nieprzetarciem cholewki. Moim zdaniem może od stanowić dodatkową wskazówkę przy wyborze rozmiaru (jeśli paluch jest pod wkładka, to znaczy, że rozmiar prawidłowy).
Jasna kolorystyka sprawia, że na bucie szybko widać zabrudzenia, ale tej wady pozbawione jest chyba jedynie obuwie w zdecydowanie ciemnych barwach (i też nie każde). Z drugiej strony z butami do biegania jest trochę jak z książkami - niewielkie, acz widoczne ślady użytkowania dodają im uroku.
O dopasowaniu buta można się zazwyczaj rozpisywać, ale w tym wypadku ja mogę napisać jedno zdanie, a właściwie równoważnik zdania: leżą idealnie. Nic nie ciśnie, ani nic nie "lata". Nic nie jest za miękkie, ani też za twarde. Nie przydarzyły mi się także żadne niespodzianki związane z rozwiązywaniem się sznurówek. Mówiąc krótko (i wcale nie jest to przesadą), czułem się jakby buta w ogóle nie było. No może poza cieplejszymi dniami, gdy stopa zaczynała się lekko nagrzewać wewnątrz (nie udało mi się niestety sprawdzić jak w dni deszczowe, bo jak na złość, żaden się podczas mojego biegania w "Glajdach" nie trafił.

Przeznaczenie buta to przed wszystkim bieganie "po twardym", czyli raczej asfalt (choć w moim przypadku "twarde" oznacza mniej więcej pół na pół asfalt z kostką brukową) i to się raczej sprawdza. Na jednym jak do tej pory treningu na ścieżkach leśnych nie odczuwałem dyskomfortu związanego ze zmianą podłoża. Niemniej jednak ukształtowanie podeszwy sprawia, że w wolne przestrzenie dostają się czasem małe kamyki, która na chwilę lub dwie mogą nieco obniżyć komfort biegu a nawet zmusić do zatrzymania się na moment.

A jakie dałbym podsumowanie? Rozpoczynając pisać niniejsza recenzję, poczyniłem uwag, iż trudno jest ocenić dobry but, ponieważ... nie ma się do czego przyczepić. Jak widać w tzw. praniu udało mi się jednak kilka niewielkich mankamentów wychwycić. Nie zmienia to faktu, że but oceniam bardzo dobrze i z czystym sumieniem polecę go biegaczom, którzy w głównej mierze przemierzają wspomniane już utwardzone ścieżki. Oczywiście tym, do których but jest adresowany...
PS. Uważny czytelnik (uwielbiam to sformułowanie) zauważył zapewne pewne obniżenie dynamiki publikowania nowych postów na blogu. Zawiedzionych przepraszam, lecz zmusiła mnie do tego pewna intensyfikacja wydarzeń maści różnorodnej w życiu zawodowym i prywatnym. Postaram się poprawić, a na zachętę dal siebie i czytelników (halo, jest tu kto?) dodam, że szykuję na najbliższą przyszłość małą niespodziankę...

14 maja 2012

Adidas Supernova Glide 4 (cz. I)

Generalnie dochodzę do wniosku, że im lepszy but - nawet, a może szczególnie gdy dominują odczucia subiektywne (czy odczucia mogą być obiektywne?) - tym trudniej napisać jego "recenzję". Ale żeby na wstępie nie przechodzić do wniosków końcowych, porzucę na razie ten wątek.

W każdym bądź razie rozchodzi się o to, że przez ostatnie tygodnie w moich treningach towarzyszyła mi wiernie para Adidas Supernova Glide 4. Zdążyłem nabiegać w nich nieco ponad 110 km, co jak na prawie dwa miesiące biegania nie jest może oszałamiającym wynikiem, ale nie zapominajmy, że pod drodze musiałem zrewolucjonizować swoje plany startowo-treningowe i miałem (jak to pieszczotliwie nazywam) rozbieganie w środku sezon. Niemniej jednak poznałem te buty już na tyle, by móc podzielić się garścią swoich wrażeń.

