27 października 2010

Świat w żółtym kolorze

Miałem ostatnio dylemat - napisać tu coś, czy pójść pobiegać? Zgadnijcie co wybrałem... Generalnie ostatnio wciąż na coś brakuje mi czasu - oto blaski i cienie bycia młodym rodzicem. Na szczęście bieganie jakoś daje się jeszcze upchnąć - czasem trzeba poczekać, aż Mała padnie, czasem trening przesunąć, ale jakoś idzie.

A ostatnio w moich treningach zrobiło się żółto. I mam tu na myśli nie tylko dominujący kolor liści w pobliskim Raszyńskim Parku czy też Marcelińskim Lasku. Sam przebieg treningów się "zażółcił". Tym, którzy nie wiedzą lub nie pamiętają, przypomnę, że obecnie testuję plan treningowy wygenerowany na stronie miCoach, w którym tzw. trzeci zakres (czyli wytrzymałość biegowa w trzecim zakresie wytrzymałości, w skrócie WB3) oznaczony jest właśnie kolorem żółtym. I właśnie ten kolor (który de facto jest moim ulubionym) stanowił sporą cześć planu na poszczególne dni. W piątek były cztery takie "kawałki", po pięć minut każdy i każdy poprzedzony pięcioma minutami w drugim zakresie (zielona strefa). Całość treningu (godzina bez pięciu minut) dopełniło pięć minut na początku i dziesięć na końcu w strefie niebieskiej (pierwszy zakres).
Kolor żółty "załapał" się także na niedzielne długie wybieganie. No właśnie - dotąd długie wybieganie oznaczało dla mnie długi (nazwa skądś się przecież wzięła) ale mało intensywny trening. A tu proszę - w sto dziesięć minut wpleciono pół godziny, w dwóch ratach po kwadransie, w żółtej strefie.
I tylko we wczorajszym, najbardziej typowym dla tego planu (trzy kwadranse - dwa w niebieskiej i jeden w zielonej strefie), treningu nic z żółci nie było. Za to, choć relatywnie krótkie, dłużyło mi się to wczorajsze bieganie jak nigdy dotąd...

Również wczoraj miałem spotkanie (służbowe) z (jak się okazało w jego trakcie) żoną maratończyka. W związku z powyższym wymieniliśmy kilka uwag - np. na temat tego, że ludzie pytają o miejsce zajęte w maratonie. A chyba nikt, poza szeroko rozumianą elitą, nie przywiązuje do tego większej wagi. Ja jednak mam wrażenie, że mnie częściej pytają na ile kilometrów był TEN maraton. A jakie są wasze doświadczenia - częściej pytają was o miejsce, na którym dobiegliście do mety, czy o dystans maratonu, który ukończyliście (lub zamierzacie ukończyć)? A może usłyszeliście jeszcze inne niekonwencjonalne pytania?

5 komentarzy:

  1. Ze strony nie-biegaczy zaliczyłam oczywiście oba warianty: i pytania o dystans, i o zajęte miejsce. Ktoś mnie kiedyś po jakimś biegu pytał, co się wygrywa, i był zszokowany, że mało tego, że nie ma fantów za udział, to jeszcze trzeba wpisowe zapłacić :)
    Moje ulubione pytanie z legend Fundacji MW padło kiedyś na spotkaniu w sprawie patronatu z przedstawicielami mediów i pewna osoba przy omawianiu składu elit zapytała mocno zdezorientowana "Ale jak to, to oni w ciągu jednego dnia te 42 km mają pokonać?" :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Najczęściej jestem pytana o dystans :) Na drugim miejscu "Czy wygrałaś"? :)))
    Midi, cudowne pytanie!

    OdpowiedzUsuń
  3. też spotkałem się z pytaniem: "a maraton to ile kilometrów?" Ale hit to był jak Gościu którego często spotykam na swojej trasie biegowej zapytał mnie: "ile pan najwięcej przebiegł?" Na to ja spytałem na treningu czy zawodach? No to On gdzie najwięcej? Więc mówię w Kaliszu 100 km. A On cedząc słowa: t a k s t o k i l o m e t r ó w !? W Jego oczach widziałem politowanie - Takie bajki to chłopie dzieciom :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezłe te pytania do maratończyków "A to w 1 dzień ten maraton...?" He,he. Ale trzeba przyznać że nawet dla mnie osoby biegającej zrobienie setki ciągiem wydaje się kosmosem. @Tete - w jakim tempie średnim się biegnie taką stówę?
    A co do dzieci to faktycznie nie ułatwiają twoich planów sportowych, ale podstawa to tolernacja współmażonka/i i życzliwa babcia, ktora się zajmie. Te 2 nieocenione skarby gwarantują Ci możliwość rozwijania swojej pasji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba najczęściej pytają się o dystans. Ale o miejsce też się zdarza. Najgorsze są 'maratony' Run Warsaw i 'maratony' Ecco. Tego ostatniego w ogóle bym zakazał ;-)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...