28 lutego 2010

#031

Dziś wybrałem się w miejsce określane przez niektórych jako "mekka poznańskich biegaczy", czyli nad Maltę. Coś jest z ta mekką, bo z racji obecności wielu współbiegaczy czuć tzw. ducha.
Biegało się całkiem przyjemnie, a byłoby zapewne jeszcze przyjemniej gdyby nie pogoda. Gdy parkowałem, termometr w samochodzie wskazywał sześć stopni ale po wyjściu dość szybko musiałem się wracać po kurtkę, z racji lodowatego wiatru. Z kolei gdy kończyłem rozgrzewkę, zza chmur wyszło słońce i zacząłem się gotować. I tak na zmianę - biegnąc lewą stroną jeziora (patrząc od hangarów) kurtkę miałem przewiązana w pasie, a gdy przemieszczałem się na prawą, z racji silnego wiatru wiejącego po tej stronie, zakładałem ją z powrotem. Wiatr po prawej stronie momentami wiał tak mocno, że czułem się jak na solidnym podbiegu. Dodam jeszcze, że gdy skończyłem trening, termometr w samochodzie wskazywał już dziewięć stopni.

Mimo zróżnicowanych warunków pogodowych w czasie zaplanowanych siedemdziesięciu minut udało mi się przebiec ok. 12,2 km (mała korekta w stosunku do tego co napisałem wcześniej na blipie - błąd w obliczeniach...). Łącznie w lutym udało mi się przebiec 78,4 km, a od początku roku 140,3 km.

3 komentarze:

  1. Zazdroszczę Wam tej Malty :) Byłem w 2007 i 2009 na maratonie poznańskim :) Nie przesadziłeś to naprawdę Mekka biegaczy myślę nie tylko poznańskich ;)pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  2. I może ja też do Poznania na Maraton pojadę, w Warszawie szykuje się kosmiczna cena a żal dwa razy 'przebiec' to samo miasto :)

    Bartek - piękny przebieg w lutym i w całym roku, gratulacje, rozwalisz te 42km w drobny mak :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Mateusz, zapraszamy do Poznania! Kto wie, czy jesienią ja nie wybiorę się do Warszawy;)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...