29 marca 2010

Trzeci ale pierwszy

Na początek gra skojarzeń, czyli dowcip z brodą:
Kilku kolegów umówiło się na wspólne oglądanie meczu w telewizji połączone ze spożyciem popularnego napoju wyskokowego. Niestety jeden z nich spóźnił się - gdy wreszcie dostarł na miejsce, spojrzał na telewizor i zapytał:
- Już druga połówka?
Na co koledzy, spoglądając na stół, odrzekli:
- Nie, trzecia.

A ja chciałem napisać o swojej pierwszej "połówce" czyli debiucie w półmaratonie - tak konkretnie to 3 Poznań Półmaratonie. Tak na marginesie, moja nie-sportowa żona wyraziła dziś zdziwienie, że jeszcze o tym nie napisałem: "Sądziłam, że po nocach będziesz siedzieć, a napiszesz". Ja jednak wolałem odespać...
No właśnie - termin poznańskiej połówki dosyć nieszczęśliwie zbiegł się ze zmianą czasu na letni (krótsza noc) oraz... katarem Małej. Noc z piątku na sobotę była bardzo niespokojna i obawialiśmy się, że kolejna będzie podobna. Lilka chyba się jednak nad swym sportowym ojcem zlitowała i dzielnie całą noc przespała (no prawie całą, bo obudziła się zanim budzik zadzwonił, czyli przed szóstą nowego czasu). Jednak krótsze o godzinę spanie "na czuwaniu" zrobiły swoje. Na szczęście adrenalina przedstartowa też. Suma summarum nad Maltę dotarłem w całkiem dobrej kondycji, wyłączając lekką ciężkość na żołądku spowodowaną najprawdopodobniej tremą debiutanta.
Na starcie grzecznie ustawiłem się w okolicach pacemakera na 2:00. Cel jaki sobie założyłem (nie minimum, bo minimum to by było "byle dobiec" ale optimum) to właśnie zmieścić się w "dwójce". I przez jakiś czas, czyli przez około pierwsze trzy kilometry (tak mniej więcej do Garbar - informacja dla znających Poznań), równie grzecznie się go trzymałem. Potem stwierdziłem, że mogę odrobinę przyspieszyć, tak by mieć odrobinę rezerwy, jeśli będę się chciał zatrzymać na punkcie odżywczym lub gdy będę musiał zrobić przerwę... na siku. I tak sobie spokojnie biegłem, ciesząc się atmosferą przybijając piątki dopingującym nam dzieciakom, członkom przygrywających zespołów muzycznych oraz czekającym na przejściu dla pieszych emerytkom. Jedyne co mi przeszkadzało, to miejsca gdzie wyłączony był tylko jeden pas ruchu i (zwłaszcza tam, gdzie kierowcy musieli nas przepuścić, więc stali w korkach) nieprzyjemny zapach spalin. Nie wyzbyłem się też błędu nowicjusza, próbując brać wodę z pierwszych ustawionych stolików (wiadomo, przy nich zawsze największy tłok).
Finiszowałem w bardzo spokojnym tempie za to w doborowym towarzystwie. Na kilkaset metrów przed metą zrównałem się z Numerem Jeden, czyli prezydentem Poznania. Można by to podsumować słowami: Buty do biegania - 300 zł. Pakiet startowy półmaratonu - 40 zł. Finiszowanie przy okrzykach "Brawo Panie Prezydencie!" - Bezcenne! A co najważniejsze, zmieściłem się w "upragnionej" dwójce, uzyskując ostatecznie czas netto 1:56:40. I nie zużyłem całej energii.

Jednak największą bohaterką wczorajszej imprezy była znana poznańska biegaczka, Pani Maria czyli Maria Pańczak (rocznik 1939), która dotarła na metę z czasem 3:08:48 i mimo, że przecięła linię mety jako ostatnia, była niekwestionowaną zwyciężczynią - nie tylko w swojej kategorii wiekowej.
A wiecie czemu Pani Maria zawsze biega z parasolem? Żeby wyhamować na mecie...

5 komentarzy:

  1. Gratulacje! Teraz pełny Maraton to tylko pytanie nie 'czy' a 'kiedy' :-)

    A Pani Maria ma w Warszawie męski odpowiednik - Pan Ułan jest tak stary, że był jeszcze prawdziwym ułanem. Też chciałbym w ich wieku mieć taką kondycję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie brawa i gratulacje za połówkę i fajny opis :)Wspomnianą Parę zna chyba każdy maratończyk :)Patrzcie ile biegania jeszcze przed Wami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. PS pozdrowienia dla Twoich Kobiet:)raz wychodzi anonimowy raz z podpisem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie gratulacje - bardzo dobry debiut i wygląda na to, że w świetnej formie ukończyłeś ten bieg! (przynajmniej sądząc z braku dramatycznych opisów odcisków, kolek, zakwasów itp. ;)) Zapraszamy na maraton do stolicy dla odmiany :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Mateusz, ani Pani Maria, ani Pan Ułan nie są starzy! Oni się tylko wcześniej urodzili...
    @Midi, no nie przesadzajmy - trochę w nogach czuje te dwie godziny. Ale faktycznie, dramatycznie nie jest - dziś idę je rozbiegać:)
    A do stolicy? Pytanie nie "czy" a "kiedy?";-)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...