13 maja 2010

Z Grand Prix Poznania w tle

Wczoraj odbył się piąty, a trzeci z moim skromnym udziałem, bieg cyklu I Grand Prix Poznania w biegach przełajowych. Tym razem nie udało mi się poprawić życiówki (tutaj należy podkreślić, że pierwszy raz w tym roku nie ustanowiłem ani nie poprawiłem rekordu życiowego), chociaż do końca pewien być tego nie mogę. A to dlatego, że tak się zagadałem przed startem z "sąsiadem", że się zupełnie rozproszyłem, przespałem start - nie tylko ruszyłem z opóźnieniem ale też nie uruchomiłem od razu stopera. Z kolei na finiszu biegłem ile fabryka dała i nawet mi w głowie nie był stoper - zatrzymałem go ładnych kilkadziesiąt sekund po przekroczeniu mety. Tak więc czasu netto nie potrafię określić nawet w przybliżeniu, no chyba, że za przybliżenie uznać czas brutto (a tylko taki jest podawany przez organizatorów), który wyniósł 23:11, czyli o 12 sekund gorszy od czasu w poprzednim biegu.
Jednakże zgodnie z założeniem starałem się biec tak, by rozpędzić nie tyle siebie, co swoje serce na tzw "maksa" (chociaż to chyba mocno jedno z drugim w parze idzie). Zakładając, że mi się udało (a na ostatnim kilometrze biegło mi się tak, że gdybym rozpędził się jeszcze bardziej, to chyba bym stanął jeszcze przed metą - a z drugiej strony na mecie nie czułem się znowu jakoś ekstremalnie wykończony), wbrew swoim własnym oczekiwaniom, okazałem się bardzo "statystyczny" - pulsometr zanotował tętno maksymalne całkowicie zgodne z uprzednio wyliczonym: 191. Podstawiając tą wartość, jak również czas netto z poprzedniego (najszybszego) startu na dystansie 5 km, do kalkulatora na stronie Bieganie.pl, zestawienie moich intensywności treningowych przestawiać się będzie w sposób następujący:

Wczorajszy dzień naprawdę stał pod znakiem biegów przełajowych. Bo właśnie wczoraj przed południem, za sprawą Ewy z portalu eTramki.pl, dotarły do mnie buty terenowe Ravenous Trail, firmy Columbia. Od razu przypadły one (a właściwie ich opakowanie) do gustu naszemu kotu...
Ale komfort wylegiwania się na pudełku stanowi chyba sprawę drugorzędną, w stosunku do tego co potrafią i do czego służą same buty.


Dla tych, którzy nie do końca nadążają za "żywą" angielszczyzną (do których niestety zaliczam się i ja) pomocnym mogą się okazać informacje od producenta dostępne również w polskojęzycznej części Internetu:
Buty terenowe Ravenous charakteryzuje nowy system podparcia pięty wykonany w technologii 3D Techlite, zapewniający pełne dopasowanie i stabilność stopy nawet w trudnym terenie. Wygodę gwarantuje profilowane podbicie buta z wykorzystaniem technologii Techlite. Doskonała przyczepność to z kolei zasługa podeszwy zewnętrznej wykonanej z dwuskładnikowej gumy, wykorzystującej technologię Omni-Grip. Profilowana wkładka wewnętrzna Contour Comfort zapewnia idealną amortyzację pięty, wsparcie łuku stopy oraz zapobiega tworzeniu się brzydkich zapachów . Wszywany język zabezpiecza przed wpadającymi do buta kamykami.
Buty dotarły do mnie w dniu, w którym miałem wystartować w biegu przełajowym, nie zamierzałem jednak ich jeszcze na ten bieg zakładać (jak każdy zdrowo myślący biegacz, nie zakładam na zawody nowych butów). Jednakże pech (a może szczęście, albo jeszcze lepiej - przeznaczenie) sprawił, że w ferworze walki, pakując się, wrzuciłem do torby nie te buty co trzeba i gdy się zorientowałem, miałem alternatywę biec w "nówkach", boso lub zrezygnować ze startu. Pobiegłem zatem w "terenówkach" godząc się z góry z niedogodnościami, jakie mnie w związku z tym spotkają (całe szczęście czekało na mnie "tylko" 5 km). Co się jednak okazało, największą niedogodnością okazało się rozwiązane sznurowadło na drugim kilometrze i kilka sekund, które straciłem na jego ponowne zawiązanie - obyło się bez otarć i tym podobnych mankamentów. Tuż przed startem zarejestrowałem wygląd butów przed ich pierwszym użyciem.
Mimo dosyć trudnych warunków do biegu (kilka godzin przed biegiem nad poznaniem przeszła dość intensywna burza, a i w czasie samego biegu padało), po jego zakończeniu prezentowały się równie dobrze. Wkrótce przekonam(y) się jak sprawdzą się na kolejnych nieutwardzonych kilometrach.

4 komentarze:

  1. Ale masz pięknego futrzaka!! Pasuje kolorem do butów (minus żółte wykończenia ;-)).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra dobra, pokaż jak te buty wyglądały po biegu;)
    Też miałem żółte odblaski na GP, a teraz te buty są szaro-żółte. Facetowi przede mną chyba było żal obuwia na taką pogodę i biegł boso ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. A co to jest to coś na lewej nodze???

    OdpowiedzUsuń
  4. @BoberPL, sam byłem zdziwiony, ale te buty na prawdę wyglądały całkiem nieźle po biegu - a wcale ich nie oszczędzałem. Ale jak mi nie wierzysz, to zrobię zdjęcie:)

    @Midi, to coś to chip - takie dają na GP Poznania.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...