21 maja 2010

Czasem słońce, czasem deszcz

Głupia sprawa - niby piszę bloga o bieganiu, a tymczasem ostatnio co i rusz zmuszony jestem pisać w kontekście jakiegoś nieszczęścia, które nas Polaków dotyka. No bo jak tu narzekać na utrudniający treningi deszcz, gdy innym woda zabiera dorobek całego życia, a niejednokrotnie i samo życie? Z drugiej jednak strony, nie umniejszając nieszczęścia, jakie spotkało innych, żyć i biec trzeba dalej...


Zwykle gdy pada deszcz zostaje w domu - należę do tego gatunku, który w bieganiu na tyle ceni immanentną przyjemność, że nie katuje się i raczej nie robi nic na siłę. We wtorek miałem jednak takie "parcie" na bieg, że wyszedłem w z domu mimo deszczu. Jadąc nad Rusałkę wciąż łudziłem się, że prognoza pogody się sprawdzi - ulewny deszcz zapowiadano na godzinę czternastą, a na późne popołudnie jedynie "słabe opady". Zastanawiałem się również, czy będę tam sam, wybrałem się bowiem w terminie spotkania na ścieżce biegowej. Obie kwestie rozwiązały się nie po mojej myśli. Wciąż lało jak z cebra a ja samotnie chroniłem się przed deszczem pod nasypem kolejowym. Mimo tych niesprzyjających warunków postanowiłem wyruszyć w podmokłą trasę. O dziwo, choć (zwłaszcza na początku) bieg nie był zbyt przyjemnym doznaniem i przebiegłem raptem 5 km, dostarczył mi sporą dozę satysfakcji. Dodatkowo po stronie zysków należy zapisać fakt, iż udało mi się "rozszyfrować" przebieg ścieżki biegowej (a przynajmniej tak mi się wydaję, ale o tym jeszcze za chwilę).

W czwartek ponownie zameldowałem się nad Rusałką, tym razem w warunkach zgoła odmiennych od tych, które panowały we wtorek - ciepło, jasno świecące słońce, a na ścieżkach "tabuny" biegaczy, rowerzystów i tym podobnych osobników płci obojga zażywających relaksu wśród zieleni (wliczając w to również jegomościów raczących się winem marki wino z plastikowych kubków). Tym razem stwierdziłem, że należny wreszcie wydłużyć przemierzany odcinek i zaplanowałem co najmniej 10 km - w spokojnym tempie. Niestety, ostatnio bardzo wyraźnie widzę u siebie zapędy do podkręcania tempa. Narzuciłem sobie takie (ok. 5 min/km), które przy towarzyszącym mi ostatnio delikatnym "rozprężeniu" treningowym, pozwoliło mi w miarę komfortowo pokonać jedynie 6 km. Po półkilometrowym odpoczynku w marszu, kolejne 4 km pokonałem już w spokojniejszym tempie (ok. 4:40 5:40 min/km).
Przy okazji sam sobie zasiałem wątpliwość, czy ja tą ścieżkę pokonuję aby w stu procentach prawidłowo. Przemierzywszy ją dwukrotnie nie zaobserwowałem (ani za pierwszym, ani za drugim razem) słupka z oznaczeniem "4,5 km". Z kolei z obliczeń wychodzi mi, że odcinkowi jaki przebiegłem pomiędzy słupkami "4,0 km" oraz "5,0 km" - przy założeniu utrzymywania równego tempa na kilometr przed i po owym odcinku - brakuję do pełnego kilometra jakieś 80 metrów. Z drugiej strony nie przypominam sobie na tymże odcinku jakiegokolwiek rozwidlenia, gdzie mógłbym źle skręcić. No cóż, przy następnej wizycie nad Rusałką znów będę się temu miejscu bacznie przyglądał i może odnajdę "zaginiony" słupek.

Tymczasem jutro kolejna przełajowa przygoda, choć tym razem w bardziej zorganizowanej formie, czyli Malta Trail Running.

6 komentarzy:

  1. 4:40 min/km to "spokojniejsze tempo"??! nawet mój rower tak nie myśli chyba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Malta Trail Running - byłem tam dzisiaj jednak jedynie w charakterze kibica. Nasza koleżanka klubowa - benzynka - zajęła pierwsze miejsce wśród pań. Obok odbywał się bieg rekreacyjny adidasa, na który zbyt wielu ludzi, ze względu na Trail, nie przybyło, a w którym biegłem ;)
    Co do deszczu. Właśnie w czwartek biegłem do domu z siłowni i mnie dopadł przed siedzibą Aquanetu na Dębinie. Przesiedziałem tam dobre 30 minut nim przestało lać, a zaczęło kropić. Mówią, że to kibice Wisły płaczą ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy to ja ;)

    Czekam na relację z MTR. Z tego, co słyszałem, trasa ciężka.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Midi rzecz jasna popełniłem literówkę byłem - to spokojniejsze tempo to 5:40. Co na to Twój rower?;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przez Warszawę przechodzi fala, ludzie na wałach przeciwpowodziowych robią pikniki, miasto stoi w korkach, bo na mostach samochody przystają, żeby kierowcy mogli popatrzeć na wzbierającą wodę i zrobić zdjęcia - jeden wielki bal :-/

    5:00 / km przez 6 km to jest rozprężenie treningowe? Hm... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Hankaskakanka pisząc "rozprężenie" miałem na myśli małą częstotliwość wyjść oraz niewielką ilość kilometrów przemierzanych w ostatnich kilku tygodniach. Wygląda na to, że podświadomie próbuję nadrobić te braki i biegam szybciej niż powinienem;)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...