27 grudnia 2012

Trzeci dzień świąt

O nie, nie - tak dobrze to ja akurat nie mam. Dziś rano grzecznie stawiłem się w miejscu pracy. Ale jeśli ktoś (a niejeden zapewne) sprawił sobie dziś dzień urlopu, może świętować dalej. No właśnie, tak się złożyło, że te dwa najważniejsze w naszej tradycji święta, mają po dwa dni. A gdyby tak miały trzy (jeśli wliczyć by Wigilię, to mają, ale wtedy nie dojdę do tezy, do której dojść zamierzam)? Dziś mielibyśmy ten trzeci i byłbym jeszcze bardziej uprawomocniony by wrócić do tzw. magii liczby trzy. Będzie bowiem o triatlonie i okolicach, czyli o tym co mi na ostatnich kilku treningach nagadał mój imiennik występując w roli lektora audiobooka Trzy mądre małpy, autorstwa Łukasza Grassa. Sam autor, nawiasem, też mi trochę nagadał, bowiem Słowo od autora czyta osobiście.

Łukasz Grass, czyli autor (źródło: onet.sport)
O samej pozycji rozpisywał się nie będę, bo zapewne naczytaliście się już dość przy okazji premiery samej książki. Ale żeby nie stanęło, iż nie napisałem nic, pozwolę sobie powtórzyć za Audiobiblioteką Sportowca, iż wbrew pozorom audiobook "Trzy mądre małpy" nie jest dedykowany wyłącznie sportowcom czy porusza tylko taką tematykę. Książka Łukasza Grassa to nie sucha opowiastka czy poradnik o tym jak zacząć trenować i przechodzić na kolejne poziomy. Jest to przede wszystkim audiobook inspirujący, motywujący do działania i skłaniający do zmian... do wstania z kanapy i rozpoczęcia aktywności. To osobista historia człowieka, który postanawia coś zmienić w swoim życiu. Można stwierdzić, że jest to właśnie książka do osób, które ze sportem mają niewiele lub nic wspólnego. A czy się z powyższą opinią zgadzam? Mam nadzieję, że za chwil kilka przekonasz się Drogi Czytelniku sam.

Przede wszystkim muszę zauważyć, iże te 285 minut słuchania minęło mi niesamowicie szybko, tak jak same treningi, którym towarzyszyło. Mało tego, żal było kończyć. Treningi. Audiobooka zresztą też. Mówiąc krótko, wciąga. Choć momentami to wcale nie łatwa lektura, szczególnie gdy rozważania autora schodzą na tematy polityki i dziennikarstwa neewsowego. Wciąga tak bardzo zapewne dlatego, że książka jest bardzo osobista. Choć dotyczy momentami tematów powszechnie znanych i nie schodzących z pierwszych stron prasy (zwłaszcza tej brukowej), zawsze widzi się sprawę oczami autora (mała dygresja: ciekawa sprawa - słuchając, widzi się).
Trudno mi stwierdzić na ile miało na to wpływ to, że z Łukaszem Grassem łączy mnie zamiłowanie do amatorskiego uprawiania sportu, lecz chwilami miałem wręcz wrażenie, że słucham swojej historii. Nietrudno się domyślić, że w głównej mierze chodzi tu o relację z niepodzielającą mojej (naszej) pasji lepszą połową. Z jednej strony, chciałem namówić żonę, by i ona wysłuchała co pan Łukasz ma do powiedzenia. Z drugiej pozwoliło mi to dojrzeć aspekty tegoż zagadnienia, o których nie zdawałem sobie dotychczas sprawy. Pocieszające jest też to, że autor jest na tej konkretnej ścieżce zaszedł zdecydowanie dalej niż ja. Czuję się zatem pocieszony...

Lektor, Autor i jeszcze Dwóch Znanych (źródło: onet.sport)
Raz jeszcze podkreślę, że na to jak spoglądam na przemyślenia Łukasz Grassa, w dużej mierze rzutuje fakt, iż sam jestem sportowcem amatorem. Jak odbiorą audiobooka (względnie książkę) osoby nie uprawiające regularnej aktywności fizycznej, stwierdzić mi jest trudno. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, iż pozycję można by śmiało zakwalifikować do tzw. literatury sukcesu. Wzięcie sobie do serca jego treści może naprawdę pomóc stać się lepszym, nie tylko sportowcem, ale także mężem, pracownikiem - po prostu człowiekiem. Pozwolę sobie wręcz stwierdzić, iż Łukaszowi Grassowi udało się odpowiedzieć na pytanie, na które odpowiedzi nie potrafił znaleźć Prezes Rady Ministrów. Na pytanie Jak żyć?

