14 listopada 2012

7 nawyków skutecznego biegacza

Ostatnio mój trening wyglądał nieco inaczej. Przy czym nie mam tu na myśli zmian jakościowych czy ilościowych (choć takie zmiany też wprowadzam), ale to co mi w treningu towarzyszy. Jak już zapewne raz czy dwa na łamach tego bloga (i nie tylko) nadmieniałem, nie za bardzo lubię słuchać muzyki podczas biegania. Godzinny trening w tzw. tygodniu to idealna ilość czasu, by po prostu zostać sam na sam ze swoimi myślami. Na weekendowe długie biegi zabierałem czasem ze sobą komórkę, by w tym czasie posłuchać radia. Od jakiegoś czasu chodziło mi jednak po głowie, czy by tak podczas biegania nie zacząć słuchać nie muzyki, lecz książek, czyli audiobooków. Jako młody rodzic nie narzekam na nadmiar wolnego czasu, więc wydawało mi się, że byłby to dobry pomysł na efektywne wykorzystanie tegoż, czyli przysłowiowe upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu (gimnastyka dla ciała i dla umysłu w tym samym czasie). Czy to rzeczywiście taki dobry pomysł jest, pomogła mi się przekonać platforma Audeo.pl, która udostępniła mi audiobooka autorstwa Stevena R. Covey'a, a czytanego przez Ireneusza Załóga, 7 nawyków skutecznego działania.

Zanim napiszę jakie są moje wrażenia z biegania z książką na uszach, winienem jestem kilka słów o tytule, jaki wybrałem na swój pierwszy raz. Z pewną premedytacją nie zdecydowałem się sięgnąć po beletrystykę, a po tzw. literaturę sukcesu. Również z premedytacją wybrałem książkę, którą już znałem - przeczytałem ją uprzednio dwa razy i właśnie przymierzałem się by jej treść przypomnieć sobie po raz kolejny. I przypomniałem, tyle że w nieco innej formie.
Na pytanie o czym jest książka, najprościej było by odpowiedzieć: o zasadach. Wbrew jednak temu, co można by przypuszczać, nie dotyczy ona jedynie życia zawodowego, czy tzw. robienia kariery, a podejścia do życia w ogóle. Można by ją nawet przełożyć na język biegacza... Spróbuję zatem.

Tytuł jest dosyć sugestywny, książka traktuje bowiem o siedmiu nawykach, które mają pozwolić czytelnikowi poprawić swoją skuteczność, rozumianą jako równowagę pomiędzy produkcją a zdolnością produkcyjną. Inaczej rzecz ujmując: w bieganiu należy dbać o osiągane wyniki (nowe życiówki), dbając przy tym nieustannie o narzędzie, które nam do tego służy, czyli nasze ciało. Niestety spotykam czasem biegaczy, którzy tej oczywistej, wydawało by się, reguły nie rozumieją lub rozumieją ale nie zamierzają stosować. A owe siedem nawyków, przełożone w mojej interpretacji na język biegania, przedstawia się następująco:

Pierwsze trzy nawyki traktują o niezależności, czyli w tym wypadku o naszym indywidualnym treningu.

Nawyk 1 - Bądź proaktywny mówi: Jesteś trenerem!
Najlepszym dla ciebie trenerem jesteś ty sam. Niewielu biegaczy amatorów może sobie pozwolić na indywidualną opiekę trenerską. Posiadanie trenera ma tę zaletę, że ktoś może popatrzeć na nas z boku i obiektywnie ocenić nasze poczynania i wynikający z nich postęp lub jego brak. Jednak najlepszy nawet trener nigdy nie pozna nas lepiej niż my sami. Nasza samoświadomość pozwoli nam dokonać wyboru, jaki trening jest dla nas najlepszy i kiedy należy go przeprowadzić. Nawet trenując wg gotowego planu, możemy dostosować go do swoich potrzeb, zamiast naginać siebie do planu.

