20 czerwca 2010

Powrót zza ściany

Po niemal tygodniowej przerwie spowodowanej czymś, co w sumie nie wiadomo czy klasyfikować jako kontuzję, czy jako chorobę, wróciłem zza ściany bólu do życia, czyli do biegania. Pierwotnie zaplanowałem na dzisiaj basen - plany zrealizowałem: popływałem ok. pół godziny i "zrobiłem" 32 długości na krótkim basenie. Moje Dziewczyny w tym czasie pluskały się w sąsiednim brodziku a Mała zaliczyła dziś swoje pierwsze w życiu nurkowanie.

Zastanawiałem się jednak czy dzień przed basenem nie pozwolić sobie na w miarę delikatne rozbieganie. Uzależniałem to oczywiście od swojego samopoczucia. A ponieważ czułem się wczoraj całkiem dobrze, wyszedłem. I to nawet nie sam. Na początku towarzyszyła mi Małżonka na swoich nowiutkich łyżworolkach z różową wstążką - opuściła mnie jednak już w kilka minut po tym jak zakończyłem rozgrzewkę. Ja natomiast zastanawiałem się co biegać. Z jednej strony nie chciałem szarżować. Z drugiej jednak chciałem sprawdzić w jakiej formie jestem po przymusowej przerwie. A ponieważ jeszcze przed chorobą zaplanowałem na ten weekend testowanie swojej formy, postanowiłem wykonać ten najkrótszy czyli bieg na 800 metrów (około 800 metrów, bo tyle mniej więcej wynosi petla po której zwykle biegam w Parku Raszykim). Przed i po pobiegłem bardzo spokojnie (ok 6:15-6:20 min/km) dwukrotnie dłuższe odcinki z przerwami odpowiednio dwu- i trzyminutową. W sumie pokonałem zatem ok. 4 km. Ten najkrótszy odcinek pokonałem w czasie 2:44 min.

Po powrocie do domu sprawdziłem swój wynik w Tabeli Intensywności Trenigowych zemieszczonej w portalu Bieganie.pl i okazało się, że powinienem przygotowywać się do przebiegnięcia maratonu w tempie... 4:45! Określenie tej prognozy jako optymistyczną musiałbym uznać za eufemizm. Pozwoliłem sobie zatem wysunąć jedynie wniosek, że moja forma nie uległa drastycznie obniżona i przyjąć intensywość treningu na podstawie ostatnich startów na 5 oraz 10 km, w których uzyskałem wyniki netto odpowiednio 0:22:29 oraz 0:49:26. Jeśli oparłbym się na kalkulatorze również zamieszczonym w Bieganie.pl, powinieniem przygotowywać się do tempa 5:09/km (na podstawie wyniku z biegu na 5 km) lub 5:25/min (10 km). Z kolei gdybym skorzystał z kalkulatora McMillana byłoby to 5:12/km (5 km) lub też 5:30 (10 km). Biorąc pod uwagę, że pierwotnie planowałem przygotowywać się "jedynie" do złamania "czwórki", postanowiłem zachować się nieco asekuracyjnie i przyjąć "najsłabszą" prognozę czyli 5:30, która powinna pozwolić mi zmieścić się w czterech godzinach z ośmiominutowym zapasem. Ewentualna korekta tych założeń nastąpi po starcie na dystansie 15 km w ostatnim dniu lipca.

Na koniec zostawiłem informację z tzw. "innej beczki". Postanowiłem nadać Mojej Lepszej Połowie nową ksywę: od wczoraj jest to Moja-10-Osiowa-Żona (po cztery osie w każdej z łyżworolek i dwie osie w rowerze), w skrócie M10OŻ.

7 komentarzy:

  1. Dwa lata temu skorzystałem z kalkulatora na bieganie.pl, który obliczył mi... 3:01 w maratonie. Wielkie rozczarowanie i ból.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym kierowała się kalkulatorem z "Biegania", powinnam przebiec maraton w 3:36, przyjmując jako punkt odniesienia życiówkę z piątki ;) Podobnie optymistyczne są tabele Jacka Danielsa. Bardziej miarodajne jest odniesienie do wyniku z półmaratonu i na jego podstawie wychodzi mi 3:52. Jesienią będę próbowała osiągnąć właśnie tyle.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Hankaskakanka, kalkulator Danielsa rzeczywiście jest optymistyczny. Wg niego maraton powinienem przebiec w tempie 5:05/km (5 km) lub 5:22/km (10 km). I bardzo wyraźnie widać, że lepiej prognozować na podstawie wyników z dłuższych biegów. Po startach na 15 km i w połówce na pewno skoryguje swoje plany. Pytanie tylko w którą stronę...

    OdpowiedzUsuń
  4. z własnego przykładu wiem, że nawet na podstawie wyniku z połówki trudno prognozować czas ukończenia maratonu ;)przynajmniej na poczatku. Ale jak to mówią starzy "indianie" połówka to nie dwie dyszki, a maraton to nie dwie połówki :)pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, odnoszę wrażenie, że zostałem nie do końca dobrze zrozumiany. Ja jeszcze nie szacuję zakładanego wyniku w maratonie (chociaż czwórkę chciałbym rzecz jasna złamać), a jedynie intensywność treningów tempowych. Owoce tych treningów zweryfikuje królewski dystans.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie startowałeś w połówce? Ja ustawiłem swój cel na podstawie wyniku z półmaratonu. Gdybym ustawiał na podstawie życiówki na 10km powychodziłyby podobne bzdurki. Widzę, że celujemy w podobny wynik - złamanie 4:00:00 i to na tej samej imprezie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Mauser, startowałem w połówce, ale na tyle dawno, że nie chcę tego wyniku brać jako podstawę do ustalania tempa treningowego. Dla mnie ważne jest jaką formę mam w tej chwili, a nie jaką miałem trzy miesiące temu. Kolejny półmaraton zamierzam przebiec pod koniec sierpnia i ten wynik posłuży mi jako (prawie) ostateczna prognoza na maraton.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...