10 grudnia 2013

Obiecanki cacanki

Ile to już razy obiecałem sam sobie, że będę sumiennie opisywał co w minionym tygodniu robiłem na treningach (albo czego nie robiłem)? Ale jakoś mi nie idzie. Zapewne znajdą się i tacy, którzy zapytają po co w ogóle to tutaj opisuję, bo przecież, jak to ktoś kiedyś stwierdził, opisywanie treningów na blogu to przeżytek (czy jakoś tak). A ja też już kiedyś o ty pisałem i jeszcze raz powtórzę, że ten blog powstał jako swoisty dziennik treningowy i w momencie, kiedy zatraci zupełnie swą rolę kronikarską, przestanę go prowadzić...
Źródło: remekdabrowski.pl
A ja obiecałem sobie ostatnio coś jeszcze - że będę opisywać swoje treningi, ku pamięci potomności ale przede wszystkim własnej, regularnie, tak żeby potem nie kumulować opisu dłuższego okresu (w sensie kilku tygodni na raz), bo to jednak nie to samo. A zatem, skoro te małe acz jednak zaległości mi się przytrafiły, czym prędzej zabieramy się za nadrabianie. To znaczy ja się zabieram.

Mój plan na tydzień nr 2, czyli przypadający między 25 listopada na 1 grudnia przedstawiał się tak oto:
Wtorek - OWB1 12 km + Przebieżki 5x100/100
Czwartek - OWB1 14 km
Piątek - OWB1 10 km + Przebieżki 5x100/100
Niedziela - OWB1 14 km

Jednakże tydzień rozpocząłem od nadrabianie zaległości z tygodnia minionego i w ten sposób pierwsze dwa treningi w tygodniu (zrealizowane w poniedziałek i środę) wyglądały tak samo, zarówno w planie jak i w realizacji. Bowiem oba to OWB1 12 km + Przebieżki 5x100/100 - kolejny klasyk w moim planie treningowym: pierwszy zakres plus przebieżki. Oczywiście pierwsza część treningu w realizacji wygląda dokładnie tak samo jak pierwszy zakres bez przebieżek. A do przebieżek przechodzę dokładnie w chwili, gdy mój Gremlin zakończy odliczanie dystansu zaplanowanego na OWB1. Od razu przechodzę do szybkiego biegu, choć wiem, że są i tacy (sam też kiedyś do nich należałem, a właściwie to po prostu tak miałem podówczas rozpisany plan), którzy zaczynają od interwału właściwego nazywanego też interwałem odpoczynku. Ja (obecnie) zaczynam od interwału wysiłku, by mieć po czym odpocząć. Kiedy pozycja przebieżki po raz pierwszy pojawiła się w moim planie treningowym, Trenejro polecił mi biegaj je na ok. 85% tzw. maksa. W realizacji nie skupiam się oczywiście na tym, by trafić w te osiemdziesiąt pięć procent. Właściwie staram się w ogóle nie skupiać na szybkości. Oczywiście biegnę szybko, nawet bardzo szybko, ale staram się przede wszystkim zwracać uwagę na technikę. A konkretnie na dwa jej elementy - na to aby stawiać stopę dokładnie pod środkiem ciężkości oraz aby nie hałasować (nie tłuc stopami o nawierzchnię) - by biec jak najciszej.
I jeszcze jedna ciekawostka na temat przebieżek: zawsze wydaje mi się, że ta pierwsza trwa najdłużej. Też tak macie?

Co ciekawe ostatnie dwa treningi tygodnia wyglądały też tak samo. No prawie tak samo. Trening zaplanowany na czwartek, zrealizowałem z jednodniowym opóźnieniem na bieżni w jednym ze szczecińskich fitness klubów. Nie lubię biegać na bieżni mechanicznej, zwłaszcza treningów o niezróżnicowanym tempie. Biega mi się źle, tętno mam wyższe niż na świeżym i aby się zmieścić w zadanym zakresie muszę zwalniać. Dodatkowo muzyka puszczana w przeciętnym klubie fitness doprowadza mnie do tzw. szału. Ale dy z uwagi na pewne aspekty organizacji życia zawodowego stanąłem przed wyborem: przekładać trening na kolejny dzień czy pójść na mechaniczną, wybrałem mniejsze zło, czyli to drugie. W niedzielę przebiegłem swoje czternaście kilometrów już normalnie czyli na dworze. Treningu pierwotnie zaplanowanego na piątek, nie udało mi się zrealizować w ogóle. Chciałem go wprawdzie wcisnąć między te dwie czternastki, czyli na sobotę, ale nie wyszło. A nie chciałem kończyć kolejnego tygodnia w poniedziałek. Nie uchroniło mnie to jednak przed przemeblowaniami i przesunięciami w tygodniu kolejnym, ale o tym już następnym razem...

Podsumowując, wyszedłszy na trening cztery razy (w tym jedna zaległość z tygodnia poprzedniego i - powtórzę - jeden trening nie zrealizowany), nabiegałem 58,83 km w czasie 6:05:02 (od początku sezonu 110,93 km w 11:31:32).

2 komentarze:

  1. Podziwiam, że udało ci się zrobić prawdziwy cały prawdziwy trening na bieżni mechanicznej! tam się zawsze ze mną dzieje coś na tyle dziwnego, że nie jestem w stanie biec dłużej niż 15min i to w dodaktu biegnę z dwa razy wolniej niż normalnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. To ciekawe, bo ja np mam wyższe tętno w terenie niż na bieżni - tam jakoś łatwiej mi utrzymać tempo...

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...