21 sierpnia 2013

Ale czy z happy endem?

Idź na urlop mówili, będziesz miał więcej czasu dla siebie mówili. Jak widać po intensywności pojawiania się nowych postów (to już drugi w tym miesiącu, a przecież mamy dopiero dwudziesty pierwszy dzień tegoż miesiąca), nie do końca prawdę mówili. Prawdą jednakowoż jest, że dzieci mają więcej z ojca a żona z męża. Zaplanowane treningi też jakoś za bardzo na brak biegającego nie narzekają. Niemniej jednak, choć do normalnej pracy jeszcze przez kilka dni nie wracam (a się wybyczę, a co?), to z wojaży urlopowych już wróciliśmy, to i może chwilkę wyskrobię, by i tu coś naskrobać (ponadrabiać zaległości się znaczy).

Ale zacznę od końca, czyli od wydarzeń najnowszych, bo niemal rzutem na taśmę, prosto znad polskiego morza, porzucając (na krótko, ale zawszę) po drodze Małżonkę oraz Pociechy, zawitałem dziś na krótko do stolicy naszego rozbieganego coraz bardziej kraju*. A wszystko to za sprawą eventu (napiszę wprost: nie znoszę tego słowa - naprawdę nie ma w naszym pięknym, acz trudnym, języku słowa, którego można by tu użyć?) zorganizowanego przez firmę kojarzoną ostatnio raczej z crossfitem niż z bieganiem (chodzi oczywiście o Reebok), na który to zaproszono kilkudziesięciu dziennikarzy i bloggerów związanych z bieganiem, aby im zaprezentować innowacyjną serię butów performance dla biegaczy - Reebok One Series.
Prezentacja rozpoczęła się dosyć nietypowo, bo na powitanie wręczono nam po parze wspomnianych butów wraz z odzieżą do biegania i zaproszono do szatni. Następnie podzielili nas na dwie grupy i jedną pod opieką niejakiej Lidii Chojeckiej (tak tak, tej Lidii Chojeckiej), drugą zaś pod czujny okiem Tomasza Brzózki (do tej trafiłem i ja, a jak to skomentował Marcin: Czyli my wracamy karetką...) pogonili na warszawskie deszcz i pluchę. Związki firmy na R. z crossfitem ukazały się naszej grupie w sposób jak najbardziej odczuwalny ponieważ pan Tomasz (wyrażający otwarcie podziw nad stanem łydek biegającej braci) zaprezentował nam coś co nosi nazwę spartańskiego treningu biegowego, a sprowadza się w moim skromnym odczuciu do crossfitu przeplatanego bieganiem (dość wspomnieć, że już podczas rozgrzewki moje tętno weszło w trzeci zakres). Po godzinie takiego tarzania się w błocie (dosłownie - trochę błota z Parku Saskiego przywiozłem ze sobą na odzieży do Poznania), zaproszono nas z powrotem pod dach, gdzie mogliśmy ochłonąć nieco, posilić się i wysłuchać nieco teorii na temat butów, które już zdążyliśmy pobrudzić.
Czego się dowiedzieliśmy zatrzymam na razie w tajemnicy (jakby to była tajemnica - jak nie ode mnie dowiecie się przecież z internetów), aż do czasu aż pobiegam w One Series na tyle dużo by móc je całościowo ocenić.
Blogaczowa cześć Braci Biegającej w Reebokach (zdjęcie zapożyczone z facebook.com/pawelbiega.blog)
Podsumowując wydarzenia dnia minionego - prezentacja super, spotkanie ze starymi i nowymi znajomymi super, jedzenie (tak, o tym też trzeba wspomnieć - nakarmili nas, wymęczonych biegaczy, pierwszorzędnie) też super. I wszystko było by super, gdyby... ktoś nie pożyczył sobie mojego Garmina. Piszę pożyczył, bo wciąż chcę wierzyć, że to się stało przez przypadek i uczciwy znalazca zreflektuję się, iż zaszła pomyłka. Niestety wszystko wskazuję na to, że ktoś skorzystał z chwili mojej nieuwagi podczas pakowania się w szatni i przywłaszczył sobie moją własność. Wykluczam raczej, że zostawiłem go w szatni (zresztą zorientowałem się na tyle szybko, że zdążyłem jeszcze wrócić i sprawdzić), posiadam bowiem tę przypadłość, że niczym Zbigniew Cybulski siedem razy sprawdzam, czy nic nie zapomniałem (w pokoju hotelowym pod obrazki jak pan Zbigniew nie zaglądam, ale pod łóżko to już notorycznie) zanim opuszczę miejsce, które nie jest moim miejscem stałego zamieszkania.
Kurczę no naprawdę wolałbym zapamiętać ten dzień z uwagi na pozytywne jego aspekty...

*Jak się dziś dowiedziałem 30% Polaków deklaruje, że uprawia sport, z czego 36% biega.

8 komentarzy:

  1. Przypomnij się może organizatorom, by zamailowali dla wszystkich. Ja wciąż wierzę, że Twój garmin przypadkiem wylądował w jakiejś torbie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę ale żałuję że mnie Reebok nie zaliczył do biegających blogerów, same znajome twarze na zdjęciu! Fajna ta prezentacja (pasuje chyba i ładniej brzmi niż iwent ;) )

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby szybko się znalazł. Jeśli w takim towarzystwie ktoś "pożyczył" sobie Twojego garmina to ja już naprawdę nie wiem.

    Odnośnie samego buta to ciekawi mnie na czym polega ta innowacyjność. Za ostatnią Reebok musiał przepraszać (EasyTone - jędrne pośladki)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wg nich innowacja polega na tym, że but jest budowany od tyłu do przodu, a nie od dołu do góry. Na dodatek podeszwa nie jest klejona ani zszywana, tylko spajana jakoś inaczej. Dla mnie to wszystko zupełnie bez znaczenia, liczy się to, jak się w bucie biega;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę Ci, żeby Garmin do Ciebie wrócił jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie do uwierzenia, żeby jakiś dziennikarz / bloger "Pożyczył" Garmina. Mam nadzieję, że się znajdzie.
    ps. Z tym sprawdzaniem po kilka razy też tak mam, ale w ferworze postartowym zdarzyło mi się raz zostawić w szatni pas do biegania.

    OdpowiedzUsuń
  7. I jak? Garmin się znalazł?

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...