Póki co, w bieżącym sezonie biegowym osiem razy przytwierdziłem numer startowy do swej czerwonej, również startowej koszulki (w sumie to siedem - raz była biała). Jest to oczywiście mniejsza liczba od zakładanej na początku roku, ale nad tym zagadnieniem pochylę się po zakończeniu sezonu, gdy przyjdzie czas podsumowań. Tym niemniej zanosi się na to, że przez trzy najbliższe tygodnie (wliczając już trwający) "dołożę" do tych ośmiu może nie drugie tyle, ale jest szansa na kolejne cztery. Inaczej rzecz ujmując - zawody co weekend.
Już w najbliższą sobotę 1 Bieg Eliminator, czyli pierwsze mocne przetarcie po maratonie (liczę, że wcześniej uda mi się wyjść choć na jeden normalny trening). Nie oczekuję ani, życiówki ani tym bardziej awansu do finału (na który chyba nawet życiówka by nie wystarczyła), a jedynie na porządne rozruszanie układu kostno-mięśniowego.
W kolejną niedzielę wyruszam na półmaraton w mieście najlepszych kibiców, czyli Ciotki Ewy i Spółki, czyli do Kościana rzecz jasna. Czy w Kościanie uda się powalczyć o nowy "personal best" na dystansie dwudziestu jeden kilometrów z tzw. hakiem - to się zobaczy. Wszystko zależy od dyspozycji. Trochę to jednak krótko po maratonie, więc może być różnie, ale czytałem już gdzieś, że kilka tygodni po królewskim można bez specjalnego treningu bić życiówki na krótszych dystansach, więc będę miał okazję zweryfikować tą teorię.
Półmaraton w Kościanie miał zamykać ostatecznie sezon biegowy (tak jak to miało miejsce rok temu), ale ponieważ już tydzień później rusza III Grand Prix Poznania w biegach przełajowych, postanowiłem poczekać jeszcze tydzień z rozpoczęciem okresu tzw. rozbiegania. Ale również tu nie będę się za bardzo spinał - pojadę nad Rusałkę przebiec się w towarzystwie kilkuset innych lokalnych amatorów biegania w obcisłym.
Sęk jednak w tym, że na ten sam weekend (na szczęście na inny dzień) zaplanowano jeszcze jeden ciekawy "ewent", czyli 1 Luboński Bieg Niepodległości, który trochę mnie kusi. Czy się uda w nim pobiec, zależy już od organizacji wekendu niepodległościowo-świętomarcińskiego...
Jedno jest pewne - na zakończenie sezonu biegowego zjem nieprzyzwoitą ilość słodkich rogali, jakem z Poznania, czyli jakby powiedział towarzysz Winetou, ja skazał HOWG!
No to szykujesz mocne uderzenie na koniec sezonu. W Kościanie życiówkę zrobisz spokojnie, bo pewnie pogoda dopisze, a trasa łatwa.
OdpowiedzUsuńno no super finisz;) powodzenia i kolejnych rż :)
OdpowiedzUsuńaaaa... mniam, mniam ;) zazdroszczę Ci tych rogali ;)
OdpowiedzUsuń