Nawyk 2 - Zaczynaj z wizją końca mówi: Napisz plan treningowy!
Znając siebie i wiedząc do czego się zmierza - dla jednego będzie to poprawić swój życiowy wynik w maratonie, a dla innego przebiec po raz pierwszy pięć kilometrów - możemy stworzyć plan dotarcia do tego celu. Wizja końca daje nam też dodatkową motywację. Pod warunkiem oczywiście, że cel jest też jasno sprecyzowany - trudno się zmotywować do ciężkich ćwiczeń jeśli nasz cel jest dosyć mglisty.

Nawyk 3 - Rób najpierw to, co najważniejsze mówi: Zrealizuj plan!
Nie dotrzemy do zamierzonego celu ignorując to, co nas przed tym powstrzymuje. Wielu biegaczy na treningach robi to, co lubi robić, czyli to co wychodzi im dobrze, zaniedbując przy tym swoje słabe strony. A biegacz (jak każdy sportowiec) jest niczym przysłowiowy łańcuch. W krytycznym momencie pęknie w najsłabszym punkcie. Więc choćbyś był szybki jak wiatr, gdy zabraknie wytrzymałości nie uzyskasz dobrego wyniku na maratonie. Dlatego właśnie dobry plan powinien uwzględniać wszystkie aspekty wpływające na wynik końcowy, ale skupiać się na tych najważniejszych. Na nich też należy się koncentrować ów plan realizując.

Kolejne trzy kroki (czyli czwarty do szóstego) traktują o wyższym poziomie niezależności, czyli współzależności, bo przecież biegacz nie biega w społecznej próżni - wokół niego są inni biegacze ale też (o zgrozo) osoby niebiegające.

Nawyk 4 - Myśl w kategoriach wygrana-wygrana
Niewielu jest biegaczy, którzy mogą pozwolić sobie na planowanie i realizację treningów nie przejmując się przy tym zupełnie organizacją czasu swoich najbliższych. A nie czarujmy się, jeśli nie żyje się z biegania i do pracy chodzić trzeba, a do tego dochodzą obowiązki domowe i czas jaki powinniśmy poświęcić rodzinie, trzeba się jednak trochę nagimnastykować, żeby to wszystko jakoś upchnąć. Czasem prowadzi to niestety do napięć na linii biegacz-najbliżsi. Jeśli już do tego dojdzie, nie warto iść na wojnę w imię lepszych wyników i efektywnych treningów. Wbrew pozorom, niezbyt dobrym rozwiązaniem jest też kompromis, kiedy to obie strony z czegoś rezygnują. Prawie zawsze możliwe jest bowiem takie rozwiązanie, aby obie strony czuły się całkowicie usatysfakcjonowane. Ale tu dochodzimy do nawyku piątego.

Nawyk 5 - Staraj się najpierw zrozumieć, potem być zrozumianym
Nie da się ukryć, że umiejętność słuchania jest niezwykle przydatna w związkach wszelkiej maści. A jeśli dołożymy do tego odrobinę dobrej woli czyli chęć zrozumienia drugiej strony, prawie wszystko staje się możliwe. Nie trzeba wtedy nawet myśleć o kompromisach (tak wiem, wszystko to ładnie brzmi - realizacja może być nieco trudniejsza).

Nawyk 6 - Synergia
Synergia to wyższy poziom współzależności. A co to takiego w ogóle jest? Otóż synergia następuje wówczas, gdy przysłowiowe dwa plus dwa daje nie cztery, a pięć lub więcej. Chyba najlepszym przykładem synergii jest podstawowa komórka społeczna (w moim przypadku jeden plus jeden jak na razie daje cztery). Tym właśnie różni się współzależność od niezależności - gdy łącząc siły, możliwości i pomysły możemy osiągnąć więcej niż suma tego, co moglibyśmy osiągnąć działając w pojedynkę. I z jednakowym powodzeniem może to zastosować para biegaczy (związanych tylko bieganiem lub nie tylko), jak i biegający mąż z niebiegającą żoną (względnie na odwrót).

