26 grudnia 2010

Sezon drugi

I od czego tu zacząć... skoro wreszcie mam chwilę czasu by napisać coś więcej, niż trzy zdawkowe zdania?

Na początek o tym co było...
Była przerwa w treningach - zdecydowanie (bo dwa razy) dłuższa niż pierwotnie planowałem. Miało być trzy tygodnie tzw. "luzu" i przez te trzy tygodnie wszystko wskazywało na to, że tak właśnie będzie. Ale wówczas nastąpiło coś, co można by nazwać "kumulacją". Przez trzy tygodnie trzy kilkudniowe (od dwóch do pięciu dni) spotkania (maści różnorodnej) w firmie, w tym dwa za granicą (Czechy i Niemcy), prawie cztery tysiące kilometrów (zazwyczaj liczę przebiegnięte, te oczywiście były za kółkiem), a na dokładkę dwa artykuły do napisania w związku z doktoratem (jeden i tak musiałem w końcu "odpuścić"). Więc gdybym w tym czasie próbował jeszcze biegać - niechybnie bym zwariował.
Na dodatek, przez te sześć tygodni prześladowało mnie jakieś "komunikacyjne fatum" - dwie pany* (w pierwszym przypadku dziura była taka duża, że trzeba było specjalny kołek sprowadzać, w drugim trzeba już było w ogóle oponę wymienić), w tym przyjemność wymiany koła na poboczu niemieckiej autostrady (TIR mi trójkąt rozjechał), stłuczka (nadal uważam, że to nie moja wina, a przynajmniej nie całkowita, ale nie byłem w stanie tego udowodnić) oraz dwa mandaty. A wszystko to w okresie gdy nie biegałem, związek przyczynowo-skutkowy widać jak na dłoni, wniosek może być tylko jeden: biegać, biegać i jeszcze raz biegać (czyli tak ze trzy razy w tygodniu)...

A zatem teraz o tym co będzie...
Wydłużona przerwa sprawiła, że przygotowania do wiosennego maratonu musiałem rozpocząć bez tzw. luźnego wstępu i od razu rozpocząć realizację planu. Aby nie uniknąć jakichkolwiek niejasności napiszę, że na wiosnę zaplanowałem udział w maratonie w Dębnie, zaplanowany (co nawet potwierdzono w ostatnich dniach na oficjalnej stronie zawodów - wcześniej bazować można było jedynie na kalendarzu imprez PZLA, bo Dębno to w końcu Mistrzostwa Polski w maratonie) na dziesiąty dzień kwietnia przyszłego roku. Pozostało zatem jedynie szesnaście tygodni (w tej chwili już nawet piętnaście), a taki właśnie czasookres przewidywał plan, który postanowiłem realizować.
Ten program to FIRST Marathon Training Program For Novice (przyjąłem wersję dla początkujących, bo choć debiut mam już za sobą, za doświadczonego maratończyka wciąż się nie uważam).
Program opiera się na zasadzie Run Less, Run Faster (trenuj mniej, biegaj szybciej) i przewiduje jedynie trzy treningi biegowe w tygodniu (czyli intensywność, którą stosowałem do tej pory) jednakże uzupełnione o dwie dodatkowe aktywności fizyczne (to trzeba będzie wcisnąć w kalendarz, ale i tak będzie to łatwiejsze niż "upchnięcie" choćby jeszcze jednego treningu biegowego) - ja planuję basen i trening siłowy. Realizacja programu przebiega w ten sposób, że podczas każdej jednostki treningowej pracuje się nad innym "parametrem" - szybkością, tempem lub wytrzymałością- a dla różnych intensywności treningowych przewidziane są różne tempa biegu i są to odpowiednio: tempo spokojne (Easy) maratońskie (Marathon Pace), tempo na dystanse krótkie (Short Tempo), średnie (Mid Tempo) i długie (Long Tempo) oraz tempa na odcinki interwałowe (od 200 do 2000 m). Tempa przyjmuje się na podstawie czasu uzyskanego na dystansie 5 kilometrów. Ja jednak poszedłem trochę "pod prąd" - przyjąłem oczekiwany czas ukończenia maratonu (wciąż stoi przede mną wyzwanie "złamania" 4 h) oraz odpowiadające mu tempo (ok. 5:40), w stosownych tabelach odnalazłem odpowiadający mu czas na dystansie 5 km (24:35) i dopiero wówczas odszukałem pozostałe tempa, ostatecznie przyjmując:
Easy - 5:50-6:306:15/km
Marathon Pace (MP) - 5:30-5:50
Long Tempo (LT) - 5:20-5:30
Mid Tempo (MT) - 5:10-5:20
Short Tempo (ST) - 5:00-5:10
2000 m - 4:49-5:00 1600/2000 m - 4:55-5:05
1200/1600 m - 4:43-4:48 1000/1200 m - 4:50-5:05
800/1000 m - 4:37-4:42
600/800 m - 4:33-4:36 4:40-4:55
200/400 m - 4:22-4:32 4:30-4:45
Pierwszy tydzień z szesnastu zaplanowanych już prawie za mną (szczegóły wkrótce) - jak będzie wyglądać realizacja, a zawłaszcza jakie będą jej wyniki pokaże przyszłość. Życzę sobie zatem powodzenia.

PS. Pod choinką znalazłem również prezenty "biegowe", ale w końcu sam do koszyka wkładałem...

*Dla czytających spoza Wielkopolski - chodzi o przebite opony, czyli popularne "gumy"

2 komentarze:

  1. Podoba mi się ten plan, a dorzucenie do niego siłowni i basenu uważam za znakomity pomysł. Trzymam kciuki za realizację i wiosenny wynik :)

    PS. Nauczyłam się nowego słowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maraton poniżej 4 h i spory kilometraż tygodniowy w 3 treningach. Ambitnie :)
    Z zaciekawieniem będę obserwował postępy

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...