Trzeba jednak włożyć łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Z jednym się z autorem książki zgodzić nie mogę. No może nie do końca nie zgodzić - uważam po prostu, że pan Łukasz jedną z podstawowych tez swoich rozważań najnormalniej w świecie spłaszcza. Powołuje się on na starożytną maksymę dla ciała gimnastyka, dla duszy muzyka, pisząc, iż człowiek winien rozwijać dwa wymiary swojego jestestwa, nie faworyzując jednego kosztem drugiego, cielesny i umysłowy. Zgadzam się, lecz nie do końca. Moim skromnym zdaniem człowiek ma nie dwa, lecz co najmniej trzy (przypomnę, że - o ironio - trzy znajduje się w tytule) wymiary. Oprócz ciała i umysłu posiada również duszę (wielu uważa, iż umysł i duch to jedno, lecz ja się z tym nie zgadzam). O ile np. w pracy zawodowej możemy być jednowymiarowi  - możemy bowiem pracować fizycznie, umysłowo lub właśnie jako osoba duchowna - o tyle patrząc na siebie holistycznie musimy dbać o rozwój na wszystkich trzech płaszczyznach, tych dwóch wymienionych przez Łukasza Grassa, fizycznej i umysłowej, ale również tej trzeciej (bez względu na wyznawany światopogląd czy religię), czyli duchowej.

Ale wracając do samego audiobooka (względnie książki), mam nieśmiałą nadzieję, że o ile nie mieliście jeszcze okazji słuchać (czy też czytać), udało mi się Was choć trochę zainteresować. Moim zdaniem sięgnąć po tą pozycję naprawdę warto. Udało?

23 grudnia 2012

Co każdy biegacz wiedzieć powinien

Na początku muszę podkreślić rzecz jedną. Nie mam ambicji trenerskich. Nie planuję też uczynić z tego bloga poradnika dla początkujących biegaczy. Traktuję go jak na bloga przystało, który jest z założenia prywatny, czyli w tym wypadku ma poruszać kwestie mojego biegania. Względnie kwestii, które mnie w samym bieganiu (i tzw. okolicach) interesują, poruszają, i tym podobne, i tak dalej. Z drugiej strony będzie (i czasem nawet bywa) jest mi niezmiernie miło, gdy mniej doświadczeni ode mnie biegacze znajdą tu coś, co pomoże stawiać im kolejne kroki na biegowych ścieżkach.
A jednak, co zapewne jest pochodną rosnącej mody na bieganie, wielu moich znajomych (a czasem nawet znajomych znajomych) zaczynających biegać prosi mnie o porady, czasem nawet daleko idące. Przy tej okazji mogę też spojrzeć z pewnej perspektywy na swoje początki biegania. I gdyby ktoś zapytałby mnie dzisiaj, co bym zmienił w tym co wówczas robiłem, odpowiedziałbym zapewne, że nie ograniczałbym się do samego biegania. A tak musiałem do tego dorosnąć.

Przez ostatnie kilka dni miałem okazję pogłowić się nieco jakie ćwiczenia polecić komuś, kto właśnie zaczyna biegać. Na całkiem ciekawy zestaw natknąłem się w niemieckojęzycznej książkach dra Matthiasa Marquardta. A że i tak przetłumaczyłem je na nasz język ojczysty, pomyślałem sobie, że warto by podzielić się tym i tutaj. Jest to zestaw ćwiczeń uzupełniających dla biegaczy, składający się z pięciu zestawów - na razie opracowałem trzy z nich, stabilizację, koordynację oraz rozciąganie. A zatem, jak pisuje pewien znany poznański bloger, indżoj.

Stabilizacja

Czworonóg
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*
Uklęknij na czworakach i wciągnij brzuch. Wyciągnij prawą rekę i lewą nogę w taki sposób, aby były równoległe do podłoża. Uważaj, aby nie przechylać przy tym pleców. Wzrok skieruj na podłoże – nie odginaj odcinka szyjnego kręgosłupa do góry. Utrzymaj tą pozycję. Nie zapominaj, aby utrzymywać napięcie mięśni brzucha. To ćwiczenie wzmacnia twoje plecy.

