Muszę poprawić planowanie! Poprawić na tyle, aby chociaż weekendowe wybieganie robić po południu a nie wieczorem. W tygodniu trudno jest wyjść wcześniej, tym bardziej, że (póki co) rytm życia ustala najmłodszy członek rodziny, ale treningi są krótsze i nie jest to aż takie uciążliwe. Ale sobotnie wyjścia robią się, siłą rzeczy, coraz dłuższe. W ogóle mógłbym lepiej planować swoje bieganie. Wprawdzie w tej formie aktywności cenię sobie elastyczność czasową, ale odrobina samodyscypliny nie zaszkodzi...
Jak można wywnioskować z powyższego wyszedłem wczoraj biegać nieco później niż chciałem/planowałem. Przyjąłem plan minimum (65 min truchtu) i plan maksimum (75 min), chciałem się bowiem przekonać w jakiej formie przed biegiem na 15 km w przyszłą sobotę. Fakt, że udało mi się wykonać plan minimalny (który pozwolił na przemierzenie ok. 11,3 km), wskazuje na to, że w Trzemesznie muszę przyjąć szczególną taktykę, żeby się nie przeforsować.
powodzenia w Trzemesznie:)co do czasu na treningi ? Bądź przygotowany, że będą to coraz dłuższe wyjścia ;)
OdpowiedzUsuńJa do tej myśli przyzwyczajam się już od dawna i idzie mi całkiem nieźle. Gorzej reaguje małżonka...
OdpowiedzUsuń