10 grudnia 2011

Bieg, plan i książka

Ano, wróciłem! - jak powiedział Sam w trzeciej części Władcy Pierścieni. Zgodnie z wcześniejszymi założeniami tydzień "zerowy" zamknąłem udziałem w drugim biegu Grand Prix Poznania w biegach przełajowych. Jak się nie trudno domyślić, nie spinałem się szczególnie. Jedyny cel jaki sobie postawiłem to zejść poniżej dwudziestu pięciu minut. Postanowiłem jeszcze wyprzedzać jak najwięcej - w tym celu ustawiłem się na końcu stawki (no, prawie na końcu stawki). Nie wiem czy to wynika z miejsca, w którym stałem, ale też pierwszy raz na GP słyszałem narzekania (i to od kilku osób), w dodatku nieco irracjonalne: że mieli usprawnić start i że różnice między czasem netto i brutto takie duże (a nawet, że klasyfikacja końcowa jest wg czasu brutto i że to niesprawiedliwe)... No przecież nie ustawią pięciuset osób w jednej linii na starcie! W każdym bądź razie ja zamierzałem biec swoje - i pobiegłem. Każdy kolejny kilometr był szybszy niż poprzedni, ale na finiszu postanowiłem nie szaleć. Przyspieszyłem oczywiście na ostatniej prostej, ale w tzw. granicach rozsądku. Niestety ostatni z zawodników, którego chciałem tuż przed metą wyprzedzić postanowił walczyć i musieliśmy się obaj mocno spiąć. Wpadliśmy na metę równo, pogratulowaliśmy sobie i się okazało, że obaj biegamy w barwach Szpiku, tylko Andrzej (pozdrawiam!) zapomniał dziś koszulki.
Wynik netto całkiem niezły jak na przyjęte założenia, bo 0:23:07. Będzie co poprawiać w kolejnych biegach - najbliższa okazja już 7 stycznia.

Od poniedziałku natomiast zaczynam tydzień pierwszy nowego sezonu i (zgodnie z zapowiedziami) realizację sześciotygodniowego planu pod start na dystansie pięciu kilometrów, znalezionego niegdyś w RW. Chociaż przyznam się, że zamierzam go traktować raczej jako budowanie formy pod "właściwy" plan maratoński niż jako podkład pod bicie życiówki.
Plan przypadł mi do gustu, bo odpowiada mojemu dotychczasowemu stylowi trenowania, choć muszę się przyznać, że ni w ząb nie rozumiem opisu nad tabelą (nawet pod kątem gramatyki). Dlatego biorę pod uwagę jedynie samą tabelę i zamierzam trenować według systemu "3 plus 2". Zobaczymy co wyjdzie w praniu...

A tak na zakończenie - dotarł do mnie wczoraj egzemplarz nowej wersji Maratonu (dokładnie Maratonu i ultramaratonów) Jerzego Skarżyńskiego. Kupiłem z ciekawości i czytam, choć nie jestem zagorzałym fanem metody Skarżyńskiego (wcale jednak nie twierdzę, że kiedyś nie spróbuję). Od razu jednak przypadła mi do gustu dedykacja autora:
Wszystkim,
którzy - jak ja kiedyś -
wstają o 5-6 rano,
żeby POBIEGAĆ,
żeby zrealizować trening
przed pójściem do pracy lub szkoły,
oraz tym,
którzy biegają dopiero po godzinie 20,
bo dla chcącego nic trudnego,
z życzeniami rekordów na biegowych trasach,
książkę tę dedykuję.
Prawda, że ładnie napisane?


7 komentarzy:

  1. Dla mnie te opisy planów to zwykle czarna magia. Tego opisu nie rozumiem - chyba te trzy wiersze w tabeli to 3 treningi w tygodniu a te dwa wolne biegi w pozostałe dni 20-30 minut i jeszcze jeden 30-60 minut więc razem 6 treningów i zostaje jeden dzień wolny w tygodniu. Jak dla mnie bardzo mało biegania na trening w tym planie ale dużo treningów - w sumie pewnie się uśredni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis chyba przetłumaczony z wersji anglojęzycznej przez translator. A korekta byłą ślepa. Zdarza się ;)
    Masz możesz starą wersję "Maratonu"? Bo nie wiem, czy jest na tyle dużo różnic, że warto kupować kolejną edycję? I jeszcze jedno. Czy w środku znowu jest sporo reklam?

    OdpowiedzUsuń
  3. @Leszek, treningi pod krótkie dystanse to zwykle mniej biegania;-)
    @Adam "sporo" uważam za eufemizm...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio nie mogę doczytać żadnej książki biegowej od deski do deski, więc zastanawiam się czy jest w ogóle sens zainteresować się kolejną już książką Skarżyńskiego. Ale przynajmniej wiadomo, że Skarżyński pierdół nie pisze.

    OdpowiedzUsuń
  5. powodzenia w realizacji planu na nowy sezon, a potem oczywiście samych życiówek :)pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  6. Memo ksiązki faktycznie inspirujące. Pisałem maila do p. Skarżyńskiego jeszcze we wrześniu z zapytaniem, kiedy w końcu wyjdzie książka. Chciałem w listopadzia zacząc przygotowania, niestety książką się spóźniła i.... nie kupiłem jej jeszcze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładna dedykacja. Jak mi jutro budzik zadzwoni o 5.30 (trening przed pracą), ciepło pomyślę o Panu Skarżyńskim :-)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...