3 x 20-40 s na stronę

Abduktor
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*
Połóż się na prawym boku, najlepiej na macie do ćwiczeń, i ugnij prawą nogę tak, aby w stawie kolanowym i skokowym utworzyć kat prosty. Plecy powinny być prostopadłe do podłoża. Napnij mięśnie brzucha. Prawą ręką możesz podeprzeć głowę. Przyciągnij stopę i unieś lewą nogę tak, aby utworzyła kat ok. 45° z podłożem, nie przechylając przy tym pleców. Opuść powoli nogę do pozycji wyjściowej, ale tak aby nie dotykać podłoża.

3 x 10-20 powtórzeń na stronę

Sit-up
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*
Połóż się na plecach, najlepiej na macie do ćwiczeń. Oprzyj pięty na podłożu uginając kolana pod katem prostym. Palce stóp przyciągnij do kolan. Odcinek lędźwiowy kręgosłupa dociśnij do podłoża, ramiona trzymaj równolegle do podłoża. Podnieś górną część tułowia i przesuń ramiona w kierunku stóp. Powróć powoli do pozycji wyjściowej, nie rozluźniając napięcia mięśni brzucha.

3 x 15-25 powtórzeń

Koordynacja

Stanie na jednej nodze
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*
Balansuj stojąc na jednej nodze na trenerze równowagi uginając lekko nogę w kolanie – w ten sposób obciążenie zostanie przeniesione na twoje mięśnie. Utrzymaj tą pozycję. Chwianie się jest dozwolone – mięśnie muszą się wzajemne dostroić a twoje nogi wzmocnić. To ćwiczenie będzie procentować przy każdym twoim kroku w biegu. Jeśli chcesz zwiększyć poziom trudności, zamknij jedno oko. Ewentualnie przenieś ciężar ciała tylko na palce.

3 x 30-90 sekund na stronę

Półprzysiad
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*

Stań obiema stopami na trenerze równowagi i ugnij nogi w kolanach opuszczając przy tym pośladki. Kolana ugnij nie bardziej niż do kąta prostego. Twój tułów przemieści się do przodu lecz plecy muszą pozostać proste. Wciągnij przy tym brzuch. Zwróć uwagę aby nie wychylać kolan bardziej niż za linię palców. Powróć powoli do pozycji wyjściowej.

3 x 10-15 przysiadów

Stanie na palcach i piętach
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*
Stań obiema stopami na trenerze równowagi i ugnij lekko nogi w kolanach. Wespnij się na palcach. Opuść powrotem pięty i przenieś na nie ciężar ciała, unosząc przy tym palce. I z powrotem na alce. Dziecinnie proste? Zamknij zatem oczy lub wyciągnij ramiona. Ciesz się na silne stopy: zyskają one dzięki temu na sprężystości!

3 x 10-15 uniesień palców i pięt

Rozciąganie

Mięśnie łydek
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*
Mięśnie goleni (lewa fotografia)
Oprzyj się rękoma o ścianę. Zrób średniej długości wykrok i ugnij oba kolana. Przenieś ciężar ciała na tylną nogę i opuść tułów jak najniżej.
Mięsień dwugłowe uda (prawa fotografia)
Zwiększ wykrok i wyprostuj tylną nogę w kolanie. Przenoś ciężar ciała na przednią nogę do momentu, aż poczujesz napięcie łydki w tylnej.

Za każdym razem po 20 sekund na stronę

Biodra
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*

Uklęknij jak rycerz. Możesz lekko wypchnąć kolano. Ustaw udo przedniej stopy w taki sposób, aby noga tworzyła w kolanie kąt prosty. Wyprostuj tułów i przesuwaj biodra do przodu do momentu aż poczujesz napięcie w pachwinach. Uwaga: prawidłowy kat w stawie kolanowym nie może być mniejszy niż 90°, w przeciwnym razie nacisk na rzepkę będzie za duży!

20 sekund na stronę

Uda
Foto: Südwest Verlag/Michael Holz*
Połóż się na boku i ugnij dolną nogę tak, aby w stawie kolanowym i skokowym utworzyć kat prosty. Napnij mięśnie brzucha i chwyć górną dłonią za staw skokowy górnej nogi. Przyciągnij stopę do pośladków. Podczas całego ćwiczenia otrzymuj nogę równolegle do podłoża – nie pochylaj pleców!

