28 czerwca 2015

O antyżyciówce i dyskryminacji uwag kilka

W małżeństwie przychodzą czasem takie chwile, że język czuły i delikatny odchodzi na bardzo daleki plan i w ruch idą słowa powszechnie uważane za niecenzuralne. Co ciekawe czasem są to chwile, które wspomina się jako te piękne. Kilka ostrych słów usłyszałem, gdy na świat przychodziła Córka Starsza (w przypadku Córki Młodszej nie usłyszałem, bo cała akcja przebiegła tak sprawnie, że zdążyłem jedynie przeciąć co nieco). Kilka też skierowanych zostało w moim kierunku podczas dzisiejszego Biegu Piotra i Pawła. Podczas, bo pokonałem go wspólnie z MONBŻ.
Już po (selfie by MONBŻ)
Na III Bieg Piotr i Paweł zapisałem się towarzysko. Ot, zaprzyjaźnione małżeństwo z Krakowa postanowiło odwiedzić w czerwcu Poznań i zapytało, czy i my byśmy się nie zapisali. No to się zapisaliśmy. Ale walki o życiówkę nie zakładałem ani przez chwilę. Ot miało być rekreacyjnie i towarzysko. No może jakiś mocniejszy trening. A że po drodze przypałętała się infekcja i przerwa w bieganiu, a forma jedyne loty, jaki wykonywała, to ostre pikowanie, to się postanowiło, że się pobiegnie na całkowitym luzie, a tak konkretnie, to się potowarzyszy MONBŻ w jej zmaganiach z dystansem dziesięciu kilometrów.

Od wczorajszego popołudnia trwały zażarte (wyolbrzymiam oczywiście) dyskusje nad strategią, jaką mamy przyjąć. Oczywiście przyjęliśmy tę złą. Postanowiliśmy ruszyć w tempie około 5:45/km, a i tak pierwszy kilometr wyszedł szybciej, bo 5:38. Już na tym pierwszym kilometrze MONBŻ dała mi do zrozumienia, że mam nie gadać za dużo, a w ogóle to mam się oddalić (oczywiście ujęła to nieco dobitniej). Ale to tempo - choć ani przez moment nie narzucałem go ja - pozostało z nami na jakiś czas. Aż do piątego kilometra, który to zawierał w sobie najmocniejszy na trasie podbieg, z racji czego okazał się nieco wolniejszym, biegliśmy w okolicach 5:40. Na szóstym, choć widać już było, że MONBŻ przechodzi kryzys, również udało się utrzymać wcześniejsze tempo. Niestety potem było coraz ciężej. Kilka razy walczyliśmy z chęcią przejścia do marszu (moje próby motywowania spaliły na panewce, bowiem robiłem to tak jak potrafię, czyli po męsku, a biegłem przecież z kobietą), ale gdzieś na dziewiątym kilometrze się nie udało po raz pierwszy. Drugi raz, że aż tak bardzo mi nie zależy, usłyszałem kilkaset metrów przed metą. Ale zaraz też Ślubna stwierdziła, że jak chwile jeszcze odpocznie, to chociaż skończy z klasą. I faktycznie, jak na czterysta metrów przed metą wystrzeliła do przodu, to niemal musiałem ją gonić. I w ten sposób, mimo całkiem długiego odcinka marszu, ostatni kilometr znowu oscylował w okolicach 5:40/min. Na metę wbiegliśmy z wynikiem 0:58:11. W moim przypadku to antyżyciówka, ale MONBŻ udało się urwać kilka (a nawet więcej niż kilka) sekund z zeszłorocznego wyniku. Jeszcze tylko obiecane Krasusowi pompki za metą i można się było oddać zajadaniu lodów i pogawędkom z krewnymi i znajomymi (nieznajomymi zresztą też) Królika.
Pulsometr ewidentnie zwariował w pewnym momencie (źródło: endomondo.com)
Tegoroczny bieg Piotr i Paweł zapadnie mi w pamięć jeszcze z jednego powodu. Niestety mniej przyjemnego. Niby rzecz błaha, ale jednak. W pakiecie startowym znajdował się koszulka. Koszulki były dostępne w dwóch kolorach - zielonym i fioletowym. Zapytałem czy różnią się krojem - nie, nie różnią się. Poprosiłem więc o fioletową (ot, chciałbym mieć choć jedną koszulkę w wyrazistym kolorze). Nie mogę dostać. Bo to damskie. I nawet rozumiem argument, że jeśli ja bym dostał, to dla jakiejś kobiety mogłoby zabraknąć. Ale czemu u diabła zakładają z góry, że zielona to męska, a fioletowa to damska!?

3 komentarze:

  1. Che che czuję się jak bym sam tam biegł, może dlatego że też po wspólnej połówce w Bydgoszczy dowiedziałem się że to przeze mnie tak źle poszło (a wcale nie było źle!) i ogólnie męskie słowa z damskich ust musiałem wysłuchiwać :)
    Gratulacje dla obojga, możemy kiedyś zrobić wyścig w parach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż... stereotypy związane z kolorami pominę milczeniem, bo czuła jestem na tym punkcie i niejedną dyskusję przeplataną podwórkową łaciną na temat genderowych klimatów odbyłam z mężem. Bo jak dla mnie ma w tym temacie zbyt konserwatywne poglądy.
    Takich burzliwych dyskusji nie wiedziemy natomiast w trakcie biegu. A to z przyczyn prostych. Razem, tak ramię w ramię, przebiegliśmy tylko Bieg Truskawki, podczas którego był to wymóg regulaminowy. Tak poza tym nie prowadzamy się za rączki. Każde biegnie swoim tempem.

    No. Tak czy owak. Ja i Piter możemy dołączyć się do wyścigu w parach, jaki zaproponował Leszek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratki dla Twojej Lepszej Połowy (MONBŻ;) !

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...