14 grudnia 2012

Nihil novi sub sole

Postanowiłem wrócić do korzeni. Zacząłem pisać tego bloga jako swoisty dziennik treningowy. To, że dziś nawet ja nie mam zbyt wielkiej ochoty czytać tych pierwotnych wpisów, to już ina sprawa... W późniejszym okresie coś, co niektórzy nazywają raportami tygodniowymi, w różnej formie pojawiało się na łamach niniejszego bloga. Później tego zaprzestałem - sam nie wiem dlaczego. Ale skoro to jest blog o bieganiu, a blog z samego założenia jest osobisty, dlaczego mam nie pisać o swoim bieganiu.
Nadrobić kilkumiesięcznych zaległości już nie nadrobię, ale dlaczego nie miałbym napisać po prostu co robiłem w zeszłym tygodniu? Więc tak właśnie zrobię.

Miniony tydzień był pierwszym tygodniem okresu, który w moim rocznym planie treningowym oznaczony jest jako Baza II. Moim zadaniem w tym okresie jest rozwijanie trzech zdolności podstawowych, czyli wytrzymałości, siły oraz techniki szybkości. Jako tzw. zdolność drugorzędna w planie zaznaczona jest wytrzymałość siłowa.
Wytrzymałość wyjątkowo rozwijałem na jednym tylko treningu w tygodniu (w minionych udawało mi się pojeździć na rowerze lub popływać). Tym treningiem było długie wybieganie w niedzielny poranek - dwie godziny dwadzieścia minut, z czego dwie godziny w drugiej strefie (z założenia w jej dolnej połowie) oraz po dziesięć minut rozgrzewki i schłodzenia.
Siła to trening typowo siłowy, czyli wyginanie ciała w piwnicy - z ciężarami lub bez. Pewnie napiszę o tym bardziej szczegółowo w innym poście, ale katuję się ostatnio zestawami treningowymi, jakie znalazłem na stronie miCoach.com. Inną kwestią, że wydarzenia z życia rodzinnego sprawiły, że w minionym tygodniu udało mi się wykonać tylko jeden taki trening, w poniedziałkowy wieczór.
Z techniką szybkości miałem największy problem na samym początku. Zastanawiałem się długo jaki rodzaj ćwiczeń wybrać. Ostatecznie zdecydowałem się na rytmy w określonym przedziale kadencji (mogę sobie na to pozwolić dzięki czujnikowi kadencji). Tym razem (tak konkretnie to w piątek) było to 8 x 400 m, z przerwą w truchcie po 200 m każda, z kadencją minimum 90 rpm. Do tego dwadzieścia minut rozgrzewki i dziesięć schłodzenia, rzecz jasna w pierwszej strefie.
I jeszcze wytrzymałość siłowa - w Bazie II są to rytmy w czwartej strefie (w Bazie I były w trzeciej). We wtorek było sześć razy po sześć minut i dziewięćdziesiąt sekund odpoczynku w truchcie. Całość okrasiło dziesięć minut rozgrzewki i pięć minut schłodzenia.

Na sam koniec garść liczb (a propos, jak na razie z trudami ale z powodzeniem udaje mi się realizować kolejne założenie czyli prowadzić zapiski w normalnym papierowym dzienniku treningowym). Przez siedem dni trenowałem sześć godzin i siedemnaście minut, z czego czterdzieści cztery minuty w swojej prywatnej siłowni. Przebiegłem 46,8 kilometra.
A tak gwoli ciekawostki napiszę, że od początku sezonu (od 22 października) pokonałem 191,6 km biegnąc przez dwadzieścia trzy godziny i czterdzieści dwie minuty (do czasu treningów biegowych wliczam rozgrzewkę w miejscu oraz rozciąganie), przez pięć godzin i czterdzieści pięć minut przejechałem na rowerze 138,3 km i pływałem dwadzieścia pięć minut by pokonać w ten sposób 650 m. I jeszcze ćwiczyłem siłę przez siedem godzin i sześć minut.

A jako że mamy piątek wieczorem pożyczę sobie tradycyjne pozdrowienie Hankiskakanki: Miłego weekendu!

1 komentarz:

  1. No właśnie - dlaczego nie pisać o swoim bieganiu? Bardzo lubię czytać cudze dzienniczki treningowe, bo bywają naprawdę inspirujące. Zazdroszczę Ci piwnicy, w której możesz się wyginać i trzymać sprzęt! Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...