31 stycznia 2012

Bieganie nie tylko dla biegania

Dziś chciałbym napisać słów parę o dwóch stronach pewnego medalu. Ten medal, to coś, co ja nazywam Pomaganiem przez bieganie. Coś, co cywilizowany świat wynalazł już dawno temu a co coraz mocniej przyjmuje się również na naszym polskim gruncie. Coraz więcej jest akcji typu Spartanie Dzieciom i coraz więcej maratończyków walczy już nie tylko o nową życiówkę, lecz swój wysiłek, ten z treningów, ale przede wszystkim ten na odcinku 42195 m, dedykuje w jakimś konkretnym celu. I oby tak dalej. Obyśmy nauczyli się pomagać nie tylko z wielką pompą, gdy cała Polska zbiera datki do skarbonek. Obyśmy potrafili poświęcać kawałek siebie (niekoniecznie zawartość portfela) tym, którzy w życiu mieli mniej szczęścia niż my…

Strona pierwsza: Zdałem sobie sprawę, że w wirze podsumowań minionego już sezonu zapomniałem podsumować jednej rzeczy – zbiórki dla Piotrka. Początkowo planowałem zebrać kwotę 2000 zł. Później nieco (to nieco to 100%) podniosłem poprzeczkę. Niemniej jednak jestem niezmiernie szczęśliwy, że razem dało się zabrać 2362,03 zł. Wszystkim, którzy zechcieli wspomóc Piotrka jeszcze raz serdecznie dziękuję!
Wraz z innymi wpłatami udało się do tej pory zebrać na potrzeby rehabilitacji Piotrka 3230 zł. Ale Piotrek wciąż potrzebuję pomocy. Dlatego ja nie chcę i nie mogę ustawać w działaniach, i chciałbym przebiec dla niego również Maraton Toruński, do którego przygotowania z wolna nabierają tempa. Mam nadzieję, że i tym razem będę mógł liczyć na Wasze wsparcie.

Strona druga: W ostatnich dniach w tzw. biegowym światku głośno o niezbyt miłym wydarzeniu. Na pewno już słyszeliście, ale powtórzę. Organizatorzy maratonu w Dębnie odmówili udziału w biegu ojcu biegnącemu z wózkiem, ze swym niepełnosprawnym synem. Paweł Jach przebiegł już Maćkiem cztery największe maratony – niestety w Dębnie mu „podziękowano”. Dlaczego? Dyrektor maratonu, pan Stanisław Lenkiewicz tłumaczy, że trasa jest mało pojemna, kolizyjna. A ten pan z wózkiem blokowałby drogę. Poza tym są tu rozgrywane mistrzostwa Polski. Nie do końca rozumiem tą argumentację. Mistrzostwa Polski są, ale do biegu dopuszczeni są również „pospolici” amatorzy biegania. Biegłem i ja w Dębnie w zeszłym roku i byłem wymijany przez elitę. Wyglądało to tak, że odpowiednio wcześniej ostrzeżeni po prostu robiliśmy miejsce tym walczącym o czołowe miejsca. Niech mi ktoś zatem wytłumaczy, czym różni się wyminięcie na trasie, która w żadnym miejscu nie jest węższa niż 3-4 metry, biegacza pchającego wózek, od wyminięcia biegacza, biegnącego w tempie (dajmy na to) 7 min/km?
Tak patrzyłem na sprawę, dopóki nie przeczytałem tekstu Zbyszka Kapuścińskiego - trudno i jemu nie przyznać racji. Szczerze mówiąc, teraz mam mieszane uczucia i sam nie wiem co o tej sprawie myśleć...
A co myślicie Wy?

9 komentarzy:

