7 maja 2013

Crossfit, Crossfit, Crossfit...

Od minionego wtorku, kiedy to korzystając z zaczynającego się właśnie (choć nie dla wszystkich i nie do końca, bo ja na ten przykład w czwartek pracowałem) tzw. długiego weekendu udałem się na dwugodzinne zajęcia INTRO w Reebok Crossfit Poznań, jedno chodzi mi po głowie. Crossfit właśnie. Uspokajam, biegania nie rzucam, ale jako forma treningu uzupełniającego może stać się moim wielkim przyjacielem.

Czym w ogóle Crossfit jest i czym to się je dowiedziałem się w pierwszej, teoretycznej części zajęć (a części były dwie). Jeśli miałbym odpowiedzieć jednym zdaniem, powiedziałbym, że jest to połączenie treningu siłowego z wytrzymałościowym. Ale tyle potrafiłem powiedzieć, jeszcze przed wtorkowymi zajęciami, a przecież udałem się na nie, aby dowiedzieć się więcej.


I tak dowiedziałem się że przede wszystkim chodzi o stale urozmaicone (constantly varied*), wysokiej intensywności (high intensity) ruchy funkcjonalne (functional movement). Stale urozmaicone, bowiem mają za zadanie rozwijać dziesięć podstawowych zdolności motorycznych (które pozwoliłem sobie ułożyć w kolejności alfabetycznej): dokładność/kontrolowanie ruchów (accuracy), gibkość/elastyczność (flexibility), koordynację (koordination), moc (power), siłę (strenght), sprawność/zwinność (agility), szybkość (speed), równowagę (balance), aż wreszcie - nasze ulubione - wytrzymałość sercowo-naczyniową i oddechową (cardio) oraz wytrzymałość siłową (stamina). Typowy trening wykorzystuje jeden lub kilka z trzech rodzajów ćwiczeń: cardio, gimnastycznych oraz ćwiczenia z ciężarami. Jak też łatwo się domyślić praktycznie każdego dnia trening wygląda inaczej – nie bez kozery stosuje się określenie trening dnia (Workout of the day, w skrócie WOD). Od crossfitowca (crossfitera?) nie usłyszymy zatem, że w sylwestra robi... biceps i klatę.

Wysokiej intensywności tłumaczyć chyba nie trzeba, chociaż spróbuję. Typowy trening twa około godziny. Ale na te sześćdziesiąt minut składa się rozgrzewka i rozciąganie, a pomiędzy nimi coś, co w nomenklaturze biegowej nazwalibyśmy akcentem. Trwa on zwykle od dziesięciu do dwudziestu minut. No góra trzydziestu. Ale za to jak trwa. Cały Witz polega bowiem (najczęściej) na tym, by w owym czasie wykonać jak największą ilość powtórzeń ćwiczeń składających się na WOD. Można by powiedzieć, że ćwiczy się na wyścigi. Oglądając zamieszczone w sieci filmy dotyczące Crossfitu zawsze najbardziej podobało mi się właśnie to w jaki sposób się ćwiczy - tak aby na końcu paść na przysłowiowy (przepraszam, ale właśnie to słowo najlepiej oddaje to, co chcę wyrazić) pysk.
CrossFIT is the new sexy?** (źródło: crossfitejercicios.com)
Ale najciekawiej (przynajmniej dla mnie) ma się sprawa z ruchami funkcjonalnymi. Otóż są to ruchy naturalne dla człowieka i wykonywane codziennie przy czynnościach takich jak siadanie, wstawanie, podnoszenie czegoś z ziemi czy odkładanie czegoś na wysoką półkę. Ciekawe (a może straszne) jest jednak to, że wiele z tych ruchów zatraciliśmy lub wpojono nam błędne nawyki. Dowiedziałem się na przykład, że całe życie nieprawidłowo wykonywałem coś tak banalnego jak zwykła pompka (nie żadna japońska czy z oderwaniem kończyn od ziemi). Całe życie robiłem to z łokciami na zewnątrz. A przecież wstając z leżenia na brzuchu (a stąd właśnie wzięła się pompka) wstajemy z łokciami przy ciele. Albo takie kucanie (takie z tylną częścią ciała między stopami) – zrobić niby zrobię, ale utrzymać dłużej to już byłoby trudno. A takie dzieci czy ludzie nie skażeni cywilizacją potrafią tak bez końca. Wyszło mi zatem z obliczeń, że muszę baczniej obserwować swoje dzieci bo potrafią się ruszać lepiej ode mnie...