Ostatni nawyk łączy się w sposób szczególny z poprzednimi sześcioma...

Nawyk 7 - Ostrzenie piły
Znacie anegdotę o dwóch drwalach pracujących przy wyrębie lasu, ramię w ramie przez cały dzień? Pierwszy z nich pracował bez ustanku, gdy tymczasem drugi co jakiś czas robił sobie przerwę. Wieczorem okazało się, że to ten drugi ściął o wiele więcej drzew.
- Jak to możliwe - zapytał pierwszy - przecież pracowałem więcej i ciężej od ciebie. Pracowałem nawet wtedy, gdy ty odpoczywałeś.
- Ja nie odpoczywałem - odpowiedział drugi - ja robiłem przerwę, by naostrzyć siekięrę.
Osobiście nawyk siódmy w przypadku biegacza zmieściłbym w jednym słowie (na temat którego śmiało można by książkę napisać): regeneracja!

A na sam koniec garść moich wrażeń z słuchania książki podczas biegania. Myślę, że to doskonały pomysł na dłuższe spokojne biegi. Może być trudno ze zrozumieniem tego czego się słucha przy szczególnie szybkich interwałach ale ja przy tempówkach trwających od kilku do kilkunastu minut, czy nawet przy dosyć żwawych jednokilometrówkach, nie miałem większych problemów by nadążyć. Na pewno poziom słuchania zależy od rodzaju słuchanej pozycji. Na pewno łatwiej słucha się beletrystyki - można wtedy nawet odpłynąć myślami. Przy różnego rodzaju poradnikach (w tym również tzw. literaturze sukcesu) wymagany jest jednak pewien poziom skupienia - łatwo bowiem stracić wątek i wtedy trzeba się nieco cofnąć. Wiem też, iż niektórzy skarżą się, że audiobooki zakłócają (spowalniają) rytm biegania. Nie jest to oczywiście rytmiczna muzyka, której można używać jako metronomu, ale mnie osobiście słuchanie nie przeszkadzało w ogóle. Nogi po prostu robiły swoje, gdy głowa (częściowo oczywiście) była zupełnie gdzie indziej. Jeden mankament jest taki, że nie za bardzo da się audiobuczyć (że tak stworzę neologizm) korzystając jednocześnie z urządzenia typu miCoach, które podając komunikaty głosowe nie zatrzymują odsłuchu książki (jak to na przykład robi zestaw głośnomówiący w samochodzie, gdzie również zdarza mi się słuchać książek), tylko na chwilę ją zagłuszają. Łatwo w ten sposób stracić coś istotnego.

Reasumując muszę powiedzieć, że polubiłem bieganie z książką. Zastanawiam się jeszcze jakby to było z podcastami w obcym języku (że miCoach gadał do mnie po niemiecku, już się przyzwyczaiłem). Ciekaw też jestem czy jestem w swoich odczuciach odosobniony - co Wy na to?

4 komentarze:

  1. na książkach nie mogę się skupić w biegu, ale podcasty - najlepiej jakieś dialogi - jak najbardziej tak, szczególnie, że ja się najlepiej ucze języka przez "osłuchiwanie", nawet jeśli nic nie rozumiem :) ale na interwały musi być energetyczna muzyka, nie ma wyjścia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę wszystkim biegającym ze słuchawkami;)głos ze słuchawek sprawia, że nie słyszę własnych myśli;)Próbowałem, ale mi przeszkadzają:( pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mogę słuchać muzyki czy książek w trakcie treningu bo nie daję rady się skupić na słuchaniu gdy muszę jednocześnie szybko biec ( teraz akurat mam takie treningi). Poza tym biegam po chodniku i bałbym się że nie usłyszę nadjeżdżającego samochodu i mnie potrąci przy przebieganiu przez przecznicę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry Potter pomogl mi przetrwac maraton w Londynie. Zwlaszcza najtrudniejsze moemnty gd moglam sie skupic na czyms innym niz bol zmeczonych nog

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...