Stąporków, miasto grzejników - ostatnio często tam biegam (źródło: www.polskaniezwykla.pl) |
Przed kolejnym sprawdzianem formy plan i jego Twórca (czyli Trenejro) dali mi nieco odpocząć. We wtorek dziesięć kilometrów plus dziesięć przebieżek 100/100 m. W czwartek już tylko sześć kilometrów w pierwszym zakresie ale za to przebieżki po 200/200 m, po 43-45 sekund każda (i jeszcze kilometr truchtu na schłodzenie). W czwartek miało być sześć kaemów i pięć przebieżek 100/100, ale wydarzenia z życia rodzinnego przeszkodziły i po nocnej wymianie tzw. esek z trenerem, był sobotni rozruch (czytaj: dwa kilometry OWB1 mniej). O tym co było w niedzielę już pisałem. Razem na budziku 43,3 km (sierpień zamknąłem z kilometrażem 218,6).
Tydzień 14 - postartowy II
Kolejny tydzień miał być mocny. Na wtorek plan przewidywał 12 km OWB1 - wykonano. Na czwartek 1 km plus 10 x 100/100m - również wykonano. Na piątek plan taki sam jak w poniedziałek - wykonano... w niedzielny wieczór. Nie udało się w piątek, nie udało w sobotę a zaplanowanych na niedzielę 31K (w tym 25 km tempa) nie dałbym rady wykonać, mając w perspektywie wczesną pobudkę dnia kolejnego. Zdecydowałem się zatem na nadrobienie zaległości sprzed dwóch dni, zamykając tym samym tydzień z 44,7 km na liczniku.
Tydzień 15 - urodzinowy
Kolejny tydzień rozpocząłem od konsultacji z Trenejro. Nie chciałem odpuścić długiego wybiegania, wymyśliłem więc sobie, że zrobię je we wtorek, a nawet wydłużę, jako że we wtorek (tak się atrakcyjnie złożyło) były moje urodziny (oczywiście okrągłe). Sprawiłem sobie zatem trzydzieści cztery kilometry (w tym 15 km w średnim tempie 4:48/km) w prezencie. Tu w pełnej krasie ukazują się zalety posiadania trenera - plan na resztę tygodnia został szybciutko (sic!) skorygowany i tak w czwartek było 8 km w pierwszym zakresie plus 10 razy 100/100 m. W sobotę (choć miało być w piątek) po prostu 12 km w pierwszym zakresie. A w niedzielę powtórka z rozrywki, czyli wyrwa w planie. Co się stało z planowanymi 12 km + 10x100/100m napiszę przy następnej okazji (czyli już się domyślacie co). Tydzień zamknąłem z przebiegiem (prawda, że przebieg lepiej pasuje do biegacza niż do samochodu?) 60,4 km.
Tymczasem zaczynam już czuć tremę przed niedzielną połówką. A propos - wyobraźcie sobie, że moje personal best na dystansie półmaratonu ma już ponad rok. Nie to, żeby forma nie rosła czy cośtam - ot przez ponad rok nie złożyło się przebiec oficjalnych 21,097 km. Zatem życzcie mi powodzenia w Zbąszyniu!
Powodzenia! Trzy tygodnie do maratonu więc zgaduję że nie będziesz się oszczędzał :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia i pobicia życiówki.
OdpowiedzUsuńJak będziesz jeszcze kiedyś biegał po Stąporkowie to daj znać przybiegnę z Suchedniowa ;)
OdpowiedzUsuńPozdr
Dzięki! W tym roku zaczęłam biegać, myśląc o maratonie za parę lat, po kilku miesiącach przestałam, żałuję. Ale masz tak cudowny i motywujący sposób pisania (choć pewnie o tym nie wiesz), że koniecznie muszę wrócić do takiego rodzaju ruchu :)
OdpowiedzUsuń@Leszek, Mauser, trochę po fakcie ale bardzo dziękuję :-)
OdpowiedzUsuń@naszmaraton, na pewno się odezwę!
@miga, właśnie się czerwienię ;-)