9 stycznia 2015

O dialogu z organizmem uwag kilka

I co ja mam o tym grudniu, znaczy się ostatnim miesiącu minionego już roku, napisać? Może, że choroba nie wybiera? Choroba owszem, nie wybiera, ale z kontuzją to już nie do końca tak jest. Przeczytałem gdzieś ostatnio, że każda kontuzja to żółtą kartka od organizmu, kara za coś co robimy źle. A zatem w grudniu organizm pokazał mi żółtą kartkę i dlatego miesiąc ten wygląda(ł) tak jak na załączonym obrazku.
Źródło: endoondo.com
Pierwsza wyrwa w kalendarzu to jeszcze nie moja wina. To znaczy nie do końca. No może moich cech osobniczych. Drugi raz mi się to w życiu przytrafiło, że spędziłem tydzień w łóżku z powodu bólu pleców. Nic przyjemnego i nikomu tego nie życzę. Ten tydzień miał tylko jeden plus. Obejrzałem wszystkie sześć (w chronologicznej kolejności wydarzeń) części Gwiezdnych Wojen.
Nieco obolały po chorobie (skutkiem zapewne długotrwałego napięcia mięśni - czułem się, jakby miał za sobą przeprowadzkę z wnoszeniem mebli na siódme piętro), zacząłem rozkręcać się na nowo. Asekuracyjnie, aby ulżyć nieco plecom, umówiłem się na masaż, a tymczasem odezwało się kolano. I stąd kolejna przerwa w treningach, a planowany masaż pleców zamienił się w masaż nóg i pleców, a oprócz tego odwiedziłem jeszcze lekarza specjalistę (od nóg oczywiście). W tzw. międzyczasie zamiast na bieganiu skupiłem się na ćwiczeniach poprawiających stabilizację.
Nieśmiały powrót do żwawszego przebierania nogami nastąpił w charakterze... zawodów. Już wcześniej byłem zapisany na bieg City Trail i ustaliliśmy z Trenejro, że mogę pobiec ale na luzie. Wyszło i nie wyszło, bo z jednej strony nabiegałem wynik na poziomie życiówki... z przed czterech, pięciu lat (0:22:37 netto). Ale jak post factum spojrzałem na wykres tętna, to nie sposób było stwierdzić, że się na tym biegu obijałem. Dalej było już tylko lepiej. Wprawdzie tzw. atmosfera przed-świąteczna nie sprzyjała uprawianiu sportów (remont w domu to dopiero nie sprzyja, ale to już styczniowa historia), ale szło i idzie ku lepszemu. Warto wspomnieć, że jeszcze przed świętami wylądowałem na kolejnym stole - tym razem fizjoterapeuty, który zajął się moją nogą i okolicami. A tuż po świętach wziąłem udział w pewnym biegu patriotyczno-towarzyskim, ale to już opowieść na oddzielnego posta.

Summa summarum przez cały miesiąc nie udało mi się nabiegać nawet stu kilometrów. Z drugiej strony, od trzech miesięcy utrzymuję się na niemal stałym poziomie (tylko to chyba nie powód do radości, niestety).
Źródło: endoondo.com
Inna kwestia jest taka, iż z racji na to, że na przemian pauzowałem i rozkręcałem się na nowo po pauzie, moje grudniowe treningi nie grzeszyły różnorodnością. Królowała ogólna wytrzymałość biegowa w pierwszym zakresie. Pewnym urozmaiceniem były wspomniana piątka nad Rusałką oraz patriotyczne wycieczka biegowa. I jeszcze dwa treningi, na których pojawiły się przebieżki. Warto przy okazji wspomnieć, że podejście do treningu z przebieżkami również nieco ostatnio zmieniłem. Kiedyś robiłem je z biegu - dosłownie i w przenośni. Czyli gdy tylko Gremlin oznajmił mi, że właśnie przebiegłem zaplanowany dystans OWB1, ruszałem z kopyta do pierwszego z rytmów. Teraz (za radą mądrzejszych ode nie) poprzedzam to szybsze przebieranie nogami gimnastyką rozciągającą.
Swego rodzaju ciekawostkę stanowi dla mnie to, że na wykresie tętna z powyżej opisanego treningu dokładnie można wyczytać kiedy rozciągałem się w truchcie, a kiedy w miejscu.


W zasadzie to rok 2014 żegnam tak samo jak witałem - dziurawym miesiącem. Optymistycznie zakładam, że w nowym roku miesięcy niczym ser szwajcarski już nie będzie. Czego sobie i Wam życzę!

5 komentarzy:

  1. zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia :) Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkrótce będzie ciepło to i zdrowie będzie. Powodzenia. Kuruj się.
    I jeżeli w czymś to pomoże, chciałbym mieć taki przebieg kilometrów w grudniu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to rozciągałeś się w truchcie? :) Poproszę o przybliżenie :)
    A tak w ogóle jakie masz plany na 2015 - jakieś maratony, tri, krótkie, coś nowego czy poprawa wyników na sprawdzonych?

    OdpowiedzUsuń
  4. @tete, dzięki :-)
    @Wojtek.Be, pomogło, ale tylko trochę ;-) Niemniej jako młody ojciec, solidaryzuję się z Tobą (jest spane w nocy?).
    @Ava, gimnastyka rozciągająca to szerokie pojęcie, wychodzące nieco poza tradycyjne postrzeganie rozciągania. I pojawiają się tam skipy, krążenia ramion, przeplatanki i takie tam. Inaczej rzecz ujmując, to co dotychczas stanowiło dla mnie element rozgrzewki, poszerzone o kilka dodatkowych ćwiczeń rozciagajacych, stanowi teraz elemen zwany właśnie gimnastyką rozciągającą. Po szczegóły odsyłam do książek pana Jerzego S. :-)
    A jeśli chodzi o plany, to póki co, zostaję na asfalcie - pisałem o tym tutaj: http://www.przebiecmaraton.pl/2014/12/o-duzym-sowie-na-ty-uwag-kilka.html

    OdpowiedzUsuń
  5. @drproctor, mała śpi jak aniołek. Między 6.00 - 12.00 ma najwięcej energii, a tak to się budzi tylko na jedzenie, co 4-5h. Lepszego startu sobie nie wyobrażałem. Najważniejsze, że zdrowa.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...