5 listopada 2010

Tu biec, or nat tu biec

Mam dylemat - z jednaj strony chcę już iść spać po dosyć męczącym dniu, z drugiej mam nieodpartą ochotę napisać tutaj coś więcej niż  te dwa zdania wczoraj... Zmuszę się, bo w obliczu rozpoczynającego się weekendu, muszę się odnieść do poprzedniego, czego przez trzy i pół dnia nie-weekendu nie udało mi się zrobić. Otóż stwierdziłem, że długie weekendy są do... niczego. Niepotrzebnie wybijają człowieka z rytmu, a czasem "po" poziom zmęczenia jest wyższy niż "przed". Spójrzmy na miniony trzydniowy weekend w aspekcie biegania: gdyby nie to, że wyszedłem w piątek wieczorem nie byłoby go w ogóle, bo (jak to w weekend) zabrakło czasu. No dobra, jakby było trochę więcej samozaparcia zapewne by się udało. Ale się nie udało i wyszło na to, że ostatni dłuższy trening przed półmaratonem, zamiast w niedziele, ostatecznie miał miejsce we wtorek. Summa summarum wyszło na to, że był to nie tylko ostatni dłuższy, ale ostatni trening w ogóle, o czym pisałem już wczoraj.

A jutro i pojutrze zamknięcie sezonu i pierwsza przymiarka do następnego, bo tak by trzeba potraktować jutrzejszy bieg GP Poznania, który będzie jednocześnie moim debiutem w koszulce Drużyny Szpiku. Ale esencją weekendu (wyjątkowo nie długiego) będzie oczywiście Półmaraton w Kościanie. Waham się tylko jaką strategię przyjąć - kusi mnie by spróbować dobiec na 1:45, ale jakiś głos wewnętrzny (anioł czy diabeł?) podpowiada, że nie jestem w szczytowej formie i można by nieco poluzować. I co tu robić - rzeczywiście potraktować ten start bardziej rekreacyjnie, czy jednak działać w myśl zasady "jak spaść, to z wysokiego konia"? A może przyjąć tzw. "złoty środek" pobiec np. na 1:50 i, o ile sił stanie, przyspieszyć pod koniec?

Tak czy inaczej, od poniedziałku urlop od biegania.

8 komentarzy:

  1. 1:50 to też ładny czas na tę porę roku - zobaczysz, jaka będzie pogoda, jaki będziesz miał nastrój itd. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki w takim razie za koncówkę sezonu.
    A na długo ten urlop od biegania? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dylematy, dylematy. Ja biegnę na 100% tylko nie wiem, co to znaczy. Tydzień szaleńczego studenckiego życia i nagle bum - Grand Prix na 5km, a dzień później półmaraton ;-)

    To do jutra :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymam kciuki za bieg!
    mam pytanie odnośnie drużyny szpiku: biegniesz w koszulce to znaczy, że zadeklarowałeś się jako potencjalny dawca? bardzo fajna inicjatywa, też się zastanawiam nad tym, chociaż - przyznaję szczerze - trochę się boję.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Ava, podobno przerwa po sezonie powinna trwać ok. 2 tygodni. Ja zrobię sobie wolne na trzy:)

    @Wojtek, zrobiłem jak poradziłeś i pobiegłem na 100% - życiówka jest. A gdy się spotkaliśmy w sobotę, rzeczywiście wyglądałeś jakbyś cały tydzień robił to co zwykli robić studenci... Nauka po nocach może dać w kość;)

    @Ironwoman, w bieganiu w koszulce Drużyny Szpiku chodzi przede wszystkim o promowanie idei - nie ma wymogu deklarowania się jako dawcy. Ale z drugiej strony nie ma się czego bać - ten zabieg jest całkowicie bezbolesny (robiony pod znieczuleniem, miejscowym i ile się nie mylę).

    OdpowiedzUsuń
  6. no niby tak, ale z drugiej strony chyba to osłabia organizm? pytam, bo kiedyś miałam pobieraną krew, wzięli mi 460 ml i potem się rozchorowałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że samo pobranie szpiku (ale na pewno nie pobranie próbki przy rejestracji dawcy, bo tam pobierają kilka kropel krwi z palca) może chwilowo osłabić organizm. Ale, jeśli by Cię wytypowali jako dawcę, to jest to trochę tak jak z maratonem - ból trwa tylko chwilę, satysfakcja (z tego, ze być może uratowało się czyjeś życie) pozostaje na zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie tak, dzięki za info :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...