20 sekund na stronę


PS. Nie zapomnijcie napisać, co o tym zestawie myślicie.

*Źródło: Dr. med. Matthias Marquardt, Halbmarathon und Marathon, Südwest Verlag 2010

18 grudnia 2012

Dlaczego nie wystartuję w Orlen Warsaw Maraton?

Na tzw. tapetę wpadł nam naprawdę gorący temat, więc chyba odsunę o dzień lub dwa publikacje postów jakie przygotowywałem...

O tym maratonie mówiło się w tzw. światku biegaczy już od jakiegoś czasu. Jak to ładnie ujęła Ava, krążył nad nami orła cień, składający się głównie z ploteczek, domysłów i nie do końca potwierdzonych informacji. Wczoraj jednak potwierdzono oficjalnie - Orlen Warsaw Marathon wystartuje po raz pierwszy 21 kwietnia 2013 r. I dopiero się zaczęło... Ostatnia tak burzliwa dyskusja na temat organizacji biegu maratońskiego jaka zapadła mi w pamięć to ta, która rozgorzała po fiasku organizacyjnym maratonu w Łodzi w 2009 roku, organizowanym przez równie dużą firmę. Może właśnie to jest jedną z przyczyn pojawiających się kontrowersji. Inną może być to, że od początku mówi się o konflikcie między gigantem naftowym a fundacją Maraton Warszawski - rzekomo Orlen zgłosił się do fundacji z chęcią nie tylko zostania sponsorem tytularnym, ale i... organizacji całej imprezy po swojemu, na co (czemu nie trudno się dziwić) fundacja się nie zgodziła.
Przyczyny burzliwej wymiany zdań, jakiej jesteśmy świadkami można by mnożyć. Ale nie taki cel mi przyświeca. Chciałbym raczej spróbować spojrzeć na to wszystko choć odrobinę na chłodno.

Przyznam się szczerze, ze od początku miałem odczucia, które określiłbym jako ambiwalentne. Jakoś nie przemawiała do mnie idea dwóch maratonów w jednym mieście. Zastanawiałem się czemu nie Płock. Ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w opinii, którą można by skwitować stwierdzeniem Kto bogatemu zabroni? Czy też, jak mawiają inni, Żyjemy w wolnym kraju. Skoro włodarze Orlenu mają fantazję wydać całkiem sporo pieniędzy na organizację imprezy biegowej z rozmachem w największym mieście w Polsce, czemu nie? Czy to zaszkodzi maratonowi odbywającemu się w tym samym mieście jesienią? Nie sądzę. A jeśli nawet, to w niewielkim stopniu. A jeśli znowu, za rok czy pięć, firma zmieni zdanie i zrezygnuje z organizacji? Polskie bieganie raczej się przez to nie załamie.
Nieco przewrotnie zapytałem wczoraj na facebooku, czy OWM nie odbędzie się kosztem maratonu w Dębnie, w którym od zawsze odbywały się mistrzostwa kraju na królewskim dystansie. Jak widać to od zawsze skończyło się w roku bieżącym i szczerze mówiąc (pisząc) nie uważam, aby owo od zawsze miało być kluczowym argumentem. Wydaje mi się po prostu, że Dębno było dobrym miejscem na wyłanianie Mistrza Polski w czasach, gdy startowali jedynie tzw. licencjonowani zawodnicy, a wynikami mało kto się interesował. Obecnie, gdy relacje na żywo można już obejrzeć nie tylko w internecie ale i w telewizji, lepiej chyba by ta rywalizacja odbywał się w ramach dużej imprezy, która przyciągnie rzesze kibiców również na trasę biegu (a dokładnie na jej obrzeża). Dzięki tej zmianie jest też szansa, a nawet pewność, że w przyszłym roku mistrzem Polski w maratonie zostanie najszybszy (przynajmniej tego dnia) polski maratończyk (chyba nie muszę dodawać, kto jest murowanym faworytem).
Ale co ostatecznie z tego całego zamieszania wyniknie - czas pokaże...

Na koniec pora odpowiedziec na tytułowe pytanie. Powody są dwa i żaden z nich nie jest związany z emocjami, jakie mogłaby budzić we mnie ta impreza. Po pierwsze, tydzień wcześniej planuję pobiec w Maratonie Łódzkim, a ten bieg ma dla mnie znaczenie nie tylko sportowe ale i sentymentalne. Po drugie, 21 kwietnia stawię się w Warszawie, ale by pobiec w sztafecie maratońskiej z Blogaczami, którzy tego dnia nie będą akurat startować na pełnym dystansie, kibicując jednocześnie (niestety tylko zdalnie, z Kępy Potockiej) tym drugim.

