27 marca 2013

Olewanie i zabawa

Na studiach mieliśmy taki zwyczaj, że tworzyliśmy nowe rozwinięcia skrótów pochodzących od nazw wydziałów. I tak na przykład OiZ oznaczało dla nas Olewanie i Zabawę, choć w rzeczywistości był to oczywiście Wydział Organizacji i Zarządzania. Naszego rozwinięcia skrótu FTiMS (Wydział Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej) przytaczał nie będę, bo może się zdarzyć, że te słowa czytają dzieci. Co ciekawe, wydział na którym ja studiowałem jakoś nie doczekał się nowego rozwinięcia skrótu BAiIŚ.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo ze skrótem OiZ wciąż kojarzy mi się skrót, którego ostatnio regularnie używam, czyli OiR. A skoro o tym wspominam, znak to niechybny, że miniony tydzień był właśnie tygodniem odpoczynku i regeneracji (jakieś pomysły na inne, dowcipne rozwinięcie tego skrótu?).
A jak odpoczywać to po tzw. całości... Nie nie nie, aż tak ostro to nie było, żebym nic nie robił. choć prawdą jest, że do dziennika treningowego (wirtualnego, bo wciąż nie mam pomysłu jak go prowadzić, by nie było to nazbyt mozolnym zajęciem, a jednak pomagało gromadzić i co ważniejsze analizować te dane, które mnie szczególnie interesują*) wpisałem jedynie dwa treningi biegowe.

W piątek, podczas gdy pół Polski traciło nerwy na kolejnym meczu o wszystko, ja postanowiłem sprawdzić swoją formę na bieżni mechanicznej, robiąc test Conconiego. Niestety coś pokręciłem z długością, nie do końca dobrze dobrałem tętna. Nie było by to najgorsze, gdyby nie to, że odczyty tętna dały mi taki wykres, którego nijak nie dało się zinterpretować. Na szczęście udało mi się odnotować, że tzw. próg wentylacyjny (czyli moment, w którym zaczynam mocniej oddychać), związany z progiem mleczanowym, wystąpił przy tętnie ok. 170 bpm. To zdaje się potwierdzać, że trenuję przy prawidłowo ustawionych strefach. Tak czy owak, wyszedł mi bardzo ładny bieg z narastającym tętnem.
W niedzielę mróz zelżał na tyle, że wieczorem zdecydowałem się na dwie godziny na świeżym, czyli na dworze, względnie - jak mawiają krakusi - na polu. W tym wypadku bez szaleństw - większość ze wspomnianych godzin dwóch, czyli równe sto minut, w dolnej połowie strefy drugiej. Niby trening do ciężkich zaliczyć ciężko, a jednak na drugi dzień bolały mnie nieco nogi. Czyżby ZNP, o którym pisała Emilia?

Ale oprócz biegania było jeszcze pływanie. We wtorek. Po czterystu metrach rozgrzewki żabką, osiem razy po sto metrów kraulem. Na koniec schłodzenie będące lustrzanym odbiciem, a raczej powtórzeniem schłodzenia. Chciałem jeszcze do tego wszystkiego dorzucić z godzinkę na rowerze, niestety nie udało mi się tego chcenia pogodzić z obowiązkami służbowymi. Reasumując zatem, tydzień zamknąłem czterema godzinami aktywności (tak wiem, szału nie ma), kiedy to pokonałem 29,1 km biegiem i 1200 metrów wpław. A teraz wyostrzenie, czy też tappering, jeśli kto woli z angielska, czas zacząć.

Natomiast ze spraw innych - zima, ku zaskoczeniu nie tylko drogowców i ku uciesze chyba jedynie naszego drogiego Tete, nie chce sobie pójść. W kalendarzu już dwudziesty siódmy marca, a ja dziś robiłem dziewicze ślady w ledwo-co-napadanym śniegu.
Na szczęście długoterminowe prognozy donoszą optymistycznie, że nie powinno być już śniegu na... Boże Ciało (dowcip nie mój - wygłosił go w minioną niedzielę z ambony proboszcz mojej parafii).

*PS czyli przypis dolny: Może znacie jakąś aplikację lub serwis, pozwalający na prowadzenie dziennika treningowego z jednoczesną rozbudowaną (w miarę) możliwością analizy danych statystycznych, nie koniecznie darmową, ale za którą nie trzeba płacić abonamentu rzędu kilkudziesięciu dolarów miesięcznie?

PS2. Nie zapomnijcie, że tylko do soboty można zgłaszać konkursowe wspominki!

7 komentarzy:

  1. hej Bartek pożegnaliśmy oficjalnie zimę w niedzielę;( więc teraz będzie już lepiej;) Dzięki za pamięć:) pozdrowaśki:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę już zaczynasz ograniczanie przed maratonem? Ja jeszcze nie, teraz mi się skomasują trochę treningi z jedną kobyłą: 24km TM ale od poniedziałku też już ograniczanie i... jedziemy z odsieczą jak w 1683 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja korzystam z runloga - ma nawet pewne ograniczone statystyki, nie jest to żadna skomplikowana aplikacja, ale na moje potrzeby styka i jest za darmo. Jest też training peaks - mialam wersję trial ale zrezygnowałam.
    A co do maratonu, zakładasz jakieś konkretne tętno czy nie będziesz się tym sugerował tylko tempem?

    OdpowiedzUsuń
  4. training peaks jest fatalne moim zdaniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też korzystam z run-log, a kopię zapasową mam w firmowym programie Garmina. Jak do analizy danych statystycznych to może jakiś arkusz w excelu włąsnej roboty?

    OdpowiedzUsuń
  6. @Tete, oficjalnie to może i pożegnaliście. Tylko, że pani zima chyba nigdzie się nie wybiera. Normalnie jak w Narnii. Trzeba czekać na Aslana.
    @Leszek, 24K to nie taka znowu kobyła. Ja na weekend mam zaplanowane symulację wyścigu (czyli w uśrednionym tempie maratońskim, bo zamierzam przyspieszać) na dystansie o połowę krótszym.
    @Ava, próbowałem swego czasu run-loga, ale mi nie podszedł. Training Peaks, też (jak to mawia mój kolega z pracy) gaci nie zrywa. Przynajmniej wersja trialowa. A za pełną liczą sobie tyle, że dziękuję postoję.
    Na maratonie zamierzam biec wg tempa, ale tętno będę bacznie obserwował :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. O, to miło, że na Boże Ciało śnieg wreszcie stopnieje, bo myślałam, że dotrwa już do Bożego Narodzenia ;) Oby w Poznaniu nie było biało w przyszłą niedzielę!

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...