![]() |
Szósty medal z Maniackiej. Trzeci srebrny. Czas na kolejny kolor? |
Samo bieganie (moje, bo dzieci biegły już o w pół dziesiątej) zaczęło się dosyć wcześnie. Zwykle zaczynam rozgrzewkę na ok. pół godziny przed startem. Tym razem na jedenastą umówiłem się z Trenejro i kilkoma innymi jego podopiecznymi, więc wchodzenie na wyższe obroty zaczęło się wyjątkowo wcześnie (ja zacząłem jeszcze wcześniej, gdyż z depozytu na miejsce spotkania przemieściłem się truchtem) i trwało wyjątkowo długo. Ale przynajmniej było miło. Na szczególnie wysokie obroty wszedłem oczywiście tuż po dwunastej, zaraz po tym jak dotarłem do przypisanej mi strefy (to ciekawostka - podobno były wielkie flagi w oznaczeniem stref; w ogóle ich nie pamiętam, stanąłem tam gdzie było więcej osób z oznaczeniem B na numerze startowym) i pozbyłem się mojego tradycyjnego już, a wciąż budzącego mieszankę rozbawienia z zainteresowaniem stroju rogrzewkowego, czyli kombinezonu malarskiego zwanego pieszczotliwie kondomkiem.
Taktyka na bieg była prosta jak dwa metry sznurka w kieszeni. Żartuję - naprawdę była prosta. Pierwsze pięć kilometrów w 20:15 (tempo 4:00-4:05 km). W drugiej połowie przyspieszamy i schodzimy nieco poniżej czterech minut na kilometr. Na pierwszym kilometrze tradycyjnie staram się z jednaj strony nie dać się ponieść tłumowi, z drugiej nie zaciągać przypadkiem ręcznego. Innymi słowy staram się wstrzelić w odpowiedni rytm. Spoglądam na pomiar tempa chwilowego Gremlina, który pokazuje 4:05/km. Jest dobrze. Gdy znacznik pierwszego kilometra mijam po niemal dokładnie czterech minutach, wiem już jaką poprawkę przyjmować. Tempo kolejnych kilometrów kontroluję bez aptekarskiej dokładności - mam włączony autolap a na znacznikach sprawdzam łączny czas biegu. Wiem jednak, że tempo jest odpowiednie a mnie biegnie się całkiem dobrze. Na półmetku mam czas 20:14. Idealnie. Teraz tylko przyspieszyć. Wiśta wio, łatwo powiedzieć. Na szóstym kilometrze jest całkiem spory, jak na tak płaską trasę, podbieg i zaczynamy biec pod wiatr (i tak dobrze, że nie wali gradem, jak rok wcześniej). Walczę jednak dalej. Szósty kilometr wciąż całkiem dobrze (poniżej czterech), siódmy lekko wolniej (cztery z wąsem). Zaczynam odczuwać zmęczenie. Czy wynika ono z opisanych powyżej perypetii żywieniowych, nie wiem - w takim stanie nie odczuwam głodu. Ósmy kilometr najwolniejszy ze wszystkich - cztery-zero-sześć. Tłumaczę to sobie podbiegiem i wiatrem i postanawiam przyspieszyć. Jest ciężko ale się udaje. Na kilometr przed metą stoper pokazuje czas w okolicach 36:40. Uda się złamać barierę, która jeszcze kilka lat temu wydawała mi się innym światem? Nie pozostaje nic innego jak spróbować. Daję z siebie wszystko. Na ostatnich metrach Gremlin pokazuje tempo chwilowe 3:00/km. Kenijczycy potrafią szybciej przez ponad dwie godziny, ale dla mnie jest to w tej chwili wszystko co jestem w stanie wycisnąć z doczesnej powłoki. Mijam metę, zatrzymuję stoper, kontroluję czas - 0:40:16 (oficjalny czas netto 0:40:18).
![]() |
Źródło: endomondo.com |
Po biegu wariackich papierów ciąg dalszy. Bo jak nazwać obiad na siedemnaście osób, w tym szóstkę dzieci?
Jest w Maniackiej coś niezwykłego, co daje biegaczowi jakiegoś niewiarygodnego spręża. Tutaj życiówki są jak zestaw obowiązkowy "Kawa i wuzetka" ;)
OdpowiedzUsuńBrawo! Takiego biegu można tylko pozazdrościć! :) A czy można gdzieś zobaczyć owy kombinezon? :))
OdpowiedzUsuńNa wariackich papierach był oczywiście o biurze detektywistycznym z Brucem Willisem i jakąś modelką w rolach głównych, takich rzeczy nie można zapominać ;) Gratki za wynik - moim zdaniem na Maniackiej jest dość trudno - przy lepszej trasie i pogodzie zejście poniżej 40 minut by się udało. Czego życzę jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńI tak jest pięknie :) Gratuluję świetnego startu i dwóch życiówek za jednym razem.
OdpowiedzUsuńJa póki co mogę (jeszcze) pomarzyć o takim wyniku.
Przed kolejnym startem na 10 km będziesz nocami śnił o tych 19 sekundach
Brawo Bartek! gratuluję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGratuluje wyniku i cieszę się, że Ci się podobało pomimo, że w tym roku byłem na biegu jako kibic, a nie organizator.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=rVmHSgUBz1k
PS. Coraz bardziej podziwiam trenujących rodziców.
Pozdrawiam ;-)
@Joseph, Maniacka to jak do tej pory jedyny bieg, który niezmiennie od sześciu lat figuruje w moim kalendarzu startowym :-)
OdpowiedzUsuń@Karolina, oczywiście, że można. Jakby poszukać to w kilku miejscach. Ot tutaj na przykład: http://www.przebiecmaraton.pl/2013/11/mamy-niepodlega.html
@Leszek, zapraszam za rok do Poznania. Przekonasz się, że wcale tak trudno nie jest ;-)
@Marcin, nie marz. Planuj :-) Jestem przekonany, że i w Twoim przypadku to tylko kwestia czasu. Oczywiście wypełnionego treningami :-)
@Tete, dzięki :-)
@Wojtek, prawda, że się postrzeganie świata zmienia przez tego małego człowieka? ;-)