14 grudnia 2012

Nihil novi sub sole

Postanowiłem wrócić do korzeni. Zacząłem pisać tego bloga jako swoisty dziennik treningowy. To, że dziś nawet ja nie mam zbyt wielkiej ochoty czytać tych pierwotnych wpisów, to już ina sprawa... W późniejszym okresie coś, co niektórzy nazywają raportami tygodniowymi, w różnej formie pojawiało się na łamach niniejszego bloga. Później tego zaprzestałem - sam nie wiem dlaczego. Ale skoro to jest blog o bieganiu, a blog z samego założenia jest osobisty, dlaczego mam nie pisać o swoim bieganiu.
Nadrobić kilkumiesięcznych zaległości już nie nadrobię, ale dlaczego nie miałbym napisać po prostu co robiłem w zeszłym tygodniu? Więc tak właśnie zrobię.

Miniony tydzień był pierwszym tygodniem okresu, który w moim rocznym planie treningowym oznaczony jest jako Baza II. Moim zadaniem w tym okresie jest rozwijanie trzech zdolności podstawowych, czyli wytrzymałości, siły oraz techniki szybkości. Jako tzw. zdolność drugorzędna w planie zaznaczona jest wytrzymałość siłowa.
Wytrzymałość wyjątkowo rozwijałem na jednym tylko treningu w tygodniu (w minionych udawało mi się pojeździć na rowerze lub popływać). Tym treningiem było długie wybieganie w niedzielny poranek - dwie godziny dwadzieścia minut, z czego dwie godziny w drugiej strefie (z założenia w jej dolnej połowie) oraz po dziesięć minut rozgrzewki i schłodzenia.
Siła to trening typowo siłowy, czyli wyginanie ciała w piwnicy - z ciężarami lub bez. Pewnie napiszę o tym bardziej szczegółowo w innym poście, ale katuję się ostatnio zestawami treningowymi, jakie znalazłem na stronie miCoach.com. Inną kwestią, że wydarzenia z życia rodzinnego sprawiły, że w minionym tygodniu udało mi się wykonać tylko jeden taki trening, w poniedziałkowy wieczór.
Z techniką szybkości miałem największy problem na samym początku. Zastanawiałem się długo jaki rodzaj ćwiczeń wybrać. Ostatecznie zdecydowałem się na rytmy w określonym przedziale kadencji (mogę sobie na to pozwolić dzięki czujnikowi kadencji). Tym razem (tak konkretnie to w piątek) było to 8 x 400 m, z przerwą w truchcie po 200 m każda, z kadencją minimum 90 rpm. Do tego dwadzieścia minut rozgrzewki i dziesięć schłodzenia, rzecz jasna w pierwszej strefie.
I jeszcze wytrzymałość siłowa - w Bazie II są to rytmy w czwartej strefie (w Bazie I były w trzeciej). We wtorek było sześć razy po sześć minut i dziewięćdziesiąt sekund odpoczynku w truchcie. Całość okrasiło dziesięć minut rozgrzewki i pięć minut schłodzenia.

Na sam koniec garść liczb (a propos, jak na razie z trudami ale z powodzeniem udaje mi się realizować kolejne założenie czyli prowadzić zapiski w normalnym papierowym dzienniku treningowym). Przez siedem dni trenowałem sześć godzin i siedemnaście minut, z czego czterdzieści cztery minuty w swojej prywatnej siłowni. Przebiegłem 46,8 kilometra.
A tak gwoli ciekawostki napiszę, że od początku sezonu (od 22 października) pokonałem 191,6 km biegnąc przez dwadzieścia trzy godziny i czterdzieści dwie minuty (do czasu treningów biegowych wliczam rozgrzewkę w miejscu oraz rozciąganie), przez pięć godzin i czterdzieści pięć minut przejechałem na rowerze 138,3 km i pływałem dwadzieścia pięć minut by pokonać w ten sposób 650 m. I jeszcze ćwiczyłem siłę przez siedem godzin i sześć minut.

A jako że mamy piątek wieczorem pożyczę sobie tradycyjne pozdrowienie Hankiskakanki: Miłego weekendu!

