9 marca 2013

Słowo się rzekło

Słowo się rzekło, kobyłka u płota. A może szosówka u płota, powinienem był napisać. Ale że takowej wciąż jeszcze nie posiadam, zostańmy przy klasycznym brzmieniu porzekadła. W każdym razie rozchodzi się o to, że dokonałem wczoraj ostatniego kroku składającego się na zgłoszenie swojego udziału w zawodach (tj. przelałem opłatę startową), czyli zapisałem się na swój pierwszy triatlon. Nie dość, że się zapisałem, to jeszcze ogłaszam to światu - 1 czerwca bieżącego roku zamierzam spróbować swych sił w trójboju na dystansie supersprint (niewtajemniczonym zdradzam, iż jest to kolejno 600 m pływania, 15 km jazdy rowerem oraz 3 km biegu) podczas X Ogólnopolskich Zawodów w Triathlonie Poziom Wyżej w podpoznańskim Lusowie. Dlaczego akurat te zawody? Z dwóch powodów. Po pierwsze dystans dla mnie odpowiedni - celowałem w sprint, ale nie wiedzieć czemu w zalewie nowych imprez triatlonowych znaleźć można raptem jedne na dystansie sprinterskim (wszyscy się uparli na połówki i ćwiartki tzw. ajronmana) i to na drugim końcu Polski. A jeśli już o tym drugim końcu Polski mowa, Lusowo jest o przysłowiowy rzut beretem, więc i z logistyką nie powinno być problemu. A jeśli tylko pogoda dopisze, jest nadzieja na miły (mimo moich sportowych fanaberii) rodzinny dzień nad jeziorem.

Czy będzie ze mnie triatlonista? O tym pomyśli się właśnie po Lusowie. Podchodzę do tego startu jako do próby, czy mi się spodoba owo coś więcej niż bieganie. Dlatego też bardzo ostrożnie podchodzę do inwestycji w sprzęt. Wspomnianej na wstępie szosówki na pewno sobie nie sprawię, ani przed czerwcem, ani nawet w tym roku. O ile budżet pozwoli, zastanowię się nad taką inwestycją za kilka do kilkunastu miesięcy. W Lusowie zamierzam pojechać na moim crossowym Cub(i)e, zaopatrzonym jedynie w szosowe opony i pedały z butami SPD. Jeśli chodzi o pływanie (czy w ogóle o pływanie, jazdę na rowerze, czy bieganie może chodzić), pianki neoprenowej nie kupię tym bardziej. Koszt takiego zbytku jest zbliżony do kosztu roweru, a używa się tego niemal wyłącznie podczas startów, więc wydatek taki bolałby podwójnie. Na szczęście piankę można na zawody wypożyczyć.

Ale jeśli już o piankach mowa. Jak już wspominałem, pod koniec lutego, dzięki uprzejmości Akademii Triathlonu oraz zespołu TRI-magic miałem okazję przetestować piankę triathlonową. Chociaż testowanie jest w moim przypadku pewnym nadużyciem semantycznym, bo czy można powiedzieć o kimś, kto pierwszy raz zakłada buty do biegania, że te buty testuje? W każdym bądź razie miałem okazję popływać w piance i zobaczyć czym to się je.
Zanim to jednak zrobiłem z czystej ciekawości postanowiłem sprawdzić, co to w ogóle jest ten neopren. I cóż mi powiedziała ciocia Wikipedia? Ano, że jest to nazwa handlowa kauczuku syntetycznego otrzymywanego w wyniku polimeryzacji emulsyjnej chloroprenu (2-chlorobuta-1,3-dien) - polichloroprenu oraz, że neopren jest zadomowioną w Polsce nazwą potoczną, oficjalnie jest to nazwa handlowa należąca od 1931 r. do amerykańskiego koncernu chemicznego DuPont. Wbrew pozorom, neopren znany jest u nas od dawna, bowiem produkuję się z niego m.in kleje, np. butapren, a dopiero zmodyfikowany neopren stanowi surowiec do wykonywania pianek używanych do pływania i nurkowania.
Źródło: Akademia Triathlonu
Ale wróćmy do moich wrażeń z pływania w piance. Okazało się, że doskonale pasuje na mnie rozmiar M (czasami jednak potwierdza się, że jestem średniej budowy ciała). Przymierzyłem i pływałem w dwóch modelach - rzecz jasna jeden lepszy, przez co i droższy od drugiego. Ja jednak nie zauważyłem między nimi żadnej różnicy (wiadomo, laik). Ale zauważyłem za to dwie podstawowe różnice miedzy pływaniem w piance a bez. Po pierwsze wyporność, a po drugie wyporność. Zawsze zastanawiałem się, czy przy starcie z wody triatloniści nie tracą zbyt dużo energii czekając na start utrzymując się jednocześnie na powierzchni akwenu. Okazuje się, że w piance nie stanowi to prawie żadnego nakładu energetycznego. Zyskuje się również na szybkości - zaobserwowałem, że odcinki pięćdziesięciometrowe pokonuję w czasie około dziesięć sekund krótszym niż zazwyczaj (a zazwyczaj zajmuje mi to około minuty). Na swój triatlonowy debiut na pewno będzie zatem warto się w taką piankę zaopatrzyć (wypożyczyć czyli).