Na zakończenie jeszcze może garść wrażeń z wtorkowych zajęć. Podobało mi się bardzo choć nie przypadła mi do gustu (a może to tylko moje wrażenie) próba wykazania, że Crossfit jest tak wspaniały, że w sumie to mógłby zastąpić wszystkie inne rodzaje aktywności (ot, nie lubię generalizowania i podejścia, że wszystkim musi odpowiadać to samo). Nastraszyli mnie (ci, co już Crossfitu próbowali), że na drugi dzień nie będę się mógł ruszać, a ja wstałem bez większych problemów. Co nie oznacza jednak, że nie miałem zakwasów. Wieść gminna okazała się prawdziwa - miałem je przez następne trzy dni. Reasumując było mocno, bolało – ale chciałbym jeszcze.
O, takie o robiliśmy. Tyle, że samym gryfem... (źródło: www.artofmanliness.com)
Niestety, nie zostanę stałym bywalcem poznańskiego klubu Crossfit (nawet mimo tego, że ma bardzo sprzyjającą mi lokalizację). Po pierwsze posiada przywarę większości klubów fitness (chociaż podobno nie powinno się tych dwóch instytucji przyrównywać) – godziny otwarcia zaczynające się gdy ja już jestem po treningu, a kończące gdy ja mogę zacząć trenować. Taka już dola młodego ojca, że trenuje bądź przed szóstą, bądź po dwudziestej drugiej. Innym elementem zaporowym jest cena - drogo jest po prostu. Cóż nie dla mnie zatem element Crossfitu jakim jest tzw. aspekt społecznościowy, ale elementy tegoż (Crossfitu, nie społeczności) do swojego indywidualnego treningu chętnie wprowadzę. A przynajmniej spróbuję.

*Z uwagi na społecznościowy oraz międzynarodowy charakter Crossfit powszechnie stosuje się nazewnictwo angielskie
**Tak, to jest aluzja do tytułu pewnego bloga...

4 komentarze:

  1. Warszawska oficjalna crossfitownia też jest droga - pisała o tym Kasia na rusz się. Podobno organizator tłumaczy to "elitarnością" sportu, co jest dla mnie kompletnym nieporozumieniem albo chybionym ruchem marketingowym skierowanym do krajów rozwijających się :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ceny karnetów na siłowni crossfit są spowodowane tym, że kupując karnet wszyscy chodzą na zajęcia. Z tego względu na takiej siłowni nikt nie jest w stanie sprzedać dużej ilości karnetów. Dodatkowo każdy na takiej siłowni ma opiekę i zawsze ćwiczy pod okiem instruktora. Grupy są małe i każdy robi progres nadzorowany przez trenera. To nie zwykła siłownia gdzie jest się wrzucanym i każdy robi co chce. Na takiej siłowni każdy ma profesjonalną opiekę i trenera.

    Pozdrawiam,
    Grzegorz Piekarczyk
    www.boxblog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. @Hankaskakanka, czytałem gdzieś, że powodem jest konieczność utrzymania dużej hali (ten argument akurat do mnie przemawia - jak oni to zimą ogrzeją?). Ale argument "elitarności" sportu jest jak dla mnie nieporozumieniem niezależnie od poziomu rozwoju kraju. Tym bardziej motywuje mnie to do powrotu do garażu, skąd de facto wziął się Crossfit...

    @Grzegorz Piekarczyk, zgadzam się z Tobą ale... Dla kogoś, kto zechce trenować kilka razy w tygodniu i tylko Crossfit ceny nie będą zaporowe. Ale dla kogoś takiego jak ja, kto chciałby potraktować to jako trening uzupełniający sprawa wygląda nieco inaczej. Nie wchodząc w szczegóły byłbym szczęśliwy, gdyby honorowali chociaż kartę Multisport (a wiem, że są kluby CF, które tak robią).

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam takie samo zdanie o cf - chciałbym czasami w ramach uzupełnienia na to pochodzić ale ze względu na cenę sobie darowałem. No i godziny też są problematyczne (powód znowu ten sam :) )

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...