7 stycznia 2013

Nigdy nie mów zawsze

Parafrazując, czy też skracając wypowiedź Ani, noworocznymi postanowieniami piekło jest wybrukowane. Zaraz, zaraz - przecież ja żadnych postanowień noworocznych nie podejmowałem (jako, że się z Anią w tym temacie w pełnej rozciągłości zgadzam). Miałem za to dobre chęci, z których przez kolejne kilka tygodni nic nie wyszło. Ot wychodzi na to, że o zbyt wielu rzeczach mam ochotę pisać, a wciąż za mało czasu (złośliwi powiedzą, zbyt kiepską organizację) by pisać kilka razy w tygodniu.
No dobrze, spójrzmy zatem, co ja właściwie wyprawiałem przez ostatnie cztery tygodnie (od 10 grudnia do wczoraj, czyli 6 stycznia).

Te cztery tygodnie to przełom okresu pod kryptonimem Baza II oraz Baza III. Wciąż rozwijam w nich te same zdolności, co dotychczas: wytrzymałość, siłę, technikę szybkości oraz wytrzymałość siłową.
Wytrzymałość, czyli długie wybiegania w weekend (docelowo zamierzam biegać w sobotę, aby w niedzielę Lepsza Połowa mogła pójść na basen, ale różnie z tą docelowością bywa). Sukcesywnie wydłużam czas treningu o dziesięć minut tygodniowo. W drugim tygodniu BII było to 2:30 i 24,75 km, 2:40 i 27,95 km w drugim oraz 2:50 i 31,62 km w pierwszym tygodniu BIII, czyli wczorajszego poranka. Wczoraj też po raz pierwszy starałem się utrzymywać tętno w górnej połowie strefy drugiej (wcześniej w połowie dolnej).
Siła to wciąż siłownia, ale to też moja największa porażka w opisywanym okresie. Przez dwadzieścia osiem dni jedynie dwa treningi. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Jeśli zaś chodzi o technikę szybkości, postanowiłem zmodyfikować jednostkę ze znanego mi całkiem dobrze programu FIRST. Konkretnie interwały o różnych długościach. Z tym, że biegam je nie wg tempa a wg kadencji. I tak było to kolejno 3 x 1600 m w przedziale 85-95 (1' przerwy w truchcie), 4 x 800 m po 90-95 (2' przerwy) i najciekawszy trening z zeszłego tygodnia - 1200 m oraz 1000 m po 85-90, 800 oraz 600 m po 90-95, a na koniec 400 oraz 200 m po 95-100 (za każdym razem 200 m odpoczynku w truchcie). Od razu zaznaczę, że w przypadku tego ostatniego treningu przesadziłem z założeniami. Kadencję powyżej 90 udawało się jeszcze utrzymać. Ale powyżej 95 to już udało mi się jedynie na najkrótszym, dwustumetrowym odcinku, i to jedynie przez chwilę.
Wytrzymałość siłowa to, jak już pisałem ostatnio, rytmy w czwartej strefie tętna, które z okresie Bazy III zaczynają przechodzić do strefy 5a. I znowu kolejno: 4 x 9 min (2:15 odpoczynku) i 3 x 12 min (3 min odpoczynku w truchcie). W pierwszym tygodniu było to z kolei 6 x 6 min (90 s odpoczynku), przy czym pierwsze cztery minuty interwału pracy starałem się trzymać w strefie czwartej, a kolejne dwie we wspomnianej strefie 5a).

Oddzielnego opisu wymaga tzw. tydzień odpoczynku i regeneracji (OiR). W planie była godzina wytrzymałości (czterdzieści minut w strefie drugiej plus rozgrzewka i schłodzenie), długi (1,5 h) bieg z szybkim finiszem (FFLR, czyli Fast Finish Long Run) oraz test (dokładnie test Conconiego na bieżni mechanicznej). Niestety, tydzień stanął pod znakiem wariujących odczytów pulsometru (ale to temat na oddzielny post). Z długiego biegu wyszedł tzw. bieg na czuja, a podczas testu udało mi się ustalić, że następnym razem powinienem zaczynać od żwawszego tempa niż 6,6 km/h (bo trudno uwierzyć, że po przekroczeniu progu wentylacyjnego tętno nagle spada do 138).

Na sam koniec jeszcze nieco popiołu na własną głowę. Nie wiem jak do tego doszło, ale przez ostatnie cztery tygodnie ani razu nie wsiadłem na rower, ani nie wskoczyłem do basenu. Porażka. Dobrze, że chociaż żadna z tzw. jednostek biegowych nie przepadła (tu, pomijając wariacje pulsometru, sukces pełen).

Nic to, zaczynam nowy tydzień z nadzieją na więcej motywacji do treningów i ich w miarę bieżącego relacjonowania. Czyli mówiąc bez ogródek, idę poćwiczyć!

4 komentarze:

  1. Widzę że mamy podobne problemy - u mnie też ćwiczenia siłowe leżą a pulsometr też mi wariuje (stawiam na baterię bo podaje dużo za niskie tętno a mam go już trochę). Nie wiedziałem że można interwały na kadencję robić, wolę na tempo. Powodzenia - zostało nam tylko 14 tygodni!

    OdpowiedzUsuń
  2. @Leszek, moim celem jest poprawa techniki, m.in. w taki sposób aby przyspieszać nie wydłużając krok, a zwiększając kadencję właśnie. Przyznasz, że bieganie w tym celu wg tempa byłoby z dużą dozą prawdopodobieństwa mało efektywne.
    A żeby Cię zmobilizować dodam, że "zaliczyłem"dziś trzy kwadranse siły ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja lubię postanowienia noworoczne, zwłaszcza odkąd dowiedziałam się, że są one naturalnie wpisane w nasze człowieczeństwo jako archetyp stwarzania świata :) Co nie zmienia faktu, że w tym roku nie zrobiłam jeszcze żadnego postanowienia (choć, gdyby się głębiej zastanowić, postanowiłam sobie, że nauczę się piec chleb na zakwasie :)). Jeśli chodzi o wpasowywanie innych niż biegowe treningów i nadążanie ze wszystkim - kiedyś trzeba mieć czas na coś innego niż sport, nawet na posiedzenie na kanapie i pogapienie się w jakiś punkt na ścianie. Nie zawalasz treningów biegowych, 2 treningi siłowe to jednak nie 0, nie ma co się katować, że jeszcze nie zdążasz z basenem i rowerem. Trzymaj się i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. każda okazja jest dobra do postanowień, bo nowe postanowienia to nowe cele i wyzwania;)pozdrówka

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...