Ale przede mną póki co, końcowy etap przygotowań do maratonu. Do tematów triatlonowych powrócę zatem w okolicach długiego weekendu majowego.

12 komentarzy:

  1. No to zupełnie jak ja masz podejście - też startuję dla sprawdzenia czy to mi się spodoba i też,na razie nie inwestuje. Przy okazji - masz literówkę w dystansie - 15 a nie 1 km roweru tam jest.
    Ja mam dzień później Sieraków - szkoda że tego nie wybrałeś (1/4 ironmana) dystans niewiele dłuższy a blisko też byś miał. No i moglibyśmy jako laicy się pościgać :)
    Bardzo dobry masz czas w pływaniu skoro minuta na 50m, ja mam ponad połowę więcej :( za to jak już dopłynę i dojadę to podczas biegu będę już tylko wyprzedzał ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Leszek, oj bo mi się piątka na laptopku zacina ;-) Ćwiartkę to może za rok, chociaż wolałbym olimpijski jak już.

    OdpowiedzUsuń
  3. I to jest bardzo słuszna decyzja! :) SUPER! (a dobrą piankę w Wiggle wyhaczyć można nawet za 600 zł, więc nie zawsze musi to być wydatek porównywalny do szosówki).

    OdpowiedzUsuń
  4. @Bo, dzięki za podpowiedź - jesteś jak zawsze nieoceniona :-) Niemniej jednak wypiję jeszcze wiele wody z polskich basenów zanim w ogóle zabiorę się za kupno pianki. Na razie zbieram na rower ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Te części Ironmana, to najlepsze, co mogli zrobić dla popularyzacji triathlonu. Tam jest stosunkowo mniej pływania niż np. w klasycznej olimpijce, a z tego co widzę, to właśnie pływania najbardziej obawiają się debiutanci.

    Jak będziesz szukał roweru, to polecam na początek jakąś używkę. Kupisz dużo taniej z całkiem przyzwoitym osprzętem. Jak ci się spodoba jeżdżenie takim bolidem, to droższy-lepszy zawsze możesz kupić.

    Co do pianki Bo! ma rację. Teraz zdaje się Wiggle ma nawet darmową przesyłkę do Polski.
    Powodzenia na zawodach:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie samo bieganie wprowadza w niedoczas. Co dopiero triathlon... Na razie odkładam na nieokreśloną przyszłość. Niemniej trzymam kciuki za debiut!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem ciekawy jak ułożysz treningi w tygodniu, żeby wszystko pomieścić. Mam podobnie skojarzenia z triathlonem jak Mauser - skąd znaleźć czas.
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluje odwagi :)
    Pogodzić bieganie z pływaniem i jeszcze rowerem to jednak spore wyzwanie. Zwłaszcza, że czasami jest ciężko z czasem.

    Woda w Lusowie czysta? Pamiętam, że parę lat temu to strach było wchodzić do jeziora.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Błażej, miałbym chyba jednak spore opory przed kupowaniem "używki" - do tego potrzeba zapewne dwa razy tyle rozeznania, co przy kupnie "nówki".
    @Mauser, Adam, no nie dramatyzujmy ;-) Do przepłynięcia jest raptem 600 m. Do takiego dystansu przygotuję się pływając raz w tygodniu (no może na kilka tygodni przed startem dwa razy). Ktoś mądry powiedział kiedyś, ze jeśli brak ci czasu, powinieneś znaleźć sobie dodatkową odpowiedzialność :-)
    @biegamblog, zimą przejeżdżałem w tzw okolicy, więc zahaczyłem o jezioro. Woda wyglądała naprawdę nieźle :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to gratulacje z okazji nowego wyzwania :) Będę trzymać kciuki. Co do pianek to ja znam je wyłącznie ze sfery windsurfingowej ale potwierdzam, że to samo dobro w zimnej wodzie, szczególnie jak spadniesz z deski bo np. przestanie wiać - cieplutko, wypiera i ogólnie komfortowo. Tylko trzeba wybrać miękką żeby się dobrze układała na ciele i nie krępowała ruchów oraz żeby dało się ją zdjąć na mokro w czasie krótszym niż kwadrans ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. @Ava, te triatlonowe to chyba w czasie zdecydowanie krótszym niż kwadrans. Głupio by wyglądało, gdybym w strefie zmian spędził więcej czasu niż w wodzie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Nówka, czy używka przed zakupem poradziłbym się kogoś doświadczonego np. jakiegoś blogera kolarskiego :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...