Na początku chciałbym jednak (nieco przekornie) odpowiedzieć na pytanie, czy ten but w ogóle jest "dla mnie" - lub, ujmując to inaczej "dla kogo on jest przeznaczony"? Tu posłużę się ciekawym testem, który znalazł się na łamach marcowego numeru Runner's World (strona 84). W teście wystarczy odpowiedzieć na kilka łatwych pytań, by przy pomocy swego rodzaju grafu szeroki wybór najnowszych modeli butów do biegania zawęzić do kilku. W moim przypadku ścieżka wyglądała następująco:
  1. Czy szukasz tradycyjnego obuwa biegowego? Niekoniecznie
  2. Czy chciałbyś spróbować obuwia minimalistycznego? Nie
  3. Jaki jest Twój tygodniowy kilometraż? 30-50 km
    (pytanie jest nieco mylące, tygodniowy kilometraż ma bowiem to do siebie, że się zmienia - niemniej w moim przypadku nawet jeśli momentami przekracza 50 km, to nieznacznie, postawiłem zatem na opcję 30-50)
  4. Twoje BMI wynosi 23 lub mniej? Nie
    (aczkolwiek jestem tuż nad kreską, bo przy wzroście 179 cm i masie 74 kg, wynosi ono 23,1)
  5. Jaki masz łuk stopy? Normalny
  6. Czy jesteś podatny na kontuzje? Nie
Wynik: opcja czerwona, czyli trzy pary butów do wyboru, a wśród nich Supernova Glide 4 (uff!). Czyli but dla mnie. A dla kogo jeszcze? Oprócz czerwonej kropki, przy miniaturce buta widnieją jeszcze kropki w trzech innych kolorach (zielonym, żółtym i brązowym), a więc czytając graf od tyłu dochodzimy do wniosku, że czwarta generacja Glajdów przeznaczona jest dla biegaczy:
  • szukających raczej obuwia tradycyjnego (a na pewno nie minimalistycznego),
  • legitymujących się wskaźnikiem BMI między 23 a 27,
  • o stopie normalnej lub płaskiej (o niskim łuku),
  • podatnych lub niepodatnych na kontuzje.
A co but ma w środku? Cuda panie dzieju, cuda - ciachało by się zakrzyknąć. Jak sam producent zachwala, pod pietą znajduje się miękka pianka adiPRENE (dzięki czemu zapewniona jest miękka amortyzacja pięty), z przodu twardsza nieco adiPRENE+ (ta z kolei odpowiada za twardą raczej amortyzację śródstopia). Oba rodzaje pianki oddziela od ziemi warstwa gumy adiWEAR. O stabilizację pod śródstopiem troszczy się system TORSION. Oprócz wspomnianej pianki amortyzacja (szczególnie amortyzacja pięty - bowiem biegaczom lądującym na pięcie szczególnie dedykowany jest ten but) zapewniona jest prze system FORMOTION. Kształt buta również został opatentowany jako GEOFIT. Nie wolno także zapomnieć, że buty są kompatybilne z systemem miCoach - co oznacza tyle, że pod śródstopiem lewego buta znajduje się miejsce, w którym można umieścić czujnik, by nie nosić go przytwierdzonego do sznurówki.

Tradycyjnie już, pełniejszy opis z wprawką językową dla Deutschliebhaber, czyli materiał firmowy z niemieckiego sklepu dla biegaczy.


A moje subiektywne odczucia? Na to trzeba będzie poczekać do części drugiej...

10 maja 2012

Mistrzostwa Poslki Budowlanych i Architektów

Zapraszam(y) do rywalizacji w I Mistrzostwach Polski Budowlanych i Architektów w półmaratonie. Rywalizacja odbędzie się w ramach rozgrywanego 9 czerwca 2012 roku I BASF Śrem Półmaratonu, a partnerem w organizacji zawodów jest Drużyna Szpiku.
Klasyfikacja zostanie przeprowadzona w kategoriach kobiet i mężczyzn. Dla zdobywców trzech pierwszych miejsc przewidziano okolicznościowe statuetki oraz nagrody rzeczowe ufundowane przez sponsorów.

Aby zostać sklasyfikowanym w Mistrzostwach Polski Budowlanych i Architektów wystarczy przy wypełnianiu zgłoszenia zaznaczyć i wypełnić odpowiednią rubrykę, a w biurze zawodów po odebraniu pakietów startowych potwierdzić w punkcie obsługi Mistrzostw uprawnienia do udziału w klasyfikacji, poprzez okazanie jednego z dokumentów:
  • świadectwa ukończenia szkoły zawodowej o profilu budowlanym,
  • dyplomu technika budownictwa lub technika architekta,
  • dyplomu ukończenia studiów o profilu budownictwo lub architektura,
  • legitymacji PZITB lub SARP,
  • zaświadczenia z Izby Zawodowej.
Więcej informacji można uzyskać na stronie www.basf-polmaraton.pl... lub kontaktując się ze mną!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...