  1. Według mnie kluczową kwestią jest pojmowanie dyskryminacji. Gazeta żywi się sensacją, a dyskryminacja od razu podburza publiczność. W tym przypadku dyskryminacją byłoby dopuszczenie tego pana, jeśli regulamin zabrania udziału osób na wózkach. Organizator byłby niepoważny, gdyby się ugiął. Musiałby wtedy dopuścić wszystkich wózkowców, a dodatkowo wyjaśnić jakoś ten wyjątek niezgodny z regulaminem innym uczestnikom. Bo nie można nazywać dyskryminacją czegoś, co zlikwidowane powoduję dyskryminację innych. Można by to rozważać z innych punktów widzenia - czy niepełnosprawny syn czerpie radość z tego biegania, czy chodzi o egoizm ojca, czy może te biegi z synem pozwalają mu w jakiś sposób zaakceptować niepełnosprawność dziecka. A może i chce przez te kilka godzin być bohaterem w oczach innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja opinia wynika z przeczytania i obejrzenia kilku rzeczy: najpierw 22-go stycznia zobaczyłem ten filmik o podobnym duecie: http://www.youtube.com/watch?v=ZOZPs4HSl0I&feature=share czyli "Team Hoyt" - ironman z synem z porażeniem, poczytałem też o nich i ogromnie podziwiam to co robi ten ojciec. Potem na twoim blogu znalazłem w komentarzach link do tekstu Wojtka Staszewskiego o nie dopuszczeniu de Dębna ojca z Maćkiem na wózku v . W końcu sam znalazłem ten tekst Zbyszka Kapuścińskiego http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=30733 a na końcu jeszcze wypada wspomnieć stronę Maćka http://maciekbiega.pl/
    Moim zdaniem Zbyszek jest nie tylko arogancki ale też i bardzo krzywdzący dla Maćka. Skoro ja mogłem tak łatwo wejść na stronę Maćka i zobaczyć że już dwa razy organizowano imprezę charytatywną "Bieg dla Maćka" można też spojrzeć na galerię zdjęć, poczytać opisy i łatwo z tego wywnioskować że oskarżenia Zbyszka że to wszystko realizacja ambicji ojca Maćka są bezpodstawne i moim zdaniem bardzo krzywdzące bo dotyczą osoby niepełnosprawnej.
    Nie cierpię takiego zachowania jak pokazał Zbyszek w tym wpisie - chodzi mi o to że w tekście swoim pisze o ojcu Maćka zarzucając mu egoizm: "Dla pana nie ma to jednak znaczenia. Liczy się tylko jego korona (z wózkiem w reku) i nic więcej" a tak naprawdę cały ten jego tekst aż ocieka egoizmem jego autora. Równie negatywnie oceniam to że Zbyszek ocenia w tekście że Maćkowi to bieganie się nie podoba i "dziecko to można by posadzić na karuzeli i na 100% miałoby większą z tego frajdę". Kim on jest żeby wiedzieć co to dziecko czuje? Skoro nie potrafił nawet znaleźć strony tego dziecka i zobaczyć jego miny gdy na mecie maratonu robi kilka kroków - bo dopiero uczy się chodzić.
    Nie znam tego Zbyszka i prawdę mówiąc dobrze mi z tym, wolałbym żeby tacy ludzie biegali po swoje rekordy gdzieś w innych imprezach, z samymi wyczynowcami gdzie inni, niedoskonali, nie będą mu przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  3. A odnośnie Spartan - zastanawiam się nad tym poważnie. Dzisiaj miałem rozmowę z osobą która jest, no może nie Spartaninem a Spartanką bo mają też kobiety w swoich szrankach i myślę o o tym :) też bym chciał żeby moje bieganie miało większy sens niż tylk (i aż) ten mój osobisty. Ale to pieśń przyszłości bo warunkiem wstępnym jest ukończenie maratonu a do mojego debiutu zostało jeszcze 74 dni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fakt, Zbyszek Kapuściński nie wie, co czuje to dziecko i jakimi przesłankami kieruje się ojciec. Mam mieszane uczucia - w końcu to Mistrzostwa Polski i chodzi o bezpieczeństwo, ale z drugiej strony raczej nie zgłosiłby się do nich tłum ludzi z chorymi dziećmi na wózkach by też biec. Ale zaalarmowanie Gazety i łzawy tekst jakoś mi się nie podobają. No nie wiem.

    A inna sprawa, że organizatorzy z Dębna wyszli na bezdusznych i dyskryminujących, a mogli dopuścić ojca do zawodów i sami zrobić wokół tego taki szum medialny, że trafiliby do każdego serwisu wiadomości (a poza biegaczami mało kto o maratonie w Dębnie słyszał a i miastu promocja nie zaszkodzi). Przecież pan Hoyt też na pewno przeszkadza innym triatlonistom kiedy pakuje się do wody z uczepionym pontonem a jakoś dało się go dopuścić i zrobić z tego historię, nad którą wzruszają się ludzie na całym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Leszkiem Deską. Zrobiło mi się smutno po przeczytaniu podlinkowanego tekstu na maratonypolskie.pl. Czytałam parę (może kilka miesięcy temu) wywiad z ojcem Maćka w Bieganiu (ostatnia strona, na której rodzaj wywiadu z biegaczami przeprowadza Wojciech Staszewski) i nie odniosłam wrażenia, że chodzi o lans, czy egoizm. Z tekstu przebijała raczej autentyczna radość ze znalezienia fajnego sposobu na spędzenie czasu z synem. Ojciec pisał tam o odnotowywanych na Maćka twarzy emocjach, o tym, że szukał sposobu na odciążenie żony od obowiązków związanych z opieką nad Mackiem i widać było, że robi to dla syna, dla rodziny. A że przy okazji realizuje swoją pasję - czy to naprawdę świadczy o egoizmie, który został mu zarzucony? Ile w tym tekście na maratonypolskie.pl insynuacji, ile własnych projekcji i bezinteresownej złośliwości...

