I znowu nadrabianie zaległości. Jakiś czas temu pozwoliłem sobie zapytać czytelników o zdanie w pewnej, dosyć ważnej dla mnie kwestii. Jeśli by ktoś zapomniał (albo po prostu nie wiedział) chodziło o strategię na półmaraton, który będzie miał miejsce w moim mieście już za niespełna miesiąc.
Siedemnaście osób postanowiło podzielić się ze mną swoją opinią, w mniej lub bardziej rozbudowany sposób. Ale finał tego jest taki, jakiego na początku w ogóle nie brałem pod uwagę i szczerze mówiąc wcale mi nie odpowiada - prawie połowa głosujących w ankiecie była zdania, że nie powinienem biec w ogóle.
Z drugiej strony opcja, która od początku najbardziej mi odpowiadała, zajęła drugą pozycję. Mogę też sobie tłumaczyć, że więcej niż połowa uważa, że powinienem biec... Ale przecież nie o to chodzi w tzw. demokracji (jakąkolwiek formę przyjmie).
W demokracji występuje jednak coś jeszcze. Prawo weta przysługujące prezydentowi - dla jasności: w tej bajce prezydent to ja;)
Dobrze Bartek, że musisz sam zdecydować :) bo jakby co to potem byłoby na nas hi hi... pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojej decyzji!
OdpowiedzUsuńPS. Ten rysunek Mleczki jest świetny :)
E tam, no przecież wiadomo, że o Ty decydujesz, a nie przypadkowy i/lub anonimowy ktoś, kto wcisnął przycisk w ankiecie na blogu ;)
OdpowiedzUsuńPrzy takich decyzjach lepsza jest władza autorytarna ;)
OdpowiedzUsuńI tak dokonasz najlepszego wyboru!
No właśnie - decyzja jest twoja, ale trzeba przyznać że jak się pisze bloga, to się potem człowiek na nim trochę rozlicza z planów i decyzji przed czytelnikami, a ich opinie mają znaczenie :-) Chociaż oczywiście ostatnie słowo należy do autora.
OdpowiedzUsuń