A może właściwie "za pięć dziesiąta", bo przecież właśnie o dziesiątej startuje maraton. Ale "dopiero" w niedzielę...
Ja tymczasem odliczam dni i godziny i coraz mocniej wzbiera we mnie to przedmaratońskie podniecenie. Korzystam z każdej okazji by zjeść choć odrobinę makaronu, jeżdżąc po mieście, wciąż zastanawiam się, którymi ulicami pobiegnę i wizualizuję sobie moment przekraczania mety. Biję się jeszcze z myślami, czy jeszcze "wciskać" gdzieś te ostatnie szlify treningowe, czy odpuścić zupełnie i postawić na dobry sen...
Na ostatnią prostą wychodzi również moja biegowa zbiórka - liczę, że to właśnie przebiegniecie królewskiego dystansu w moim mieście pomoże zebrać jeszcze większą kwotę na rehabilitację Piotrka. Tymczasem o mojej zbiórce napisano na blogu serwisu siepomaga.pl, a ja postanowiłem podnieść nieco poprzeczkę i wycelować w kwotę 4000 zł (tak aby zbiorowo dorównać Anonimowemu Pomagaczowi 2000).
W tej chwili licznik wskazuje 4 dni 11 godzin i "trochę". Przede mną jeszcze wizyta na maratońskim expo (pewnie nie wytrzymam i pojadę już w piątek) oraz, na co wszystko wskazuje, pasta party w towarzystwie Blogaczy. Oj będzie się działo...
też bierze mnie "gorączka" przed maratońska ;)zawsze w tygodniu przed startem "łażą" po mnie różne bóle ;)by przed startem nagle ustąpić he,he... chyba ciało czuje co je czeka :) i próbuje się wymigać, lecz duch nie pozwoli :)do miłego zobaczenia :)
OdpowiedzUsuńCzołem ! i po bólu ;) wielkie brawa i gratulacje świetny wynik :) ja pobiegłem jak "młody" poniosło mnie i odpokutowałem hi,hi...Sorrki że dopiero teraz, ale naszym pkp to jakby jechał wołami Jeszcze gratki i brawa:)
OdpowiedzUsuń