    Z drugiej strony, trochę (podkreślam TROCHĘ) rozumiem organizatorów maratonu i ich troskę o bezpieczeństwo, ale, dlaczego w 4 innych maratonach dało się pobiec z wózkiem, a akurat w Dębnie nie? Po co te aroganckie wypowiedzi jednego z urzędników? Chyba jednak znacznie więcej zrozumienia znajduję dla poczucia pokrzywdzenia ojca Maćka.

    Dodam, że jestem matką-egoistką, która zabiera synka na wspólne treningi. Ba, nawet mrozi go na stoku, żeby trochę pozjeżdżać na nartach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbyszek przedstawia swoje spojrzenie na sprawę, ale nie da się ukryć, że robi to w sposób grubiański, a momentami wręcz wręcz wulgarny (żeby nie powiedzieć chamski)...
    Jak to w życiu bywa każda ze stron ma swoje racje a ja wciąż mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony rozumiem (chyba) co może czuć ojciec chorego dziecka. Wprawdzie sam mam to szczęście, że moje dziecko jest zdrowe, ale sam fakt zostania rodzicem (co widzę po sobie każdego dnia) naprawdę zmienia podejście do takich spraw (nawiasem mówiąc, ciekawe, czy Zbyszek Kapuściński ma dzieci). W mojej rodzinie (bliższej i dalszej) były już też przypadki nieszczęść związanych z poważną chorobą tych najmłodszych, mogę sobie zatem wyobrazić, co to za uczucie. Z drugiej jednak strony rozumiem postawę organizatorów i daleki jestem od tego by odsądzać ich od czci i wiary. Nie uważam też, aby spędzanie czasu z dzieckiem (chorym czy zdrowym) realizując przy tym własną pasję, było przejawem egoizmu. Ja nie zabieram swojej córki na treningi, a wcale nie czuję się egoistą...

    @Leszek, co do Spartan, to ja pod tym względem chyba jednak jestem egoistą właśnie... Wciąż bardziej zależy mi na biciu życiówek, niż na bieganiu w przebraniu. A że nie muszę się przebierać by pomagać, więc to robię:) Nie powiem, raz chętnie bym pobiegł w stroju Spartiaty, ale chyba raz mi wystarczy, a przede wszystkim muszę najpierw dorobić się nieodzownej części stroju w postaci kaloryfera na brzuchu;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co tam kaloryfer na brzuchu. Ten facet zarzuca na plecy sprzęt AGD http://obadajto.com/wiadomosci/index.php?option=com_content&view=article&id=1319:bedford-maratoczyk-z-pralk-na-plecach-2011-&catid=52:bedford&Itemid=327 :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też rozumiem trochę organizatorów - bardziej mnie zdenerwował ten wpis Zbyszka ze względu na jego krzywdzące domysły (moim zdaniem błędne).
    A jeszcze o Spartanach - no ja mam dużo kaloryferów ale żadnego na brzuchu :D ja myślę podobnie - chcę biegać sam i osiągać wyniki ale Spartanie tylko raz w roku muszą biec w tym stroju. Większym problemem jest dla mnie to że nie spełniam wymogów (to w kwietniu się ma zmienić) a po drugie wysokie wpisowe: 800zł które nie idzie na pomoc dzieciom tylko na ten fantazyjny strój. Ale pomyślę nad tym jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  9. O byciu matką-egoistką napisałam, bo, nie wiadomo czemu pokutuje pogląd, jakoby rodzicielstwo, a szczególnie macierzyństwo, winno być pasmem udręk i wyrzeczeń. Nie daj Boże mieć jakieś zainteresowania, kiedy zostanie się mamą albo tatą. Nawet kiedyś, na biegajznami.pl czytałam wypowiedzi forumowicza, który zarzucał matkom biegającym z dziećmi w wózkach właśnie egoizm, lansiarstwo i parę jeszcze innych miłych cech. Ale to już inna historia, choć może pokłosiem takiego myślenia była wypowiedź z maratonówpolskich.

    Jeśli chodzi o postawę dyrektora - nie wiem, może to wyrwane z kontekstu wypowiedzi, ale nie robiły one wrażenia uprzejmych, ugodowych. Dębno i tak straciło wiele ze swojej renomy i prestiżu (np. w tym roku mistrzostwa Polski kobiet będą odbywały się na maratonie warszawskim) - skąd pomysł, że jest to impreza, na którą walą drzwiami i oknami elity? Które, notabene, startują i osiągają najlepsze wyniki, najczęściej poza granicami Polski?

    Bardzo to wszystko razem smutne.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...