7 grudnia 2012

Pięciu Wspaniałych

Zatytułowałem ten post tak jak to można wyczytać powyżej, gdyż tytuł Mikołaj, Elvis, Łukasz, Bartłomiej i Andrzej wydał mi się zwyczajnie za długi. A cóż wspólnego mają ze sobą wspomnieni gentlemani? To oczywiście się okaże ale dopiero w miarę czytania.

Postanowiłem być dzisiaj mało oryginalny i podłączyć się pod trend, który co roku powraca w portalach i czasopismach. Właśnie zawitał do nas Już od tygodnia gości u nas* miesiąc zwany grudniem, a zatem już za kilka dni wczoraj zawita zawitał do nas Mikołaj (tak, tak - są takie miejsca, które Mikołaj odwiedza w swoje święto), a za kilka tygodni z kolei pojawi się Gwiazdor (on roznosi w Wielkopolsce). A to oznaczać może tylko jedno - prezenty. Wracając zatem do trendu, który sam lubi powracać, przechodzę do tzw. klu. Postanowiłem stworzyć Subiektywną Listę Prezentów dla Bartka Biegacza, w skrócie SLPdBB. Listę, która zapewne listą pozostanie, bo najbliżsi (którzy zresztą raczej tu nie zaglądają), zgodnie z tradycją zresztą, obdarują mnie koszulą względnie kolejnym tomem Sagi Rodu Otori (żeby nie było - obu wymienionych prezentów wyczekuję przez okrągły rok). Ale stworzę ja i tak, ot dla własnej konsumpcjonistycznej przyjemności...

Źródło: www.septem.pl
Mniej niż 50 zł: Książka o bieganiu

Jak może być najprostszy, a zarazem najtańszy prezent dla biegacza, który przy okazji jest również bibliofilem? Książka o tematyce jak najbardziej tendencyjnej, rzecz jasna. Jedyny problem polega na tym, by trafić z tytułem, czyli wybrać taki, którego w biblioteczce wspomnianego biegacza (w tym wypadku mojej) jeszcze nie ma. Aktualnie na mojej To-Read-List najwyżej znajduje się Metoda Pose. Bieganie techniką dr. Romanova. Chodzi ostatnio za mną temat pracy nad krokiem biegowym. I choć czytałem już różne opinie na temat książki doktora Romanova (a może właśnie dlatego), chętnie wyrobiłbym sobie własną i sprawdził czy mam ochotę (i/lub powinienem) wprowadzić zawarte w niej sugestie w swoje własne biegowe życie.

Źródło: www.justelectronics.co.za
51 do 100 zł: Słuchawki do biegania

Jeśli już mowa o książkach i o bieganiu, połączyłem ostatnio jedno z drugim i polubiłem audiobuczyć na swoich treningach. Pomyślałem zatem, że miło by było wejść w posiadanie słuchawek, które zapewnią lepszy komfort niże te najprostsze, których używam obecnie. A komfort ten przejawiać by się mógł chociażby dobrym trzymaniem się ucha. Spotkałem się z opinią, że doskonale pod tym kątem sprawdza się model SHS4700 produkcji sponsora tytularnego półmaratonu w Pile. Dodatkowy jest taki, iż nie są to słuchawki douszne, dzięki czemu nie odcinają od świata zewnętrznego, co dla biegacza rzecz istotna (dotychczas radziłem sobie tak, że biegałem z jedną tylko słuchawką).

Źródło: www.compressport.pl
101 do 200 zł: Opaski kompresyjne

Kolejny punkt na liście zaliczyłbym do kategorii Fajnie byłoby mieć, ale przecież sam sobie tego nie kupię (macie też tak czasem?). Jedni chwalą sobie opaski (względnie skarpety czy inne części garderoby) uciskowe, inni twierdzą, że to jedynie placebo (warto jednak podkreślić, że placebo ma to do siebie, że często działa). Ile w tym faktycznego działania, ile wspomnianego efektu placebo, a ile... mody? Tego nie wiem. Faktem jest, że taki biegowy gadżet korci mnie, ale wciąż nie na tyle wystarczająco, by samemu się na ów zakup zdecydować. Niemniej nie obraziłbym się, gdyby ktoś postanowił mnie nim obdarować. Z drugiej strony producent gwarantuje satysfakcję lub zwrot pieniędzy (ciekawi mnie tylko czy w ogóle będą, a jeśli tak to w jaki sposób, próbować zweryfikować ów poziom deklarowanej satysfakcji), więc jeśli nikt jednak nie wpadnie na to, by właśnie przez taki zakup sprawić mi przyjemność, może spróbuję i sprawię ją sobie sam.

