
Dodatek zajmuje strony od 89 do 98 - dziesięć z liczącego ponad sto dwadzieścia stron magazynu, zapowiada się nieźle...
Strona pierwsza - tytułowa. Możemy się dowiedzieć, że na kolejnych znajdziemy konkretne porady biegaczy początkujących, ambitnych amatorów oraz zaawansowanych, przeczytać o energetycznych zygzakach i potędze koloru sushi green, jak również o bieganiu ekstremalnym.
Strona druga - w trzech szpaltach garść (garstka właściwie) porad dla każdej z wspomnianych wcześniej grup biegaczy oraz krótki opis dedykowanych tym właśnie grupom pulsometrów znanej marki (tej, co to niektórzy mylą ją z odzieżą na chłodne dni).
Strona trzecia - reklama zegarka. Nie sportowego, choć twarzą kampanii jest sportowiec.
Strona czwarta - opis butów do biegania. Nie butów jako takich, lecz konkretnego modelu konkretnej marki. Przy czym zdjęcia zajmują jakieś 80% powierzchni zajmują zdjęcia. Na dole strony jest jeszcze krótki opis programu dla biegaczy działającego na telefonach komórkowych (tego samego producenta, co buty).
Strona piąta - reklama portalu internetowego.
Strona szósta - opis odzieży do biegania. Odzieży tegoż samego producenta, co wcześniej wspomniane obuwie i program.
Strona siódma - reklama butów. Tych ze strony czwartej dodatku.
Strona ósma - opis butów i odzieży do biegania. Tym razem jednak inny producent.
Strona dziewiąta - reklama akcji biegowej, która miała miejsce w ostatnich dniach sierpnia (numer pisma - wrześniowy). Nie zdradzę oczywiście jaka akcja i kto jest organizatorem, ale twarz kampanii nie zdobyła mistrzostwa świata w biegu na 100 m..;)
Strona dziesiąta - tekst o bieganiu w wydaniu ultra. Pół strony tekstu plus zdjęcie drugie pół strony (prawie pół, bo na samym dole zmieścił się jeszcze opis, dwóch gadżetów do biegnia.
Jakby to podsumować? Dziesięć stron, w tym półtora wartościowego tekstu. Chyba trochę mało. Gdyby nie to, że kupiłem owo pisemko z czystej ciekawości, żałowałbym wydanych "dziewięć dziewięćdziesiąt dziewięć". Z drugiej jednak strony, jak to trafnie zauważyła moja Ślubna, Playboy to pismo dla "gadżeciaży".
Ktoś napisał na "fejsie", że jeśli "chociaż 10 osób o przeczytaniu tego tekstu wstanie zza telewizora i potruchta to będzie sukces". Pewnie będzie... chociaż, cytując klasyka, "no nie mam przekonania..."
Bardzo wątpię, żeby po przeczytaniu tego artykułu choć jedna osoba wstała od telewizora i poszła biegać :( Myślę, że bardziej prawdopodobne będzie jak trafi do Kogoś np Twoja relacja z zawodów zamieszczona na blogu :)pozdrowionka ;)
OdpowiedzUsuńJa z tej samej co ty ciekawości wszedłem do Empiku. Kupić nie kupiłem ale przejrzałem, przeczytałem (tekstu wiele nie ma więc szybko poszło) i odniosłem wrażenie że mało tego biegania w bieganiu ;)
OdpowiedzUsuńZa to reklamy gadżetów (niech będzie że but to gadżet) rzucają się w oczy z kilometra.
Podzielam sceptycyzm Tete. Bieganie jest teraz (podobno) modne, a pisma korzystają przyciągając reklamodawców. I tyle :)
OdpowiedzUsuńBieganie.pl to wielka agencja reklamowa, plus nie należy do najtańszych
OdpowiedzUsuńNiestety w przypadku większości pism kolorowych,nawet tych 100-stronicowych,jak się wyrwie strony z reklamami to zostają cienkie broszurki z płytkimi tekstami :) jak widać szkoda było twojej kasy chociaż może w przypadku Playboya nie do końca ;)
OdpowiedzUsuń@Ava, co sugerujesz..?
OdpowiedzUsuńjak to co? że zawsze na osłodę pozostaje oglądanie perfekcyjnie wyfotoszopowanych dziewcząt z Playboya. Trzeba przyznać że zdjęcia w Playboyu są atrakcyjne i może tylko na tym, to pismo powinno się skupić a nie na psuedo-dodatkach dla biegaczy
OdpowiedzUsuńZ dawnych czasów kupowałem coś co się nazywało Forma potem Men's Health. Miałem podobne ważenie że to jedna wielka tablica reklamowa. Między innymi z tego powodu nie kupuję również Runners World.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że taki dodatek może jedynie zniechęcić ludzi do biegania, bo sugeruje, że na dzień dobry trzeba wydać z milion złotych na te wszystkie gadżety.
OdpowiedzUsuńAle co do pism dla biegaczy, ja akurat wolę "Runner's world", "Bieganie" jest trochę chaotycznie redagowane, a artykuły nudne jak flaki z olejem. A że "RW" ma więcej reklam? No, z czegoś utrzymać się muszą.
Kupić "Playboya" dla artykułu o bieganiu mógł tylko nałogowy biegacz i stuprocentowy chłop! :)
OdpowiedzUsuń