Tydzień 16 - (przed)startowy III
Obiecałem Wam dwa posty temu,iż napiszę co się stało z planowanymi na niedzielę tygodnia urodzinowego 12 km + 10x100/100m. Otóż skoro nie udało się w niedzielę, postanowiłem czym prędzej nadrobić zaległości w poniedziałek. I od tych zaległości zacząłem kolejny tydzień. A ponieważ po raz kolejny zawitałem w mieście grzejników, po powrocie do hotelu wytyczyłem sobie w tzw. internetach trasę o odpowiedniej długości, metodą mnemotechniki wbiłem do głowy miejscowości przez które przyjdzie mi przebiegać i ruszyłem. Niestety, dwa razy źle skręciłem i trasa wyszła nieco dłuższa o tej planowanej. W rezultacie czego do planu musiałem dorzucić ponad kilometr spokojnego biegu, by wrócić do miejsca noclegowania. Szczęście, że w ogóle połapałem się ostatecznie gdzie w ogóle jestem i w którą stronę biec by dobiec tam gdzie chciałem.
Miało być B-D-M, wyszło CG-B-D-M-H |
Tydzień 17 - postartowy III
Tu od razu z nieukrywaną radością napiszę, że choć z trudnościami, tym razem plan udało mi się wykonać w całości, bez korekt i przemeblowań. Na wtorek w owym planie widniało 12 km OWB1. Tym razem postanowiłem nie biegać w kółko po parku, ale pobiec tak trochę przed siebie. Wyszedł mi z tego Tour de Grunwald i udało mi się pobiec uliczkami, na których moja stopa nigdy wcześniej nie stanęła. Za to w czwartek było z kolei bieganie metodą na hobbita po Stargardzie Szczecińskim poprzedzone takim oto dialogiem:
Portier/Recepcionista: Deszcz pada!
Ja: Widzę (uśmiech)
P/R: To jak pan będzie biegał?
Ja: W deszczu (jeszcze szerszy uśmiech)
No cóż, nie ma złej pogody - są tylko słabe charaktery. Choć mokra koszulka obtarła mi paskudnie sutki, 15 km plus 10 x 100/100 m mogłem uznać za odhaczone jeszcze przed śniadaniem. W piątek z kolei była powtórka z zeszłego wtorku czyli 6K plus dwustumetrówki po 43-44'. Tym razem kręciłem po parku. W niedzielę miało być za to 20K, lecz Trenejro uznał ostatecznie, że przez starty zabrakło nieco dłuższych biegów i zalecił dorzucić piątaka (wiecie, taka zorganizowana akcja). A ja postanowiłem dorzucić do tego eksplorację trasy maratonu - ruszyłem ze swojego fyrtla w stronę MTP, a stamtąd pod prąd. Połowa dystansu pozwoliła mi dobiec aż za Wartę czyli w okolice trzydziestego czwartego kilometra. Po zmianie kierunku biegu (a sensu stricte jego zwrotu) dane mi było zatem posmakować ostatnich kilometrów planowanej trasy, w tym obrastającego powoli legendą podbiegu na Serbskiej. Taka mała próba generalna, choć w dużo wolniejszym tempie (jak dużo, to się dopiero okaże). I tym pozytywnym akcentem zakończyłem tydzień treningowy, a zakończyłem z liczbą 70,5 km.
A za chwilę rozpoczniemy wielkie odliczanie - jutro zaczyna się miesiąc maratonu...
Już coraz bliżej do Tego Dnia! Znów niedziela ze śledzeniem wyników na ekranie ;)
OdpowiedzUsuńA to Ty nie biegniesz w Poznaniu?
OdpowiedzUsuńPoznań za dwa tygodnie a nie miesiąc....
@Hankaskakanka, a za rok to między Warszawą a Poznaniem będzie jeszcze Silesia - trzy łikendy z rzędu z głowy ;-)
OdpowiedzUsuń@Marcin, oczywiście, że biegnę w Poznaniu. Gdzież Ty chłopaku przeczytałeś, że biegnę za miesiąc?
:) zamiast przeczytać "miesiąc maratonu" to przeczytałem "miesiąc do maratonu" :)
OdpowiedzUsuń