11 listopada 2014

O miesiącu vice-życiówek uwag kilka

Jest taki dowcip o facecie, którego skazano na karę śmierci. Wyrok miano wykonać za pomocą krzesła elektrycznego. Niestety, facet był tak otyły, że w krześle się nie mieścił. Sędzia nakazał zatem miesiąc ścisłej diety plus ćwiczenia. Nie pomogło. Zalecił zatem miesiąc o chlebie i wodzie. Nic. W przypływie desperacji zalecił zatem miesiąc o samej wodzie. Skazany nie schudł ani kilograma. Sędzia doprowadzony już na skraj załamania nerwowego pyta więc skazańca: Panie, czemu pan nie chudniesz? A on na to: No jakoś nie mam motywacji...

No właśnie ja też jej jakoś nie mam. Ani do biegania, ani do pisania. Do tego pierwszego jakoś sam siebie przekonuję - rozbieganie mam już bowiem za sobą. Do tego drugiego też, dzięki czemu piszę te słowa.

Mam teraz obecnie tzw. przełom sezonów (wspominałem powyżej o zakończonym dopiero co roztrenowaniu). Czeka mnie zatem trochę podsumowań i snucie planów i wyznaczanie celów na kolejne miesiące. Najpierw jednak czeka mnie jeszcze krótkie podsumowanie miesiąca, który zakończył sezon biegowy 2014/2015, czyli października.
Specyficzny to był miesiąc. Biegania niewiele, a nawet bardzo niewiele, bowiem o włos (w dniu takim jak dzisiejszy zdecydowanie bardziej pasuje wąs) przekroczyłem 100 km. Za to każdy tydzień był inny.
Źródło: endomondo.com
Tydzień pierwszy - maratoński.
Miesiąc zaczął się w środę, a już w niedzielę przyszło mi się po raz dziesiąty zmierzyć z dystansem maratońskim. Tym razem to maraton okazał się silniejszy, o czym już zresztą pisałem. Wliczając kilometry nakręcone w Katowicach, Siemianowicach Śląskich i Mysłowicach, od wspomnianej środy do niedzieli przebiegłem 58,3 km.

Tydzień drugi - pomaratoński
Po powrocie z Górnego Śląska byłem tak przez maraton sponiewierany, że długo nie miałem najmniejszej ochoty na zakładanie butów do biegania. Odpuściłem zatem zarówno sześć kilometrów zaplanowane przez Trenejro na wtorek, jak i osiem zaplanowanych na piątek. Do dychy wpisanej w rozpisce pod nagłówkiem niedziela również się nie zmusiłem. Tydzień pozostał nietknięty.

Tydzień trzeci - półmaratoński
Przed Szamotułami trzeba się było jednak zmobilizować. Przyjąłem, że biegnę bez strategii (czyli na wyczucie) - za to na maksa. Niemniej trzeba było zastany już nieco organizm rozruszać. We wtorek była zatem spokojna dyszka plus przebieżki. W czwartek dwusetki poprzedzone piątką w pierwszym zakresie. I tylko sobotniego rozruchu nie udało się zrealizować. A co się działo w niedzielę, kiedy to nie poprawiłem życiówki, również już popełniłem oddzielnego posta. Przez cały tydzień nabiegałem nieco ponad maraton - 42,6 km.

Tydzień czwarty  - roztrenowanie
Zmęczony nieco sezonem zwróciłem się za zapytaniem do Trenejro o możliwość zrobienia krótkiej przerwy w bieganiu. Ten wyraził zgodę na dwa tygodnie, pod warunkiem, że będę pływał i jeździł na rowerze. W piątek wybrałem się zatem na basen, a w niedzielę na rower. Niestety rowerowanie zakończyło się dla mnie bliższym spotkaniem z asfaltem.

Tydzień piaty - lizanie ran
Choć nic sobie nie złamałem (rower też wyszedł bez większego szwanku) przez kolejne dni byłem mocno połamany. Najgorszy był poniedziałek, gdy wsteczny bieg wrzucałem lewą ręką. W czwartek czułem się już całkiem lepiej i nawet myślałem czy by nie popedałować... na rowerze stacjonarnym. Ostatecznie postanowiłem dać sobie jeszcze jeden dzień odpoczynku i dopiero w piętek zdecydowałem się basen. To był mój błąd - podczas pływania naciągnąłem sobie najwyraźniej nie wykurowany mięsień (lub mięśnie) i weekend trzeba było spisać na starty, towarzyszył mi bowiem silny ból pleców. Tak silny, że mój powrót do biegania po weekendzie stanął pod sporym znakiem zapytania. Ale to już temat na innego posta.
Źródło: endomondo.com

2 komentarze:

  1. A konkurs nadal nierozwiklany :P
    Tak z ciekawosci, jakie tempo przeważnie wychodzi Ci dla pierwszego zakresu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Konkurs! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem :-/ To się nadrobi...
    Tak normalnie to pierwszy zakres biegam tak w okolicy tempa 5:10-5:15/km. Ale teraz (po roztrenowaniu) wychodzi mi w okolicach 5:30.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...