201 do 500 zł: Buty minimalistyczne

Źródło: www.inov-8.com
Inaczej rzecz ujmując, buty do biegania naturalnego. Jak już wspomniałem powyżej, coraz bardziej rozwija się we mnie chęć zwrócenia jeszcze baczniejszej uwagi na to jak biegam (w sensie: na technikę). Czy specjalistyczne buty są mi ku temu niezbędne? Zapewne nie bezwzględnie, ale pewnie mogły by być pomocne, więc trafiły na listę życzeń. Przy czym model na zdjęciu powyżej jest jedynie przykładem - nie mam tu jeszcze aż tak mocno sprecyzowanych preferencji - wciąż gryzę się z tematem.

Więcej niż 500 zł: Obóz biegowy

Co tu więcej dodać - tak przez tydzień zapomnieć (prawie) o pozabiegowym świecie...
Źródło: www.obozybiegowe.pl
No dobrze, było już o Mikołaju i o Elvisie (który pojawił się pod pseudonimem Gwiazdora), pora na pozostałą trójkę. Tak się w tym roku zdarzyło, iż Andrzej stanął pod znakiem prezentu i przyprowadził mi Łukasza do spółki z moim imiennikiem. Ten tajemniczy duet przez jakiś czas będzie mi towarzyszył na treningach, choć nadal będę biegał (raczej) sam. Bowiem andrzejkowy prezent to nie partnerzy treningowi w dosłownym tego słowa znaczeniu, lecz (i tu wracamy do punktu z listy życzeń z przedziału 50-100 zł), a pozycja otwierająca Audiobibliotekę Sportowca, czyli audiobook autorstwa Łukasza Grassa Trzy mądre małpy, czytany przez Bartłomiej Topę.
Audiobiblioteka Sportowca to całkiem ciekawa inicjatywa, nawołująca: Połączmy sport ze słuchaniem książek! Pierwsza pozycja odbiła się już szerokim echem w światku wszystkich trzech dyscyplin wchodzących w skład triathlonu i samego triathlonu również, gdy ukazała się jej drukowana wersja. Tak się jakoś (nieatrakcyjnie) złożyło, że książka nie trafiła jeszcze w moje ręce. Z tym większą ciekawością zabiorę ze sobą na trening audiobooka. Swoim wrażeniami na pewno też się w swoim czasie podzielę.

*PS.1 Ten wpis szykowałem na Andrzejki, względnie pierwszy grudnia. Niestety,ostatni dzień listopada i pierwszy grudnia tego roku zapisały się moim życiorysie wydarzeniami, które wszystko inne zepchnęły na plan dalszy. Stąd publikacja posta z niemal tygodniowym przesunięciem...
PS.2 Należy jednak nadmienić, iż również wczoraj (w Mikołajki) zawitał do mnie biegowy Święty - tym razem nasłany przez firmę spod znaku fajki. I przyniósł czapkę. Czapka wprawdzie nie za bardzo nada się do biegania - nie pasuje też do stroju w jakim chodzę do pracy. Ale przyda się na pewno przy uprawianiu innych sportów zimowych, w tym mojego ulubionego... odśnieżania chodnika.

1 grudnia 2012

Cykl życia i śmierci

Na koniec tygodnia planowałem napisać coś o bardzo radosnej tematyce. Prawie skończyłem. Ale post ten na dokończenie i publikacje będzie musiał kilka dni poczekać, bo muszę chcę napisać o czymś innym.

W czwartkowy wieczór czytałem starszej córce bajkę na dobranoc - Króla Lwa. Jest tam taki fragment, gdzie ojciec tłumaczy małemu Simbie czym jest cykl życia i śmierci - o tym, że potęga władcy wschodzi i zachodzi jak słońce. To takie mądre, pomyślałem. Następnego dnia dotarły do mnie dwie wiadomości z dwóch krańców tego cyklu (a może właśnie z tego samego?). Pierwsza dotyczyła, życia które właśnie się zaczyna (inaczej mówiąc ktoś spodziewa się dziecka). Druga nie była taka radosna - dotyczyła mojej babci, która w nocy z czwartku na piątek miała wylew.

Dziś nad ranem Babcia odeszła...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...