24 maja 2010

Malta Trail Running

Na stronie Malta Trail Running ukazały się już wyniki sobotniego biegu, więc i ja mogę parę słów od siebie napisać...
Bieg zaplanowany był na godzinę dziesiątą, przyjąłem zatem, że pobudka nastąpi nie później niż o siódmej. To oczywiście było zbyt optymistyczne założenie. Mała "zarządziła" bowiem budzenie o szóstej. Udało mi się ją przetrzymać w łóżko do wpół siódmej, ale potem trzeba było już wstawać, by szykować się do startu, mając oczywiście cały czas baczne oko na najmłodszego domownika (którego oczywiście należało uprzednio przewinąć i ubrać). To stało się powodem dylematu żywieniowego. Ponieważ moja Nie-Sportowa-Żona zażywała jeszcze relaksu w postaci snu, a w domu nie stało świeżego pieczywa musiałem zdecydować: ubierać dziecko i wyruszyć po pożywienie czy też na śniadanie zrobić zapiekanki z chleba, który gościł w naszej kuchni już od dni kilku. Oczywiście leń i nierób wewnętrzny zwyciężył i wybrałem rozwiązanie numer dwa. Ale dlaczego o tym piszę. Ano dlatego, że własne lenistwo przypłaciłem na pierwszych kilometrach biegu. Ale o tym za chwilę.

Pogoda w sobotę dopisała. Słońce nieśmiało wyglądało za chmur, temperatura ok. szesnastu stopni. W normalnych warunkach było by wręcz trochę za ciepło, ale że bieg odbywał się głownie w lesie, wiec drzewa chroniły nas przed zbyt wysoką dawką promieniowania słonecznego. Jedyne co naprawdę dawało się we znaki (zwłaszcza przed i po biegu) to chmary meszek. Na szczęście ja byłem farmakologicznie zabezpieczony, zatem poza dyskomfortem przebywania w obecności tych insektów, nie poniosłem z tego tytułu poważniejszych strat.
Zdjęcie: Piotr Kosmala
Na samym początku musiałem się trochę hamować, by nie gonić najlepszych a przez to nie przeszarżować. Złapanie odpowiedniego tempa zajęło mi jednak jakieś dwa-trzy kilometry, na których walczyłem nie tylko ze samym sobą, ale i z zawartością przewodu pokarmowego (złe śniadanie - zły bieg). Na szczęście w dalszej części trasy znalazłem swój rytm i biegło mi się naprawdę przyjemnie (do tego stopnia, że już na mecie podszedł do mnie chłopak, który biegł za mną by podziękować za trzymanie, jak to określił, "ładnego, równego" tempa). Przyjemność ta spotęgowana została niezwykle atrakcyjną trasą. Organizatorzy opisali ją w sposób następujący:
Trasa biegu wynosi ok. 8 km, przewyższenie ok. 100 m i poprowadzona będzie w zróżnicowanym terenie, drogi parkowe, drogi szutrowe, drogi leśne, łąki, tereny pagórkowate, a nawet tereny podmokłe.
Z tego wszystkiego zabrakło mi jedynie tych podmokłych terenów (a gdyby bieg odbył się sześć godzin później mielibyśmy istny bieg katorżnika, bo właśnie ok. 16-tej mieliśy piękne oberwanie chmury). Były za to bardzo ostre zakręty, powalone drzewa (no w sumie to jedno, ale dwuelementowe - pokonywane górą i dołem), strome podbiegi i jeszcze bardziej strome zbiegi - na tym na ostatnim kilometrze myślałem , że nogi połamię.

Ostatecznie dotarłem na metę z czasem 00:38:28, zajmując pięćdziesiąte ósme miejsce na dziewięćdziesięciu dziewięciu startujących (tak na marginesie - to najmniejszy bieg w jakim dotychczas startowałem). Musze to uznać za bardzo udany wynik, tym bardziej że swój udział traktowałem czysto rekreacyjnie - miał to być bardziej sprawdzian dla butów niż dla mnie.

Weekendowe bieganie uzupełniłem jeszcze o ok. dziesięć kilometrów bardzo spokojnego (jestem z siebie dumny, że udało mi się pohamować samego siebie - tempo poniżej sześciu minut na kilometr) rozbiegania w niedzielę wieczorem.

3 komentarze:

  1. Rano tego dnia, mieliśmy klubowy trening trasą zawodów. Wymagająca to chyba odpowiednie słowo ;)

    A obok odbywał się jeszcze mniejszy bieg. Organizatorzy Adidasa nie za bardzo wiedzieli jak rozpropagować bieg, więc przytruchtaliśmy do Was, do Salomona. Za wielu osób nie zebraliśmy, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. 100 m przewyższenia na 8 km? Przerobiłam na maratonie - makabra. Gratuluję wyniku!

    PS. Na przyszłość polecam zrobienie zapasu wafli ryżowych. Można je długo trzymać w szafce, znakomicie zastępują pieczywo przed treningiem czy zawodami i nie podrażniają żołądka. Można je kupić chyba we wszystkich hipermarketach i w sklepach ze zdrową żywnością≥

    OdpowiedzUsuń
  3. @BoberPL nie wiem kto był pierwszy, ale chyba to nie najlepszy pomysł organizować bieg, gdy tuż obok odbywa się inny... Przecież na pewno znaleźli by się tacy, którzy pobiegli by i tu i tu:)

    @Hankaskakanka pieczywo ryżowe ma niewątpliwie wiele zalet, ma też jednak również jedną wadę - jest trochę niejadalne;) Ale będę pamiętał na przyszłość. Jeśli nie będzie alternatywy, jakoś to w siebie wmuszę:)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...