23 lipca 2013

Wyzwanie 2013 – Tydzień 7

Zgaduj zgadula. A zagadki będą dwie.
Pierwsza: Kto w zeszłym tygodniu nabiegał zdrowo ponad osiemdziesiąt kilometrów? Tak, to ja!
Druga: Będzie kolejna nowość w rozpisce treningowej na ten tydzień (a właściwie to na właśnie miniony, bo przecież o nim za chwilę będę pisał)? I tak i nie. Na rozwinięcie tej jakże enigmatycznej odpowiedzi musicie chwilę poczekać, będę się bowiem trzymał starej dobrej zasady wszystko po kolei.
Źródło: www.thetanooki.com

Wtorek: OWB1 10 km + Podbiegi 15x100 m + Przebieżki 5x100 + OWB1 2 km
Plan na wtorek wyglądał dokładnie tak samo jak tydzień wcześniej. Ale tym razem – nuuuda. Nuda w sensie kronikarskim. Bez żadnych przeszkód ani rewelacji (poza ślimakami, które mi skakały pod nogi przy podbiegach) zrealizowałem założenia od przysłowiowego A do P (jak podbiegi). Przypominam, że pierwszy raz mi się to udało jeśli chodzi o podbiegowe wtorki.

Czwartek: OWB1 3 km+ Przebieżki 3x100 + OWB2 12 km przerwa 6-8' + Przebieżki 5x200/200 + trucht 1 km (Tempo: OWB2 4:55/km, "dwusetki" 44-45")
W związki z zeszłotygodniowymi rewelacjami z tętnem Trenejro kazał mi utrzymywać tempo 4:55-4:59/min (ale nie szybciej). Ustawiłem zatem wirtualnego partnera na 4:59 i starałem się, aby nie wyprzedzać go bardziej niż o 2-3 sekundy na kilometrze. Ostatecznie średnie tempo z czternastu kilometrów wyszło mi na poziomie 4:55, ale to głownie dlatego, że euforia kończenia poniosła mnie na czternastym kilometrze, który wyszedł znacznie szybciej. Tętno i tym razem jedynie zahaczało o drugi zakres i to pod koniec odcinka. Mimo to, czułem w nogach te czternaście żwawych kilometrów. Inaczej mówiąc, choć po tętnie tego nie widać, w kość mi to dało.
Przy kończących trening dwusetkach już drugi raz (w sensie: tydzień temu też to zrobiłem) ustawiłem sobie wirtualnego partnera, dzięki czemu owe dwusetki zajęły mi odpowiednio po 43, 45, 42, 44 i 43 sekundy. Czyli bardzo dobrze, albo prawie dobrze, jak mawiał profesor Martinek.

Piątek: OWB1 20 km + Przebieżki 5x100/100 pompki + brzuszki
W piątek niestety nieco zaspałem, co poskutkowało czymś, co nazwałem Paradoksem Rannego Biegacza (a o czym napiszę dwa słowa w oddzielnym poście). A zatem ten jakże relaksacyjny trening wykonałem w sobotni poranek. Co ciekawe tętno momentami zbliżało się do tego czwartkowego w nie-drugim zakresie. Cieszy też dobre tempo w pierwszym – średnio 5:22/km.
O dziwo czułem się bardziej zmęczony niż po czwartkowym treningu – zwalam to na kumulację zmęczenia.

Niedziela: Bieg 25km (ciągiem) OWB1 6km+OWB2 6km (Tempo: 5:00/km) + OWB1 6km + OWB2 6km (Tempo 4:55/km) + trucht 1km + solanka
I tu jest właśnie to i tak i nie. Drugi zakres to już nie nowość, ale biegany dwa razy po sześć i to poprzedzony/przedzielony sześcioma kilometrami w pierwszym zakresie już owszem. Taki trening musiał zmęczyć i zmęczył. Chociaż tętno znów nie szalało – dopiero pod koniec drugiej (a właściwie czwartej) szóstki przekroczyło na dłużej magiczną granicę 156 uderzeń na minutę.
I jeszcze ciekawostka: trening zapisany jako 4x6 km, nawet jeśli połowa tego jest dosyć szybka, obciąża psychikę o wiele mniej niż 20 km OWB1. Głupi ten nasz umysł, głupi…

Zanotowałem zatem nowy solidny rekord tygodniowego przebiegu – 89,1 km. A w przyszłym tygodniu ma być jeszcze więcej. Co dalej? Nie wiem (ale trochę się boję). Trzeba poczekać, aż Trenejro rozpiskę na sierpień przyśle.

2 komentarze:

  1. Czy paradoks rannego biegacza polega na znajdywaniu przeszkód do wyjścia na poranny trening? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany 89km a ma być więcej? Tego jeszcze u mnie grali :) też jestem ciekawy co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...