Źródło: Audeo.pl |
Będąc nieopierzonym nastolatkiem co tydzień zasiadałem przed telewizorem by oglądać, by później przedyskutowywać z kolegami w drodze do szkoły i samej szkole, kolejne wydanie Dziennika Telewizyjnego. Film Nie ma róży bez ognia kształtował (dosłownie) nasze (moje i moich kolegów) słownictwo. Pan Jacek jest też przecież związany z moją ukochaną Trójką. A odkąd wciągnąłem się w bieganie każdy nowy numer Runner's World zaczynam od felietonu pana Jacka - dopiero po nim czytam wstępniaka. Dwa razy nawet spotkałem pana Jacka, ale przypadkowo - raz widziałem go przechodzącego ulicą, gdy pod koniec obchodów własnej rocznicy śluby, zasiedliśmy w pewnym fast foodzie naprzeciwko poznańskiego okrąglaka; drugi raz, gdy minąłem go na warszawskich Polach Mokotowskich w trakcie wieczornego treningu (pan Jacek też akurat biegał).
Ale nic to, spróbuję. Ot spróbuję wydobyć z siebie garść refleksji, względnie spostrzeżeń, względnie tego co mi palce na klawiaturę przyniosą (niepotrzebne skreślić), czyli tego co mi w głowie zostało po wysłuchaniu (już kilkukrotnym i nie mogę przestać) Wykopaliska.
Gdy po raz pierwszy zabrałem ze sobą Wykopalisko na trening, zanim jeszcze zdążyłem się porządnie rozgrzać, naszła mnie myśl, że to chyba nie był do końca mądry pomysł. Ot, facet biegnący po parku, wybuchający ni z tego ni z owego gromkim śmiechem, wygląda co najmniej dziwnie. Jeżeli nie głupio. Ale przełamałem się i w sumie to udawało mi się powstrzymywać od śmiechu w trakcie biegu. A propos biegu - książka o bieganiu wprawdzie nie traktuje, ale jest w niej fragment biegania dotyczący. Zresztą nie trzeba nawet do książki (tudzież audiobooka) sięgać, by większą cześć owego fragmentu przeczytać - odsyłam zatem od razu do jednego z felietonów Kolegi Blogacza (tak, piję tu do kultowej postaci Kolegi Kierownika).
Źródło: www.runners-world.pl |
To co jeszcze zauważyłem słuchając Wykopaliska, to - i tu wykazuję się cechą, do której i sam autor otwarcie się przyznaje, czyli miłością własną - że kilka rzeczy łączy mnie z panem Jackiem (małych bo małych, ale cieszą). Ja również mogę mawiać Moja Hanka - choć ja o córce, a pan Jacek o żonie. I ja w szkole byłem niemal prymusem, mówię o tym otwarcie (przyznaję się czyli) i Einsteinem też nie zostałem. I co najważniejsze - nie będę się już raczej zastanawiał, czy powinienem się przejmować swoją tendencją do ciągłych wtrąceń, dygresji i dygresji pomniejszych, podczas pisania (nie tylko niniejszego bloga).
Źródło: www.runners-world.pl |
I to chyba tyle. Przelałem na klawiaturę co mi w duszy grało. A przelewając obiecałem sobie, że zanim kliknę Opublikuj, nie będę sprawdzał co napisałem do tej pory. Żeby nie było jak w tym barejowym osiemnastym dublu - żeby się dowiedzieć o co chodzi odsyłam już do książki. Mam nadzieję, że uda(ło) mi się (choćby w ten sposób) zachęcić do sięgnięcia po Wykopalisko.
Acha, jeszcze jedno na sam koniec. Autor i lektor w jednej osobie to genialne rozwiązanie - brawurowe odczytanie, a przecież o interpretacji nie może być mowy. To trochę tak, jakby siedzieć w głowie autora. Dla mnie bomba!
Dla mnie pan Jacek to też szczególna osoba, muszę tą książkę przeczytać. Miałem raz przyjemność zamienić parę słów - przebieraliśmy się w jednej szatni przed półmaratonem w Tarczynie w zeszłym roku. Pożartowaliśmy o tym co wkurza biegaczy (pisał o tym w ostatnim RW przed tym biegiem), potem było mi miło jak na agrafce ja wracałem a on jeszcze biegł na wcześniejszym odcinku trasy i zostałem rozpoznany i pozdrowiony. Taka mała rzecz a cieszy.
OdpowiedzUsuń