12 października 2010

Gadżeciarze

Kilka dni temu Midi na swoim blogu poczyniła posta na temat gadżetomani wśród biegaczy - co by nie mówić, coś w tym jest. Ale tak się jakoś atrakcyjnie złożyło, że tego samego dnia Fundacja Maraton Warszawski ogłosiła na swoich stronach wyniki konkursu, jaki towarzyszył zorganizowanej wspólnie z Timex'em ankiecie (której wyniki można zobaczyć tutaj) dotyczącej idealnego zegarka dla biegacza. Częścią owej ankiety była krótka wypowiedź dotycząca cech idealnego zegarka właśnie i to rzeczona wypowiedź trafiała pod obrady konkursowego jury. Jedna z trzech wyróżnionych wypowiedzi głosi, iż zegarek idealny
Powinien być jak dobry duch - wspierać mnie w biegu pozostając prawie niezauważalnym. Muszę wiedzieć, że mogę na nim polegać, ale nie musząc przy tym skupiać się na jego obsłudze. Chcę myśleć o biegu (i cieszyć się nim), a nie o zegarku.
 ... i jest mojego autorstwa!
Efekt? Dziś kurier dostarczył mi paczkę z następującą zawartością:
Prawda, że miło? Chociaż mamy tutaj mały paradoks, tudzież twardy dowód na to, że gadżeciaż ze mnie pełną gębą - otóż ten konkretny zegarek nijak ma się do moich biegowych potrzeb. Ale na basen, gdzie pomiar pulsu i GPS do niczego mi nie potrzebne, będzie jak znalazł!

A skoro już jesteśmy przy konkursach, gwoli kronikarskiej rzetelności, chciałbym zaprezentować niniejszym jak w zdobycznej koszulce prezentuje się jeden ze zwycięzców konkursu związanego z Festiwalem Biegowym, czyli Mateusz Kotarba z Brzeska.
A jeśli już o Festiwalu mowa, ruszyła już rejestracja do kolejnej edycji - dla najszybszych noclegi gratis, więc chyba warto podjąć tzw. szybką decyzję. Kto chętny? Ja ze względu na przyszłoroczne plany startowe raczej nie dam rady ale liczę, że kiedyś jeszcze do Krynicy zawitam (na marginesie dodam, że moje "krynickie" ambicje wykraczają również poza bieganie).

A co tam u Bartka w treningach? Przez ostatni tydzień słabo - zaliczyłem jedynie dwa wyjścia z pięciodniową przerwą. Częściowo sam przed sobą usprawiedliwiam się wydarzeniami związanymi z Poznańskim Maratonem, częściowo samopoczuciem, ale chyba po prostu dotyka mnie swego rodzaju rozprężenie po głównym starcie jesieni. Odpuszczać jednak nie zamierzam - na luzowanie przyjdzie pora po siódmym listopada. Przedtem nastąpi jednak mała zmiana planów, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi (zwłaszcza te drugie) wskazują, że w najbliższą niedzielę w Uniejowie się nie pojawię niestety. Rozważam zatem "zastępczy" start w Kole tydzień później, ale to jeszcze nic pewnego.

A na zakończenie ciekawostka - moja Latorośl opanowała dziś (i w oszałamiającym tempie czyni postępy) trudną sztukę samodzielnego chodzenia. Zapewne wkrótce zacznie również biegać, a tata do biegania po parku dorzuci bieganie za Córką...

PS. (13.10) Zapomniałem wspomnieć o pewnej historii związanej z 11 PM. Otóż Moja Ślubna spotkała na Expo w sobotę pewnego chustotatę (czyli tatę noszącego dziecko w chuście). W maratonie biegła małżonka owego mężczyzny. Jak się później dowiedzieliśmy tata dzielnie czuwał z latoroślą przy trasie maratonu i przetrwali mimo tego, że ten młody człowiek to, jak to sami rodzice przyznają, totalny "cycocholik" nie tolerujący butelki i do tej pory wytrzymywał bez dostępu do mleka mamy nie dłużej niż 3 godziny. Ja pozwoliłem sobie w tym miejscu na żarcik, że mama powinna w takim razie pobiec na wynik poniżej 3:00, ale wyobraźcie sobie, że biegająca mama wraz z wspierającym ją tatą, zaplanowali w związku z powyższym... pitstop na karmienie. Suma sumarum obeszło się bez pitstopu, ale i tak wieeelki (sic!) szacunek dla biegającej chustomamy!

3 komentarze:

  1. Gratulacje! Swoją drogą, w 100% zgadzam się z Twoim opisem idealnego zegarka :)

    Obawiam się, że samodzielnie chodząca Latorośl będzie bardziej absorbująca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny zegarek :)
    I gratuluję wyczynów Latorośli. Domyślam się, że pada życiówka za życiówką? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra historia z tą mamą :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...