2 kwietnia 2010

#041

No i masz... Tzn mam. Katar. Od wczoraj... Moje Dziewczyny (w skrócie MD) stwierdziły, że nie może być tak, że tylko ja nie smarkam. I mnie zaraziły (jedna zwala na drugą, a druga nie zwala, bo jeszcze mówić nie potrafi, ale też robi minę niewiniątka).
Mimo to wyszedłem wczoraj na trening, tyle że zabrałem ze sobą zapas chusteczek higienicznych (zużyłem ze cztery). Już po rozpoczęciu zdecydowałem, że nie ma się co pchać w drugi zakres. W końcu wyszło (wybiegało) mi jedynie 30 minut truchtu i 5,3 km, czyli takie absolutne minimum (w pamięci zasada 3x30x130).

Sęk w tym, że dziś obudziłem się w dużo gorszym samopoczuciu. Już nie tylko smarkam ale i kaszlę, i czuję się jak przejechany walcem. Snuję się po domu i denerwuję Moją-Nie-Sportową-Żonę (a propos, po półmaratonie stwierdziłem, że rolki można by jej kupić) swoim użalaniem się nad sobą (taka przypadłość charakterystyczna dla osobników płci męskiej). Powtarzam sobie tylko, że co mnie nie zabiję, to mnie wzmocni i chowam nadzieję, że najbliższa niedziela będzie nie tylko Niedzielą Zmartwychwstania Pańskiego ale, że (w pewnej przenośni oczywiście) obejmie i mnie oraz że drugi dzień świąt dane mi będzie uczcić również aktywnością fizyczną (choćby delikatną).
A zatem sobie i Wam życzę Błogosławionych Świąt!

2 komentarze:

  1. Dobrze jest nauczyć się smarkać bez chusteczek, przydaje się kiedy w czasie treningu nagle się pojawi katar. Sam dopiero niedawno nauczyłem się takiego smarkania w trakcie biegu :)

    Zdrowiej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @run, czy masz na myśli to, co zazwyczaj możemy oglądać podczas transmisji meczów piłkarskich, czyli tzw. "chusteczkę turystyczną"? No nie wiem, jakoś nie przemawia to do mojego zmysłu estetycznego. Chociaż umiejętność na pewno przydatna;)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...