23 lipca 2012

Powiew nowości

Mam za sobą istny tydzień nowości - prawie codziennie tzw. coś (była nawet Monika Coś).

Najważniejsze wydarzenie miało miejsce we wtorek. Miałem bowiem przyjemność (udając się uprzednio w tym celu do Warszawy) uczestniczyć (po raz pierwszy w tego typu wydarzeniu) w premierze najnowszych butów ze stajni Nike, tj. Nike LunarGlide+ 4, jak również najnowszej aplikacji dla biegaczy wspomnianej firmy, Nike+ Running. Czwarta odsłona LunarGlide+ przedstawia się bardzo interesującą. Wbrew pojawiającym się gdzieniegdzie opiniom, zmiany wcale nie są wyłącznie kosmetyczne. Dotyczą zarówno cholewki, jak i podeszwy, a ciężar buta (w myśl zasady usuwamy wszystko co niepotrzebne) zredukowano o (bagatela) 15%. Moją pełną i sugestywną (a jakże) ocenę na ten temat przedstawię jednak za czas jakiś, czyli za ok. 100 km.
Większa rewolucja (moim skromnym zdaniem) miała miejsce w przypadku aplikacji dla biegaczy Nike+ Running. Rzeczona aplikacja, kojarzona dotychczas z telefonami spod znaku nadgryzionego jabłka, doczekała się bowiem wersji na najpopularniejszy system stosowany w urządzeniach mobilnych, czyli na Androida. Nowa wersja niesie też ze sobą wiele nowych mozliwości (mnie najbardziej spodobała się mozliwość śledzenia na bieżąco przebiegu trasy na mapie) i choć nie jestem fanem biegania z telefonem (zabieram, gdy muszę), chętnie bym wypróbował - niestety, jak się boleśnie przekonałem (nie tylko ja zresztą), mój zaledwie roczny telefon jest już przeżytkiem, bowiem wersja systemu na którym działa, jest niekompatybilna z Nike+ Running, a aktualizacja systemu do nowszej wersji nie wchodzi niestety w grę (bo niby po co, jak mógłbym nowy telefon kupić...).
Zdjęcie: Michał Wyszomierski

A z innych nowości? Gdy ja jechałem do Warszawy, w moim domu zawitał nowy gość (i chyba zabawi na dłużej) - Gremlin 2, czyli Garmin Forerunner 310 XT. Mam już za sobą pierwsze aktywności w jego towarzystwie i muszę przyznać, że robi wrażenie (aż się boje pomyśleć, co umożliwia 910-tka). Dla mnie największą jego zaletą jest możliwość parowania z czujnikami zewnętrznymi (niekoniecznie marki Garmin), jak np. z sensorem kroków czy czujnkiem kadecji (rowerowym rzecz jasna, bo czym innym jest sensor kroków jak nie biegowym czujnikiem kadencji).
A propos sensora kroków - w czwrtek dotarł do mnie właśnie nowy sensor. Poprzedni, z niewiadomych dla mnie pryczyn (podejrzewam wadę ukrytą, której zresztą należy domniemywać również w myśl litery prawa) po prostu się rozpadł. Na szczęście producent, czyli firma Adidas zareagował błyskaicznie i miCoach znów jest kompletny.

Kolejna nowość miała miejsce również w czwartek - poszedłem na basen. To niby żadna nowość, ale to, że skorzystałem tam z porad instruktora pływania (mając triatlon z tyłu głowy), to już tak. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jak na samouka moja technika jest całkiem niezła - trzeba tylko popracować nad pewnymi niuansami, a przede wszystkim nad ekonomią pływania. Także będę miał co robić przez najbliższe miesiące (nie to, zebym dotychczas nie miał). A jak już jesteśmy przy triatlonie, to z kolei w sobotę przetestowałem kolejną nowinkę sprzętową (a nawet dwie), czyli trenażer. Nie wychodząc z domu przejechałem na rowerze 12,8 km w czasie 30 minut i przy średniej kadencji 84 (wszystkie dane dzięki zamontowanemu dzień wcześniej czujnkowi kadencji). Wprawdzie jak na razie można cieszyć się piękną pogodą i jeździć na tzw. świeżym, ale jak mnie najdzie (a zakładam, że będzie już nachodzić regularnie) ochota na jazdę rowerem w długi zimowy wieczór, nie będę już mógł zasłonić się pogodą i egipskimi ciemnościami.

Jak widać naprawdę zaszła u mnie sprzętowo-treningowa rewolucja. A wszystko chyba rzeczywiście przez ten triatlon, który od jakiegoś już czasu nie daje mi spokoju. Nie zmieniam jeszcze dyscypliny i nadal uważam się za biegacza, ale chciałbym pływanie i rower stosować jako treningi uzupełniające, a w przyszłym roku zmierzyć się (tak na próbę) z dystansem sprinterskim. Stało się napisałem to oficjalnie...
Zdjęcie: Michał Wyszomierski
Byłbym zapomniał, prezentacja Nike była okazją do spotkania integracyjnego Blogaczy - przynajmniej kilkorga z naszego zacnego grona... 

3 komentarze:

  1. No proszę...i ja tam byłam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja biegam minimalistycznie, bez gadżetów. Zastanawiam się, czy "do czasu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Zuzanna, też bym się zastanawiał ;-) Nie ukrywam, że jestem "gadżeciażem", ale z drugiej strony te wszystkie zabawki naprawdę ułatwiają trening.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...